Zaręczyny tak, ale później!
Nie każda kobieta jest od początku związku przekonana, czy chce się zaręczać i brać ślub. Tak, to prawda, że jeśli się kocha, teoretycznie nie powinno być problemu. Warto jednak zwrócić uwagę na słowo "teoretycznie". Bo problemy, nawet w tak podniosłej, romantycznej chwili, można mnożyć. Kobieta, zresztą tak samo jak mężczyzna, ma prawo spanikować!
Nie każda kobieta jest od początku związku przekonana, czy chce się zaręczać i brać ślub. Tak, to prawda, że jeśli się kocha, teoretycznie nie powinno być problemu. Warto jednak zwrócić uwagę na słowo "teoretycznie". Bo problemy, nawet w tak podniosłej, romantycznej chwili, można mnożyć. Kobieta, zresztą tak samo jak mężczyzna, ma prawo spanikować, nie mieć przemyślanej tej kwestii, odnosić się sceptycznie do instytucji małżeństwa, czy zwyczajnie nie być gotową. Nie musi to znaczyć, że nie kocha swojego partnera. Może być po prostu zaskoczona lub nie wyobrażać sobie swojego ślubu w ogóle.
Kiedy swaty, zaloty, narzeczeństwo i sam ślub były wyraźnie skodyfikowane przez tradycję, sprawa była prostsza. Istniały sposoby, żeby pokazać konkurentowi i jego rodzinie, że nie jest mile widziany w domu niedoszłej narzeczonej.
Jak pisze Hanna Szymanderska, w szlacheckim zwyczaju do odprawienia zalotnika nie trzeba było nawet słów. Zazwyczaj wystarczały same znaki konwencjonalne żeby pokazać, że dana kobieta nie trafi do łoża małżeńskiego z kawalerem. Wystarczyło na przykład powitać młodzieńca i jego rodzinę wieńcem grochowym lub zaserwować im w czasie obiadu jedną z wielu potraw oznaczających odrzucenie - np. czarną polewkę, czarną gęś, szary barszcz, szupienię (potrawę litewską z kaszy, grochu oraz słoniny lub boczku) i innych. Choć może wydawać się nam to śmieszne, takie znaki były doskonale czytelne i respektowane. Dlatego pomyłka w kuchni - przykładowo podanie nieszczęsnej czarnej polewki - mogła kosztować niedoszłą parę młodą szczęśliwe życie.
Trudna współczesność
Dziś niestety nie możemy zdać się na wieniec grochowy i subtelnie odrzucić nim oświadczyny. A jeśli dodatkowo nie chcemy rozstawać się z ukochanym, a jedynie odsunąć poważne decyzje w czasie, uniwersalnego sposobu nie ma.
- Kiedy mój chłopak przede mną klęczał, wiedziałam, na co się zanosi. Byliśmy razem od roku, ja go bardzo kochałam, ale byłam zwyczajnie zbyt młoda na ślub. Zanim zaczął cokolwiek mówić, obróciłam to wszystko w żart. Mówiłam mu "wstań głupolu", "zróbmy to kiedyś poważnie" i tak dalej… Myślałam, że będzie w porządku, zwłaszcza że on wiedział, jaki mam stosunek do małżeństwa. Ale nie było, kilka dni później mnie zostawił - opowiada Kasia.
Jedynym sposobem żeby odrzucić oświadczyny i nie skrzywdzić tym za bardzo partnera, jest dokładne, racjonalne i spokojne wytłumaczenie swojej sytuacji. Opowieść o tym, co się czuje. Danie argumentów przeciwko ślubowi, a przynajmniej ślubowi teraz.
Można również argumentować, że i tak nie ma się możliwości wzięcia ślubu - bo brakuje pieniędzy, czasu i tak dalej. Wtedy pomoże oświadczenie, że naszym zdaniem zaręczyny powinny prowadzić prosto do ślubu i narzeczeństwo nie powinno trwać latami. To wszystko i zapewnienie o miłości mogą pomóc mężczyźnie uporać się z szokiem odrzucenia. Nie muszą.
Nie ma uniwersalnego sposobu na przeprowadzenie takiej rozmowy. Potrzebne są w tym wielkie zasoby delikatności i empatii. Prawdopodobnie będzie się w tym miało do czynienia z urażoną dumą i czymś jeszcze gorszym: wątpliwościami partnera, czy aby na pewno się go kocha.
Lepiej zapobiegać niż odkręcać
Znane powiedzenie mówi, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Tak również jest w przypadku, w którym spodziewamy się, że niechciane jeszcze oświadczyny mogą mieć miejsce. Warto rozmawiać poważnie o związku, o swoich oczekiwaniach i planach, nie tylko dotyczących tego ważnego kroku. Kiedy otwarcie zgodzimy się na to, że z poważnymi decyzjami trzeba poczekać i będzie to obustronna decyzja, prawdopodobieństwo zaskoczenia jest dużo mniejsze.
Nie powinno się przyjmować oświadczyn, jeśli nie jest się pewnym, czy na pewno chce się stanąć przed ołtarzem. Z drugiej strony, odrzucenie ich było - i często dalej jest - jednoznacznym sygnałem dla zakończenia związku. Trzeba liczyć się z tym, że nawet jeśli uruchomimy wszystkie pokłady emocjonalnej dyplomacji, bardzo skrzywdzimy swojego mężczyznę. I jeśli zostanie przy nas, z obawy przed odrzuceniem może drugi raz nie spróbować prosić o rękę. Nawet wtedy, kiedy już będziemy gotowe na kolejny krok w związku.
(bb)