W Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym doszło ostatnio do nieprzyjemniej sytuacji. Opisał ją na swoim koncie na Facebooku mężczyzna, który odwiedził w niedzielę ZOO.
"Staliśmy przy wybiegu dla pingwinów i obserwowaliśmy Kokosankę (białego pingwina, polecamy odwiedzić), gdy nagle usłyszeliśmy plusk. Okazało się, że dziecko obok – trzymane przez rodziców – postanowiło wrzucić do wody...smoczek. Ale to nie samo wpadnięcie smoczka jest przedmiotem dzisiejszego wpisu, tylko reakcja rodzica. Gdy tatuś dziecka zobaczył, że smoczek wpadł do wody, dowiedział się tylko od mamy, że "to smoczek, który tu już leżał", więc powiedział, że "najwyżej teraz jakiś pingwin się udławi". I poszli sobie zwiedzać dalej jakby nigdy nic" – pisze.
Historia na szczęście miała dobry finał. Mężczyzna, który obserwował całe zdarzenie, znalazł pracowników ZOO, którzy odpowiedzialni byli za wybieg dla pingwinów. Zgłosił im całe zajście. Po 10 minutach smoczek został wyłowiony. Gdyby nie to, pingwinom mogłaby stać się krzywda.
"Dostaliśmy też informację, że faktycznie pingwiny, szczególnie młoda Kokosanka, mogły się zainteresować przedmiotem pływającym w wodzie. Najbardziej w tej sytuacji wkurzyła mnie znieczulica ludzi obok i reakcja rodzica, który na co dzień dba, żeby jego dziecko nie wkładało do buzi przedmiotów obcego pochodzenia, ale gdy chodzi o "cudze dziecko" w postaci pingwina w zoo, to nie widzi problemu w tym, by zrobić sobie zdjęcie z posągiem pingwina i pójść sobie dalej" – podsumowuje mężczyzna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
