Trafił ją "piorun sycylijski". Nigdy wcześniej tego nie przeżyła
Wokół wakacyjnej miłości zbudowano szereg historii znanych nam z popkultury. Czy jednak uczucie jak z bajki, które spada na nas znienacka, naprawdę się zdarza? – To było jak uderzenie pioruna: gwałtowne i ekscytujące – wyznaje Magda. Beacie też się przytrafiło coś podobnego.
27.07.2024 16:00
"Piorun sycylijski" to zjawisko, które jednocześnie fascynuje i budzi wątpliwości. Bo czy uczucie, które spada na nas jak grom z jasnego nieba, z dala od domu i codzienności, może być fundamentem do zbudowania trwałej relacji?
Z badań aplikacji randkowej Badoo wynika, że zdaniem 68 proc. badanych latem o wiele łatwiej się zakochać. 31 proc. ankietowanych przyznało, że w ich przypadku wakacyjne zauroczenie trwało ostatecznie kilka miesięcy, natomiast u 20 proc. badanych wakacyjna miłość przerodziła się w stały związek.
– "Piorun sycylijski" to nazwa niesamowicie obrazowa – przyznaje Michał Sawicki, psycholog i seksuolog, autor książki "Seks bez presji". – Jest to coś, czego wiele osób bardzo pożąda, za czym tęskni i o czym marzy. Mowa bowiem o bardzo silnym zakochaniu i motylach w brzuchu, które pojawiają się na początku znajomości – trochę jak w filmach romantycznych. To uczucie spada na nas nagle, pojawia się praktycznie od pierwszego wejrzenia. "Piorun sycylijski" pokazuje gwałtowność i czasami nieprzewidywalność takich uczuć, a sycylijskość nawiązuje oczywiście do stereotypu o włoskim, intensywnym temperamencie – wyjaśnia ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uczucie kontra proza życia
Magda nigdy nie zapomni wakacji w Toskanii przed kilkoma laty. – Poznałam M. na wieczornym spacerze po winnicach; była to wycieczka, na którą wybrałam się z dwiema koleżankami, z którymi spędzałam tamte wakacje. Od razu mi się spodobał, ale kiedy odłączyliśmy się od grupy i zaczęliśmy rozmawiać, poczułam coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Nie przesadzę, gdy powiem, że to było jak uderzenie pioruna: gwałtowne i ekscytujące. Z M. przegadaliśmy całą noc. Przez kolejny tydzień byliśmy nierozłączni. Specjalnie dla niego przedłużyłam swój pobyt w Toskanii – opowiada nasza rozmówczyni.
Magda mówi wprost: to było wielkie zakochanie. – M. pokazał mi ukryte zakątki winnic, małe, rodzinne restauracje i miejsca, które były mu bliskie w dzieciństwie, a do których, gdyby nie on, w życiu bym nie dotarła.
Dali sobie słowo, że odległość ich nie rozdzieli. – M. obiecał, że będzie mnie odwiedzał w Warszawie, ja natomiast obiecałam mu, że wrócę do Toskanii najszybciej, jak to możliwe. Mam elastyczną pracę, więc zakładałam, że sobie poradzimy. Pamiętam nasze pożegnanie; było pełne emocji i łez, naprawdę wierzyliśmy, że przetrwamy próbę czasu i odległości. Wtedy nie zakładałam innej opcji – przyznaje Magda.
A jednak nie przetrwali. – Gdy teraz o tym myślę, widzę, że na to wszystko złożyło się kilka czynników: wakacje z koleżankami (zawsze jeździłam z chłopakiem), słońce, luz i na pewno fakt, że byłam świeżo po rozstaniu, M. też niedawno zakończył wieloletni związek. Było to coś niesamowitego i pięknego, ale proza życia nas przerosła.
M. w Warszawie był raz. Magda do Toskanii już nie wróciła.
Czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje? – pytam seksuologa Michała Sawickiego. – Miłość nie, zakochanie już prędzej – odpowiada. – Miłość jest dojrzalszą formą zakochania, wymaga poznania drugiej osoby i zaangażowania się z relację. Zakochanie jest natomiast efektem działania neuroprzekaźników w mózgu. Głównie fenyloetyloaminy i dopaminy. Powoduje to silne pożądanie i fascynację drugą osobą, tak że świata się poza nią nie widzi. Z czasem, na szczęście, organizm dąży do wyrównania powyższych substancji i przestajemy widzieć wszystko w różowych okularach.
"Wydawało mi się, że znam go od lat"
"Piorun sycylijski" trafił też Beatę. – Urlop biorę zazwyczaj we wrześniu, bo w lipcu i sierpniu w mojej branży jest dużo wyjazdów. Kiedyś podczas kilkudniowej konferencji w Mediolanie poznałam G. – był Polakiem, pracował dla konkurencyjnej firmy. Usiedliśmy obok siebie na jednym z wykładów i zaczęliśmy rozmawiać. Wydawało mi się, że znam go od lat, to było niesamowite. Magia.
W Mediolanie wybuchło ich uczucie, do Polski wrócili już razem. Relacja, którą nawiązali, ewoluowała, a zauroczenie przerodziło się w głębsze, stabilne uczucie. Byli razem przez półtora roku. – Początkowo zapowiadało się na więcej – przyznaje z żalem Beata. W pewnym momencie planowali nawet wspólną przyszłość, jednak przegrali z… drobiazgami, które im w sobie wzajemnie przeszkadzały.
– Polska to nie Włochy, a codzienność to nie wakacje – kwituje Beata. I argumentuje: G. jest pedantem, ona ma problem z utrzymaniem porządku. On oszczędza, ona lubi żyć chwilą. – Nie zgraliśmy się. Ale mam koleżankę, która z wzajemnością zakochała się w wakacje. On jest Francuzem, poznali się w Saint-Tropez. Dziś są szczęśliwą rodziną, mają trójkę dzieci. Można? Można.
Oczekiwania wobec relacji nie mogą być nierealne
Pytam Michała Sawickiego, czy "piorun sycylijski" w jakimś aspekcie może być groźnym zjawiskiem. – Nie. To naturalne i zdarza się, że tak, a nie inaczej zadziała biochemia mózgu. Ryzykowne natomiast może być podejście do tego zjawiska. Wiele osób oczekuje bowiem takich emocji przez cały czas trwania związku. Te osoby w momencie, kiedy "piorun sycylijski" znika, decydują się na rozstanie – nie dając relacji szansy na rozwój i tym samym nie dając sobie szans na dojrzałą miłość - tlumaczy.
- Znam osoby, które każdego roku zakochują się po kilka razy i gdy tylko dopamina spada, doprowadzają do rozstania. Przybiera to trochę schemat działania kompulsywnego. Oczekiwania wobec relacji i drugiej osoby stają się wówczas nierealne, bo nikt na świecie nie zagwarantuje nam stałego "pioruna" w uczuciach. To zresztą byłoby ryzykowne, bo nie wyobrażam sobie, żeby wszystkie osoby chodziły ciągle w początkowej fazie mocnego zakochania. Świat by chyba przestał działać - kwituje.
Zdaniem eksperta, jeśli doświadczymy uderzenia "pioruna sycylijskiego", warto zastanowić się, co w danej osobie tak szybko nas do niej przekonało, co na nas działa i czego pożądamy. – Jest to niesamowicie pomocne w budowaniu samoświadomości i nauce podejmowania bardziej racjonalnych decyzji – uważa Sawicki.
Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski