"Wytrzymaliśmy pół roku". Mieszkanie z teściami nie jest dla każdego
- Wróciłam od kosmetyczki i usłyszałam: "A po co sobie te pazury zrobiłaś. Żeby się przed chłopami mizdrzyć?" - wspomina Iza, która mieszkała z teściami. - Życie w takim układzie jest niezwykle wymagające - ostrzega psycholog dr Aleksandra Piotrowska.
15.10.2024 06:00
Wielu młodych dorosłych decyduje się na zamieszkanie w domach wielopokoleniowych. Blisko jedna czwarta Polaków w wieku 18-35 lat uważa to za dobre rozwiązanie. Jak pokazało badanie Otodom, opublikowane w raporcie "Szczęśliwy dom. Mieszkanie na osi czasu" domy wielopokoleniowe przeżywają swój renesans.
- Młodzi dorośli wkraczający na rynek mieszkaniowy znajdują się w innej sytuacji niż starsze pokolenia wcześniej i mierzą się z odmiennymi wyzwaniami. Ostatnie lata w sektorze nieruchomości upłynęły pod znakiem rosnących cen i trudniejszego dostępu do kredytów hipotecznych. A to dla wielu osób stanowi przeszkodę w zakupie własnego M i opuszczeniu domu rodzinnego – zaznacza cytowana w raporcie Agata Stachowiak, ekspertka rynku mieszkaniowego Otodom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazuje się jednak, że nie tylko kwestie ekonomiczne motywują młodych do zamieszkania pod jednym dachem z rodzicami i dziadkami. Dla ok. 1/3 osób w wieku 18-35 lat powodem są dobre relacje z bliskimi i stały kontakt z nimi. Z kolei dla wychowujących potomstwo istotne może być wsparcie starszych pokoleń w opiece nad najmłodszymi.
Na garnuszku rodziców
Oszczędności i pomoc w codziennych zadaniach - to potencjalne korzyści z mieszkania z rodzicami. W praktyce jednak nie jest już tak kolorowo. Taki układ może prowadzić do poczucia uległości lub potrzeby walki o własną przestrzeń. Teściowie często czują, że ich życiowe doświadczenie uprawnia ich do doradzania lub krytykowania sposobu życia młodej pary. Brak wyraźnych granic oraz konieczność ciągłego dostosowywania się do zasad teściów może generować ogromny stres.
Mateusz do teraz pamięta, jak kilka lat temu wraz z żoną stwierdzili, że zaoszczędzą na wynajmie i zaraz po ślubie zamieszkali z jego rodzicami. Jego małżeństwo zawisło wtedy na włosku.
- Czułem się jak między młotem i kowadłem - opowiada w rozmowie z WP Kobieta. - Moi rodzice cały czas zwracali nam na coś uwagę, np. że sprzęt kuchenny został odłożony w inne miejsce lub oglądamy telewizję do późna w nocy. Z kolei moja żona narzekała na brak prywatności i uwagi teściowej. Miarka przebrała się, gdy moja mama zaczęła krytykować jej sposób wychowania dzieci. Obie miały silne charaktery i każda myślała, że wie wszystko najlepiej. Na 48 metrach kwadratowych było to nie do pogodzenia - dodaje.
Agata, podobnie jak żona Mateusza, również była zmuszona do zamieszkania z teściami. - Mieliśmy wtedy małe dziecko, a rodzice mojego męża mieli duży dom. Nalegali, żebyśmy zamieszkali na piętrze - opowiada.
Wszystko miało układać się idealnie. Gdy Agata będzie pracować, teściowie zajmą się dziećmi, a przy okazji ugotują obiad. Obliczyli, że za dwa lub trzy lata przeprowadzą się na swoje, dzięki uzbieranym na wkład własny pieniądzom. Wizja ta jednak nie miała zbyt dużo wspólnego z rzeczywistością.
- Wytrzymaliśmy pół roku. Teściowie nie umieli uszanować naszej prywatności. Bez pardonu wchodzili na górę, często bez pukania zaglądali do sypialni. Gdy łazienka na dole była zajęta, teść korzystał z naszej. Z kolei teściowa przekładała mi ubrania w szafie i na półce, bo stwierdziła, że jestem źle zorganizowana.
Agata zaznacza, że bardzo negatywnie wpłynęło to na jej małżeństwo. - Gdy tylko zwracałam mężowi uwagę, teściowa wtrącała swoje trzy grosze. Oczywiście zawsze usprawiedliwiała zachowanie męża. "Bo Mateuszek tak nie był nauczony"; "Bo on nie wiedział", "Zapomniał". Sama nadskakiwała swojemu mężowi i oczekiwała tego samego ode mnie. Wołała mnie do kuchni i wręczała chochlę do ręki, mówiąc, że "obiad jest już gotowy i mogę nałożyć Mateuszkowi". Dramat - wspomina 32-latka.
Iza z kolei wyprowadziła się od teściów po trzech miesiącach. - Teściowa potrafiła wypytywać syna, o czym rozmawiamy i czy często się kłócimy. Pytała, co mama mówi o tacie albo o niej. Pewnego razu zaprosiła koleżankę i słyszałam, jak cały czas mnie obgaduje. Mówiła, że tylko kariera mi w głowie i że "kiedyś to by było nie do pomyślenia, żeby męża do garów zaganiać". Często komentowała również mój wygląd. Gdy wróciłam od kosmetyczki, usłyszałam: "A po co sobie te pazury zrobiłaś. Żeby się przed chłopami mizdrzyć?". Załamałam ręce i stwierdziłam, że dłużej już tego nie zniosę.
Na własne życzenie
Psycholog dr Aleksandra Piotrowska w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że zamieszkanie z teściami to jak pozbawienie się możliwości stawiania granic na własne życzenie. - Jak to ma w praktyce wyglądać? Nie możemy wyjść z założenia, że będziemy mieszkać jak w hotelu, czyli z jednej strony oczekiwać, że będziemy mieć wszystko kupione, ugotowane i uprane, ale z drugiej "wara od moich spraw, nie wtrącać się". Jeśli mieszkamy pod jednym dachem, jesteśmy każdego dnia razem, wszystko załatwiamy wspólnie, to niestety wiąże się to z pewnego rodzaju ingerencją w nasze życie. To jest kwestia bardzo skomplikowana psychologicznie.
Ekspertka zaznacza, że mieszkanie z teściami wymaga ogromnych kompromisów. - Życie w takim układzie jest niezwykle wymagające. Dla jednej osoby to są rodzice, a dla drugiej to są teściowie. To są całkiem innego rodzaju relacje. Sprawy nie ułatwiają również różne zaszłości, które są obecne w naszej kulturze. Przez wieki bywało tak, że ci najstarsi rządzili, a kolejne pokolenia, musiały wykazywać się uległością, "słuchać starszych", okazywać im szacunek i działać zgodnie z tym, co mówią. Często uważają, że tylko oni mają rację w kwestii wychowywania dzieci, karmienia dzieci czy sposobu utrzymywania dyscypliny. To nie są dobre zwyczaje. Gdy ktoś wychodzi z takiego założenia, to naprawdę trudno się porozumieć - podkreśla ekspertka.
Dodaje, że mieszkać z teściami powinniśmy jedynie w naprawdę wyjątkowych sytuacjach i każda ze stron musi być gotowa do zawierania kompromisów.
Polacy żyją w ciasnocie
Z danych Eurostatu, przytoczonych w raporcie HRE, wynika, że statystyczny Polak żyje na 29 metrach kwadratowych. To mniej niż zalecają eksperci, którzy wyliczyli, że mieszkająca samotnie osoba powinna mieć do dyspozycji co najmniej 40 m kw. Każda kolejna - dodatkowe 20. Jak łatwo obliczyć, rodzina z dwójką dzieci powinna mieszkać na minimum stu, a z trójką - 120 metrach kwadratowych.
- Ważną kwestią jest to, z kim mieszkamy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską psychoterapeuta Paweł Droździak. - Inaczej wygląda to w przypadku pary z dziećmi, a inaczej w przypadku pary z teściami. Brak prywatności, intymności, konieczność ciągłych kompromisów i konflikty mogą prowadzić do permanentnego stresu - zaznacza psycholog.
Dodaje, że człowiek, aby czerpać satysfakcję z życia, musi spełniać swoje podstawowe potrzeby, mieć możliwość pracy, wypoczynku czy zaproszenia znajomych. Te nie zawsze są zrealizowane, gdy dzielimy mieszkanie z rodzicami.
Pozytywnym aspektem jest to, że sytuacja na rynku nieruchomości się poprawia, co pokazuje doroczny raport Narodowego Banku Polskiego. W 2023 r. w Polsce było 420 mieszkań na 1000 mieszkańców w porównaniu do 412 w 2022 r. i około 350 w 2010 r. Zwiększyła się przeciętna powierzchnia użytkowa mieszkania przypadająca na osobę: do 31,7 mkw. z 31,1 mkw. w 2022 r. i 25 mkw. w 2010 r.
Dla porównania średnio w UE przypada 514 lokali na 1000 mieszkańców, a przeciętna powierzchnia mieszkania na osobę to niemal 42 m kw. Jak podaje Money.pl rekordzistami pod tym względem są kraje z południa UE: Bułgaria, Chorwacja, Portugalia, Hiszpania, Francja i Włochy.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski (agnieszka.wozniak@grupawp.pl)