"Jak w więzieniu". Studenci załamani ofertami mieszkań
- Jedyną opcją był powrót do rodziców, przynajmniej na kilka miesięcy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Klaudia, studentka z Wrocławia. Jest jedną z osób, której nie udało się wynająć mieszkania na rok akademicki. Ofert wynajmu jest coraz mniej, a ceny są zabójcze.
07.10.2024 | aktual.: 07.10.2024 15:08
Sytuacja na rynku mieszkaniowym nie ulega poprawie. Z największym problemem związanym z wynajmem pokoju lub mieszkania zmagają się obecnie studenci, którzy właśnie rozpoczęli rok akademicki. Jak mówią w rozmowie z Wirtualną Polską, z roku na rok jest coraz gorzej. "Normalnych" ofert dla studentów nie ma wcale tak wiele, a jeżeli są - albo wyglądają jak rodem z PRL-u, albo ich właściciele życzą sobie nieosiągalne dla studentów kwoty. Jeden z nich chce aż 2,8 tys. zł miesięcznie za 15 mkw.
"Jak w więzieniu"
Justyna rozpoczyna pierwszy rok studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od października chciała przeprowadzić się do Krakowa, aby nie musieć codziennie dojeżdżać i oprócz studiowania zacząć także pracować. Niestety, jej plan - przynajmniej jak na razie - jest nie do zrealizowania.
- Na początku myślałam o wynajęciu pokoju w mieszkaniu z innymi osobami, ale boję się trochę mieszkać z obcymi. Nasłuchałam się sporo historii o tym, jak to jest mieszkać z nieznajomymi, nawet dziewczynami, do jakich sytuacji dochodzi, jakie są kłótnie, problemy z płatnościami. Więc zrezygnowałam. Na kawalerkę mnie nie stać ze względu na ceny. Postanowiłam spróbować wynająć minikawalerkę - opowiada Justyna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poszukiwania zaczęła od oglądania ofert mikrokawalerek po remoncie.
- Na jednej ze stron, na które wrzucane są oferty mieszkań na wynajem, było chyba z 10 mikrokawalerek. Jak na Kraków, to wcale nie tak dużo, bo studentów są tysiące. Wiele z nich faktycznie było odnowionych, ale przez to bardzo drogich. Za 13-14 mkw. w tym roku płaci się od ok. dwóch tys. zł wzwyż. Czasem oddzielnie dolicza się czynsz i płatności za media. Plus kaucja także dwa tys. zł. Kogo na to stać? - pyta.
Z tego względu zaczęła oglądać oferty najtańszych wynajmów. Szybko jednak zrezygnowała.
- Dodałam się do grupy w mediach społecznościowych z tanimi wynajmami. Tam znalazłam ofertę, gdzie małżeństwo oferowało dwie mikrokawalerki, które zrobili w domu jednorodzinnym. Pomysł wydawał mi się dobry, dopóki tam nie poszłam i tego nie zobaczyłam - mówi.
Oferowane przez małżeństwo mikrokawalerki były zrobione w ich domowej piwnicy.
- Piwnica, do której było oddzielne wejście, została podzielona na pół, trochę odnowiona i zaoferowana jako dwie mikrokawalerki. Był tam dostęp do kuchni i łazienki, ale w żadnej z nich nie było okna. Od razu wiedziałam, że to nie dla mnie, bo czułabym się tam jak w więzieniu - zaznacza Justyna.
Oferta zamieszczona przez małżeństwo szybko zniknęła. Studentka nie wie jednak, czy ich mikrokawalerki zostały aż tak szybko wynajęte, czy powód był może inny. Niektórzy członkowie grup w mediach społecznościowych bardzo często zgłaszają platformom tego typu ogłoszenia - kiedy tak, jak w tym przypadku, ktoś miałby mieszkać w piwnicy.
Ostatecznie Justyna będzie dojeżdżała do Krakowa ze swojego rodzinnego miasteczka - przynajmniej przez pierwszy rok studiów. Jak wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską, nie chce przeznaczać pieniędzy na wynajem miejsca, w którym będzie czuła się źle.
Mikrokawalerki rozchodzą się najszybciej
Oliwia Walentynowicz, prawniczka i ekspertka ds. nieruchomości, tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską, że oferty dotyczące wynajmu mikrokawalerek są obecnie najbardziej "chodliwe". Trend, który przyszedł do nas z krajów zachodnich oraz Azji, zyskał w Polsce ogromną popularność. To z tego względu tak często można trafić na mieszkania lub części domów, które zostały podzielone na mniejsze kawalerki.
- Mikrokawalerki i mieszkania o niedużym metrażu cieszą się dużym wzięciem. W zakresie sprzedaży i wynajmu również jest to wyraźnie widoczne. Mieszkania o małym metrażu w dobrych lokalizacjach rozchodzą się najszybciej - mówi Walentynowicz.
Zauważa jednak, że niestety, ale właściciele tego typu lokali często - świadomie lub nie, łamią prawo. Od 2018 roku minimalna powierzchnia, jaką według polskiego prawa musi mieć lokal mieszkalny to 25 mkw. Co jednak należy podkreślić, istnieją od tego wyjątki.
- Prawo nie działa wstecz. Jeśli lokal powstał przed 2018 roku i jeszcze przed wejściem w życie przepisów liczył mniej niż 25 mkw. - pozostaje lokalem mieszkalnym, mimo że nie spełnia tego kryterium - tłumaczy.
"Podniósł czynsz o 500 zł"
Oliwa Walentynowicz stwierdza także, że nieciekawa sytuacja z pokojami i mieszkaniami dla studentów dotyczy nie tylko wielkości lokali, ale też ich cen. Te z roku na rok są coraz wyższe, a w stosunku do ubiegłego roku, w zależności od miasta, urosły nawet o 10 proc.
Właściciele mieszkań na wynajem pozwalają sobie na jeszcze większe podwyżki. Klaudia, studentka z Wrocławia, dwa miesiące temu musiała wyprowadzić się z 14-metrowej kawalerki, którą wynajmowała przez trzy lata, ponieważ właściciel poniósł cenę za wynajem do 2,5 tys. zł miesięcznie - o 500 zł więcej niż Klaudia płaciła przez ostatni rok.
- Właściciel mieszkania zadzwonił do mnie pod koniec czerwca z zapytaniem, czy będę chciała dalej wynajmować od niego mieszkanie. Kiedy odpowiedziałam, że tak, poinformował, że super, tylko musi trochę podnieść cenę. Zapytałam, o ile. Wtedy usłyszałam "o 500 zł". Wiedziałam już, że będę musiała z niego zrezygnować - mówi.
Klaudia próbowała jeszcze rozmawiać z właścicielem kawalerki na temat ceny. Niestety, nie chciał z niej zejść nawet o 100 zł. Zmuszona do poszukiwań nowego mieszkania, zaczęła przeglądać oferty. Żadna z nich nie była jednak niższa niż dwa tys. zł za miesiąc.
- Raz wybrałam się też na przegląd mieszkań z koleżanką, która, powiem wprost, ma więcej pieniędzy na wynajem mieszkania niż ja. To była mikrokawalerka w centrum Wrocławia. Pan życzył sobie z nią 2,8 tys. zł miesięcznie. Za 15 mkw. Z czymś takim się jeszcze nie spotkałam - dodaje.
"Wróciłam do rodziców"
Klaudia nie znalazła ostatecznie mieszkania na wynajem, które byłoby w dobrym stanie, za dobrą cenę. Tak jak Justyna, zauważa, że ofert mieszkań w "normalnych" cenach, na które byłoby stać studentów, jest coraz mniej. Akademiki także są zapełnione. Nie wszyscy mogą się do nich dostać, a warunki w nich też pozostawiają wiele do życzenia.
- Jedyną opcją był powrót do rodziców, przynajmniej na kilka miesięcy. Będę musiała dojeżdżać codziennie ok. 50 km do Wrocławia, ale innego wyjścia nie było - zauważa.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.