Stosują paperclipping. Nowy toksyczny trend randkowy
Najpierw rozbudzają nadzieję, aby przepaść na kilka dni lub nawet miesięcy. Wracają i, jak gdyby nigdy nic, odnawiają kontakt. - Nie odzywał się dwa tygodnie. Nagle zobaczyłam powiadomienie z Instagrama: "Co słychać?" - wspomina Sara, która na własnej skórze odczuła, czym jest paperclipping.
Paperclipping to kolejny toksyczny trend w randkowaniu. Osobę stosującą tę metodę, najczęściej spotkamy w sieci, gdzie korzysta z serwisów społecznościowych czy aplikacji randkowych. Nazwa ma nawiązywać do Clippy'ego, wirtualnego spinacza, który pojawiał się w oprogramowaniu Microsoft Office, oferując pomoc, a przy okazji wzbudzając skrajne emocje u użytkowników.
Osoba stosująca paperclipping najpierw rozbudza zainteresowanie, prawi komplementy, po czym znika bez śladu na wiele dni, a nawet tygodni. Manipuluje w ten sposób uczuciami drugiej strony, choć tak naprawdę nie ma zamiaru angażować się w coś poważniejszego. Stajemy się "opcją awaryjną" na czas, gdy będzie ona potrzebowała dowartościowania swojego ego.
"Czułam się zawieszona w przestrzeni"
Sara poznała Wojtka na Tinderze. Dawno nie spotkała tam nikogo, z kim tak dobrze by się jej rozmawiało. Po tygodniu postanowili się spotkać. Przegadali ze sobą bite cztery godziny, śmiejąc się niemal non stop. Pożegnali się pocałunkiem. Mężczyzna był nią wyraźnie zainteresowany. Albo świetnie udawał. Widzieli się jeszcze kilka razy i Sara pomyślała, że trafiła na kogoś wartościowego. Czuła, że jest między nimi silna chemia. Pod koniec czwartej randki umówili się na kolejne spotkanie, jednak nigdy do niego nie doszło. Nie oznaczało to jednak, że kontakt całkowicie się urwał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Byłam pewna, że mnie zghostował i już się więcej nie odezwie. Było mi naprawdę szkoda tej znajomości. Liczyłam, że przerodzi się w coś więcej. Tymczasem czułam się zawieszona w przestrzeni. On przestał odpisywać na moje wiadomości, ja po tygodniu rozgoryczenia stwierdziłam, że nie ma co. Idę dalej. I wtedy mojego Instagrama zalały powiadomienia od niego. Polubił kilka ostatnich postów, relację. I napisał mi wiadomość z propozycją wyjścia na drinka. Napisał, że miał trudny czas, ale już jest lepiej. Teraz czuję się jak idiotka i jest mi wstyd, bo zgodziłam się na to wyjście - wspomina Sara.
Rozmawiali jeszcze przez kilka godzin, jakby dwutygodniowej przerwy w ogóle nie było. Umówili się na konkretny dzień. Wieczorem przed wyjściem kobieta chciała potwierdzić spotkanie - z marnym skutkiem. Wojtek przepadł jak kamień w wodę.
- Nie odzywał się przez kolejne dwa tygodnie. Nagle zobaczyłam powiadomienie z Instagrama: "Co słychać?". Myślałam, że mnie coś trafi. Nie odpisałam, choć mnie korciło, żeby wylać swoje żale. W końcu jednak zablokowałam typa - przyznaje.
"Odezwał się dokładnie po roku"
Z paperclippingiem miała też do czynienia Ola. Wspomina, że pierwsze wiadomości z "panem X" wymieniła w październiku 2022 roku w aplikacji randkowej. Rozmowa szybko przeniosła się na inną platformę, gdyż obydwoje stwierdzili, że lepiej czują się, pisząc na niej.
- Od razu spodobało mi się, że zadawał ciekawe pytania, nie był to typowy podryw. Między słowami dawał jednak znać, że jest mną zainteresowany. Spotkaliśmy się szybko, po jakichś trzech dniach pisania. Przegadaliśmy prawie całą noc. Rozmawialiśmy na najróżniejsze tematy: i te życiowe, i bardziej filozoficzne. Czułam, że nadajemy na tych samych falach - mówi Wirtualnej Polsce.
Po pierwszym spotkaniu pisali przez kilka kolejnych dni. Rozmowy były inicjowane przez każdą ze stron, dlatego wydawało jej się oczywiste, że są sobą zainteresowani. Wówczas Ola, trochę nieśmiało, zaproponowała drugie spotkanie.
- Odpisał na to dość nijako, ale miał być zajęty. Stwierdziłam, że cóż, tak bywa. Przestał się jednak odzywać. Dopiero po prawie miesiącu napisał: "Czy wszystko u mnie okej?". Odpowiedziałam, a on napisał, co u niego i oznajmił, że chętnie by się ze mną spotkał. Chyba czując, że nie jestem pewna, czy ja tego chcę, zaczął mi prawić komplementy: że jestem piękna, ciepła, że rozmowa ze mną jest dla niego tzw. safe place. W końcu zapytałam go o brak odzewu przez miesiąc. Odpisał, że "on tak ma, wie, że to nie jest okej i przeprasza" - kontynuuje.
Do spotkania nie doszło, bo w międzyczasie Olę dopadła choroba. Co ciekawe, "pan X" zaoferował wtedy pomoc, pytając, czy czegoś potrzebuje.
- A w szczególności, uwaga, przytulenia. Na początku nie wiedziałam, co mam mu odpisać, ale byłam szczera. Napisałam, że może i bym chciała, natomiast nie czuję żadnej pewności względem niego. Po szczerej rozmowie na ten temat dowiedziałam się, że "jest w takim momencie życia, w którym nie chce się wiązać". To było w grudniu 2022 roku - sprawdza w telefonie kobieta.
28-latka zdążyła już przeboleć całą sytuację i dawno o niej zapomnieć. Jej zdziwienie było ogromne, gdy dokładnie rok później, w grudniu 2023 roku, przyszło powiadomienie z serwisu społecznościowego, że ma nową wiadomość od sprawcy opisanego zamieszania. "Jak się czujesz?" - brzmiała.
- Wymieniliśmy się przez chwilę wiadomościami, aż napisał: "Odpiszę ci, jak będę trzeźwy". Trzy dni później wysłał mi dziwne wytłumaczenie, które zakończyło naszą rozmowę. Nie wiem natomiast, czy znajomość, bo może w tym roku w grudniu znowu otrzymam wiadomość - żartuje Ola z wyraźną ironią w głosie.
"Przyczyny takiego zachowania mogą być różne"
Psycholożka Zuzanna Księżyk podkreśla, że powodów, dla którego ktoś decyduje się na stosowanie paperclipping jest wiele: brak wzorców zdrowych relacji i płynący z tego lęk przed bliskością i zaangażowaniem, ale jednocześnie przed odrzuceniem, kompulsywne poszukiwanie przygód i nowości z powodu uzależnienia od dopaminy i adrenaliny, ale też zaburzenia osobowości, które skłaniają do szukania satysfakcji płynącej z poczucia dominacji i kontroli.
- Kolejne to brak kontaktu z samym sobą i nieznajomość własnych potrzeb, brak przestrzeni na nową relację, bycie w innej, być może nie do końca satysfakcjonującej i poszukiwanie chwilowej odskoczni, ale też brak dojrzałości emocjonalnej, jak również kryzysy egzystencjalne, np. wieku średniego, wchodzenia w dorosłość - dodaje ekspertka.
Jak tłumaczy, żaden z powyższych powodów nie usprawiedliwia takich zachowań. Jako dorośli ponosimy odpowiedzialność za swoje decyzje i czyny. Zwykle jest tak, że paperclipping rani w równym stopniu manipulowanych, jak i - co podkreśla Zuzanna Księżyk - sprawców, o czym warto pamiętać. Jak sobie z tym poradzić, odciąć się od osoby stosującej takie praktyki?
- Jeśli zauważamy znaki ostrzegawcze, lepiej zakończyć taką relację. Jeśli po próbie postawienia granic osoba manipulująca wciąż daje o sobie znać i próbuje nas wciągnąć w swoją grę, zawsze jest możliwość zablokowania wiadomości i numerów kontaktowych. Czasem pomocne może okazać się usunięcie osoby z grona znajomych. Jeśli natomiast czujemy się na siłach, możemy po prostu ignorować prowokacje lub traktować delikwenta z wzajemnością; nie postrzegać go w kategoriach partnerskich ani zbyt poważnie. Warto też stanąć ze sobą w uczciwości i skonfrontować się z faktem, że to nie jest ani miłość, ani przyjaźń a zwykłe wykorzystywanie - radzi psycholożka.
*Imiona zostały zmienione na prośbę bohaterek
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl