Zapytał, ile bierze za godzinę. "Czułam się brudna i winna"

Zapytał, ile bierze za godzinę. "Czułam się brudna i winna"

Catcalling to powszechny problem w Polsce; zdjęcie poglądowe
Catcalling to powszechny problem w Polsce; zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Sara Przepióra
06.06.2023 17:24, aktualizacja: 07.06.2023 06:13

Gwizdanie, słowne zaczepki, oceniające spojrzenia - kobiety codziennie muszą mierzyć się z seksistowskim zachowaniem ze strony mężczyzn. - Przez chwilę czułam się odpowiedzialna za to, że prowokuję ubiorem, ale potem uświadomiłam sobie, że nikt nie ma prawa do komentowania mojego wyglądu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Monika.

- "Taka śliczna i idzie sama. Może dołączę", "Chłop cię z domu wypuścił? Ja bym nie pozwolił", "Nie boisz się tak ubrana wychodzić z domu?" - Monika cytuje komentarze obcych mężczyzn, które słyszy niejednokrotnie, przechadzając się ulicą. - Kilka razy były to dość nachalne zaczepki. Niektórzy panowie chodzili za mną krok w krok - dodaje.

Monika nie reaguje na niestosowne zachowanie przechodniów. Jeszcze do niedawna wzburzała się na podobne komentarze, ale przekonała się, że próba dyskusji przynosi odwrotny skutek.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Wydają się wręcz zachęcani do wyrażania kolejnych opinii dotyczących mojego wyglądu - mówi i podkreśla, że czuje wówczas jednocześnie złość i zmieszanie. Nie jest w tych uczuciach odosobniona.

Z molestowaniem werbalnym mierzy się w Polsce wiele kobiet. Z opracowania "Molestowanie w miejscach publicznych", stworzonego przez Gretę Gober i Joannę Roszak, wynika, że aż 85 proc. respondentek przyznało, że było ofiarami słownej agresji ze strony mężczyzn. Autorki raportu zaznaczają jednak, że zachowania podpadające pod kategorię molestowania w przestrzeni publicznej są w naszym społeczeństwie aprobowane kulturowo.

"Bez zmiany postaw wobec przemocy i przełamania bariery milczenia nie możemy liczyć na jej wyrugowanie z naszej przestrzeni publicznej" - podsumowują.

"Nikt nie przejął się tym, że mężczyźni napastują przerażone nastolatki"

Pierwszy raz z komentarzami o seksualnym charakterze Patrycja Skrzyniarz zetknęła się, gdy miała zaledwie 16 lat. Było ciepłe lato. Szła z ojcem przez miasto. Miała na sobie szorty, bluzkę z dłuższym rękawem, z zamkiem na dekolcie.

- Minął nas mężczyzna w wieku mojego taty. Odwrócił się, zagwizdał i wycedził: "ale bym brał". Na szczęście ojciec od razu zareagował i zrugał przechodnia. Po krótkiej awanturze aż cały dygotał z nerwów. Ja byłam w szoku i czułam obrzydzenie - wspomina.

To niejedyny przypadek, gdy przypadkowy mężczyzna sprawił, że Patrycja poczuła się ze sobą fatalnie. - Mam wrażenie, że przyciągam takie sytuacje od lat - przyznaje, po czym wskazuje, że już jako nastolatka słyszała od dorosłych mężczyzn komentarze o seksualnym charakterze.

- Wracałam z koleżanką z basenu, miałyśmy mokre włosy, ale byłyśmy obie ubrane w spódniczki jeansowe i topy. Stanęłyśmy na przystanku. Nagle podjechał samochód. Pasażer otworzył szybę i zapytał, ile bierzemy za godzinę, śmiejąc się przy tym i mierząc nas wzrokiem. Próbowali zachęcać, żebyśmy wsiadły do auta. Czułam się brudna i winna, że nieodpowiednio ubrałam się na basen - wyznaje.

Kobiecie najtrudniej jest z perspektywy czasu zrozumieć obojętność ludzi. - Masa osób stała razem z nami na przystanku. Zignorowali całe zajście. Nikt nie przejął się, że mężczyźni napastują przerażone nastolatki - dodaje.

Teraz Patrycja nie pozwala innym na przemoc werbalną. Przyznaje, że wciąż zdarzają się jej podobne sytuacje, ale potrafi śmiało postawić granicę. - Zawsze zagorzale dyskutuję z agresorami. Niemal za każdym razem reagują kontratakiem, wyzywając mnie od najgorszych. Jakbym nie miała prawa się bronić, ale za to musiała karnie przyjmować ich "komplementy" - kwituje.

Społeczne przyzwolenie

Adwokatka Aleksandra Wejdelek-Bziuk podkreśla, że kobiety doświadczające przemocy werbalnej lub niewerbalnej w pierwszej kolejności dążą do zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Próbują szybko zapomnieć o zajściu i niechętnie zgłaszają takie występki policji.

- Nie zawsze kobieta jest w stanie przeciwstawić się agresji, nawet tej słownej, przez strach. Niemniej jednak bierna postawa przyczynia się do tego, że ww. zachowania pozostają bezkarne - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Jeśli wiemy, kim jest sprawca i chcemy dojść do sprawiedliwości, możemy zgłosić naganne zachowanie organom ścigania - zarówno poprzez wizytę na posterunku, jak i pisemnie - dodaje.

- Nie mówię tu tylko o przemocy werbalnej, ale też znacznie trudniejszych przypadkach. W Polsce wciąż przyzwalamy społecznie na tego typu zachowania, a przecież tzw. catcalling, czyli napastliwe słowa o erotycznym charakterze, mogą prowadzić do stalkingu. Nawet wtedy niełatwo o wszczęcie postępowania wobec sprawcy, nie mówiąc o doprowadzeniu sprawy do końca - podsumowuje.

Od komentarzy po rękoczyny

Ania przez długi czas nie radziła sobie z komentarzami, jakie słyszała na temat swojego wyglądu od obcych mężczyzn. - Jak tylko widziałam grupkę robotników czy nawet mężczyzn od tak stojących i rozmawiających, zawsze przyspieszałam kroku, drętwiałam z nerwów. Miałam w sobie irracjonalny lęk, że coś mi zrobią - mówi w rozmowie z WP.

Gdy ubierała się w letnie ubrania, słyszała na swój temat niewybredne uwagi. - "Seksownie wyglądasz", "Szkoda, że sukienka nie jest jeszcze krótsza" "Jesteś wolna?" - czułam, że jestem sama sobie winna - mówi. Z czasem nabrała pewności siebie, ale nigdy nie zdobyła się na odwagę, żeby zawalczyć o własne prawa.

- Po prostu odpuszczam. Ignorowanie seksistowskich komentarzy jest najlepszą metodą, żeby nie wplątać się w niebezpieczną sytuację. Faceci tylko popisują się przed kolegami, próbują połechtać swoje ego. Staram się sobie tłumaczyć, że mój wygląd nie ma tu znaczenia - dodaje.

Catcalling nie jest niewinnym zjawiskiem dla Pauliny. Ma biust w rozmiarze E i nawet gdy nie stara się go podkreślić ubiorem, przyciąga uwagę otoczenia. - Każde przejście obok grupy mężczyzn wiąże się dla mnie z ogromnym stresem. Nie mogę uspokoić oddechu, nogi się pode mną łamią, mam ochotę się schować - wyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską.

Paulina przywołuje najgorszą sytuację. Wracała z pracy do domu. Codziennie wybiera tę samą drogę przez park. Pewnego dnia mijała grupę robotników, którzy wymieniali kostkę brukową. Miała na sobie nieco bardziej opięty t-shirt i szorty. Przyśpieszyła kroku, przerażona wizją konfrontacji z mężczyznami. Budowlańcy jednak nie odpuścili.

- "Masz cycki jak donice" - usłyszałam od nich. Cmokali, śmiali się, przyklaskiwali sobie, gdy któryś rzucił równie obleśną uwagę na temat mojego wyglądu. Próbowałam ich ominąć, ale jeden z nich wyskoczył nagle za mną, łapiąc mnie za pośladek. Instynktownie się odwinęłam, popychając go na chodnik. Po wszystkim uciekłam speszona - kwituje ze smutkiem w głosie.

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (595)
Zobacz także