Zbigniew i Krystyna Wodeccy byli małżeństwem przez 48 lat. Oto historia ich miłości
Nagła śmierć Zbigniewa Wodeckiego była dla wielu Polaków ciosem. Charyzmatyczny muzyk koncertował właściwie do końca – odwiedzał miasta i miasteczka w całym kraju. Zawsze wracał jednak w jedno miejsce – do ukochanej żony Krystyny.
Ich małżeństwo w ogóle nie było medialne. Trwało 48 lat, a para doczekała się trójki dzieci: Pawła, Katarzyny i Joanny.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Poznali się w 1970 roku w krakowskiej Piwnicy pod Baranami, gdy Wodecki miał zaledwie 20 lat. Pani Krystyna była wówczas studentką geologii i podziwiała grę młodego skrzypka z burzą pięknych loków. Podobno gdy dostrzegł piękną brunetkę, zaczął grać z taką pasją, że w jego skrzypcach popękały wszystkie struny.
Ślub wzięli już kilka miesięcy później i zamieszkali w niewielkim mieszkanku. Na ich weselu bawiła się cała krakowska bohema. To właśnie wczesna miłość Wodeckich zainspirowała Wojciecha Młynarskiego do napisania piosenki "Lubię wracać tam, gdzie byłem" – jednego z największych przebojów wykonywanych przez pana Zbigniewa.
Kariera kontra rodzina
Na świat szybko przyszły dzieci, a pieczę nad nimi niemal całkowicie przejęła pani Krystyna. Kariera Wodeckiego nabierała bowiem rozpędu.
- Kiedyś z żoną doszliśmy do wniosku, że dzięki temu, iż tak często byłem nieobecny, nasz związek tak długo trwa. Gdyby nie tryb mojej pracy, pewnie byśmy się pozabijali, bo mamy zupełnie inne charaktery. A tak nie wchodzimy sobie w drogę i dzięki temu jesteśmy do dziś szczęśliwi – mówił muzyk w wywiadzie dla tygodnika "Na Żywo".
Pani Krystyna konsekwentnie stroniła od show-biznesu, choć chętnie utrzymywała kontakty z krakowskimi artystami. Stworzyła ciepły dom, do którego Wodecki zawsze wracał z wielką przyjemnością. Nic nie robiła sobie także z doniesień o romansach męża. On sam zaprzeczał, tłumacząc, że jest po prostu szarmancki i lubi rozmawiać z kobietami.
W jednym z wywiadów Zbigniew Wodecki nazwał swoją żonę "aniołem cierpliwości". W innej wyraził skruchę, że przez karierę zawodową nie mógł pomóc jej w opiece nad dziećmi. Czas, którego im nie poświęcił gdy były małe, nadrabiał z wnukami.
Gdy zachorował, to właśnie żona czuwała przy jego łóżku.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl