"Wychodził za rękę z inną kobietą z hotelu". Toliamoria to szkodliwy układ

Toliamoria, czyli ciche przyzwolenie na zdradę
Toliamoria, czyli ciche przyzwolenie na zdradę
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

09.08.2024 16:22, aktual.: 09.08.2024 16:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Wychodził za rękę z inną kobietą z hotelu. Zanim ona wsiadła do taksówki, pocałowali się. Od razu zadzwoniłam do Pauliny - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Dominika. Później dowiedziała się, że jej przyjaciółka żyje w toliamorycznym związku.


Toliamoria to pojęcie, które pierwszy raz zostało użyte przez amerykańskiego pisarza i dziennikarza Dana Savage'a w podcaście "Savage Lovecast". Choć nazwa jest łudząco podobna do poliamorii, oznacza coś innego. Powstała bowiem z połączenia słów poliamoria i tolerancja, a oznacza ciche przyzwolenie na zdradę. 

W związkach poliamorycznych obydwoje z partnerów godzą się na otwartą relację, szczerze rozmawiając na ten temat, ustalając zasady. W toliamorii takie dyskusje nie mają miejsca. Jedna ze stron zdaje sobie sprawę, że jest zdradzana, ale nie porusza tej kwestii, godząc się na swój los w milczeniu. Druga osoba z kolei zwykle ma świadomość, że jej działania są widoczne, ale nie decyduje się na omówienie tych kwestii z partnerem, którego zdradza. - Nie mam wątpliwości, że taki układ jest szkodliwy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską psycholożka i psychoterapeutka Natalia Grzywińska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Powiedziała, że wie o tej drugiej. Zatkało mnie"

Paulina jest zaręczona od mniej więcej roku. Wraz z narzeczonym mają już wyznaczoną datę ślubu. Przyjaciółka Pauliny, Dominika, nie dowierza, że naprawdę chcą się pobrać. Nie po tym, kiedy zobaczyła mężczyznę z inną kobietą w dwuznacznej sytuacji.

- Wychodził za rękę z inną kobietą z hotelu. Zanim ona wsiadła do taksówki, pocałowali się. Od razu zadzwoniłam do Pauliny w szoku po tym, co zobaczyłam. Ona wysłuchała spokojnie i powiedziała, że wie o tej drugiej. Zatkało mnie. Więcej miała mi powiedzieć, gdy się spotkamy - tłumaczy 30-latka.

Kiedy w końcu zobaczyła się z Pauliną, ta przyznała, że ma świadomość, jak wygląda jej związek. Narzeczony regularnie od kilku miesięcy umawiał się drugą kobietą na niezobowiązujący seks. Wcześniej, jeszcze zanim się zaręczyli, ale już ze sobą mieszkali, miał inną "koleżankę". 

- Nie rozumiałam, jak może się godzić na coś takiego. Powiedziała, że planują przecież wspólną przyszłość, a on najwyraźniej przed ślubem musi się wyszaleć. Wierzy, że potem wszystko się zmieni. Nigdy jednak z nim nie rozmawiała o tym, co się dzieje i jak się czuje. W jej oczach widziałam rezygnację. Może mówić, co chce, ale widzę, że ją to męczy i wcale jej z tym nie jest dobrze - stwierdza Dominika.

Jak tłumaczy, z zewnątrz życie Pauliny może wyglądać jak z obrazka. Przystojny narzeczony, zaplanowany ślub, upatrzona działka pod budowę domu. Ale jaki sens tego wszystkiego, skoro przyszły mąż jest niewierny?

Rozwód nie wchodzi w grę

Marzena wzięła ślub 15 lat temu. Wraz z mężem doczekali się dwojga dzieci. Od kilku lat kobieta ma świadomość, że człowiek, któremu powiedziała "tak" przed ołtarzem, regularnie ją zdradza. Nie zamierza jednak brać rozwodu.

- Tyle nas łączy. Mamy dzieci, mieszkanie na kredyt. Obie rodziny wyłożyły dużo pieniędzy na wesele i wkład własny do domu, żeby raty nas nie zjadły. Spędziliśmy 15 lat jako małżeństwo, a przedtem jeszcze pięć jako para. Jakby to wyglądało, gdyby teraz wszystko przekreślić? - mówi Marzena.

Mówi, że mąż jest dobry dla niej i dla dzieci. Łączy ich nie tylko miłość, lecz także przyjaźń. Jej zdaniem, mężczyzna decyduje się na zdrady czysto fizyczne, zaspokajając w ten sposób swoje potrzeby.

- Byłam jego pierwszą dziewczyną. Mieliśmy po 20 lat. Może i to był błąd, że postanowiliśmy się pobrać, ale teraz o tym nie myślę. Tyle razem przeszliśmy. Nie wyobrażam sobie, aby nasze małżeństwo się zakończyło - wyznaje.

Zdaje sobie sprawę, że wiele osób nie godziłoby się na trwanie w takiej relacji, ale dla niej małżeństwo to też wspólne zobowiązania i wychowanie dzieci.

- Nie mogę tak przekreślić tylu lat wspólnego życia. Nasz związek nie jest zły. Nie brakuje w nim namiętności. Wiem, jak to może brzmieć dla innych - dodaje.

Na pytanie, czy zamierza poruszyć ten temat z mężem, odpowiada "raczej nie, nie teraz". - Myślę, że on wie, że ja wiem. Bardzo rzadko się kłócimy, dzielimy obowiązkami, razem stawiamy czoło różnym wyzwaniom. Ale chyba obydwoje czujemy, że tego tematu poruszać nie będziemy - wspomina Marzena.

Konsekwencje, o których trzeba mówić głośno

Psycholożka i psychoterapeutka Natalia Grzywińska w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że toliamoria może funkcjonować na szeroką skalę. Jak podkreśla, trwanie w relacji, w której pojawia się zdrada, a my cicho na nią przyzwalamy, absolutnie nie ma sensu.

- Będę bardzo radykalna i surowa w swoim stanowisku. Nie mam wątpliwości, że taki układ jest szkodliwy zarówno dla związku, jak i samej kobiety czy mężczyzny, którzy znajdują się w takim położeniu. To jest potworny cios w poczucie własnej wartości, poczucie bezpieczeństwa, zaufania, lojalności czy hierarchii wartości. Moim zdaniem jest to działanie wyłącznie destrukcyjne, wynikające raczej z niepointegrowanej osobowości lub traumy, jaką w sobie nosimy i pielęgnujemy - tłumaczy psycholożka.

Natalia Grzywińska zauważa, że godzenie się na toliamorię sprawia, że przyzwalamy sobie na to, aby być osobą, która jest nieszanowana w związku, może być traktowana jako "wymienna" albo "zapasowa".

- Nieświadomie generujemy poczucie napięcia, stresu, z uwagi na brak emocjonalnego bezpieczeństwa. Emocjonalne bezpieczeństwo wiąże się ze stabilnością, pewną przewidywalnością. Może to nie jest najbardziej "seksi", ale to jest potrzebne. W związku z utratą zaufania mogą narastać zazdrość, podejrzliwość, zamykanie się partnerów na własne doświadczenie. Jeżeli nie czuję stabilności w drugiej osobie, to trudno o możliwość inwestowania w rozwój w obrębie samego związku. Wówczas szuka się tych doznań na zewnątrz - tłumaczy psycholożka.

Konieczna konfrontacja

W jaki sposób przeprowadzić z bliską osobą rozmowę, że nie chcemy dłużej trwać w toliamorii? Ekspertka podkreśla, że na samym początku musimy ustalić sobie cel tej dyskusji. Zależy nam na ukaraniu partnera? Wymierzeniu sprawiedliwości? Czy chcemy podjąć się próby odbudowania wzajemnej szczerości i szacunku?

- Oczywiście tu nie mówimy o jednej rozmowie, a całym procesie. Trzeba znaleźć przyczynę, dlaczego jeden z partnerów zdecydował się na taki rodzaj rozwiązania. Każdą rozmowę konfliktową - czegokolwiek, by nie dotyczyła - zaczęłabym od wyklarowania moich intencji. Następnie od zdefiniowania, czego ja potrzebuję? Jakie są moje potrzeby, a jakie granice? Co powoduje niespełnianie tych potrzeb, a co - przekraczanie tych granic? Jakie widzę konsekwencje dla mnie, a jakie dla relacji w tej sytuacji? - radzi Natalia Grzywińska.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
premiumpsychologiazwiązki
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (46)