Ich związki skończyły się z hukiem. Szczęście było o krok
- Zdrada męża była dla mnie dużym ciosem. Udało mi się ustalić, kim jest kochanka męża, a także to, że sama jest mężatką - tak Hania wspomina ostatnie małżeńskie chwile z byłym mężem.
19.08.2021 13:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ból i wściekłość mieszały się z poczuciem niemocy. Hanna Wawrzak w obliczu udowodnionej zdrady postanowiła odnaleźć, być może niczego nieświadomego, męża kobiety, z którą zaczął ją zdradzać były mąż, i powiedzieć mu, co się dzieje. - Miała mało znane nazwisko, więc bez problemu odnalazłam na Facebooku domniemanego męża. Napisałam parę słów, ale niestety z powodu tego, że nie mieliśmy wspólnych znajomych, nie odczytał tej wiadomości - kobieta odpuściła temat, zapominając o całej sprawie. Jednak po miesiącu, kiedy mąż zdążył się wyprowadzić, otrzymała odpowiedź.
Połączeni w bólu
- Siedziałam wieczorem przy komputerze i doznałam szoku, gdy dostałam odpowiedź od Kamila, męża tej kobiety, wraz z numerem telefonu i prośbą o kontakt. Na drugi dzień zadzwoniłam, a że akurat za kilka dni miała odbyć się jego pierwsza rozprawa rozwodowa, to informacje, które chciałam przekazać, były mu bardzo na rękę - Hanna spotkała się z Kamilem jeszcze tego samego dnia, by omówić temat zdrady, jakiej dokonali na nich ich małżonkowie, proponując nawet, że jeśli zaistnieje potrzeba, będzie zeznawać przeciwko kobiecie i swojemu mężowi. Chociaż kierowała nią chęć zemsty, a spotkania z Kamilem krążyły głównie wokół tematów związanych ze sprawami rozwodowymi, to przy okazji okazało się, że łączy ich znacznie więcej niż tylko niewierni partnerzy.
- Może to bzdury, ale dla mnie ważne, mamy urodziny tego samego dnia, nasze babcie miały tak samo na imię. Oboje byliśmy zdradzeni i mieliśmy dzieci z tych związków. Zaczęliśmy się wzajemnie wspierać w tych trudnych chwilach. Rozmowy telefoniczne stawały się coraz dłuższe - trwały nawet po 6 godzin w nocy. W pewnym momencie dotarło do mnie, że rozmawiamy o całkiem innych rzeczach niż nasi byli partnerzy.
Następnym krokiem było spotkanie na wspólnym obiedzie. Spotkania były coraz częstsze, a uczucie coraz silniejsze. Pomimo wielu niewiadomych, wkrótce zostali parą i zamieszkali razem.
Chociaż zakochani musieli zmierzyć się ze złośliwymi komentarzami otoczenia, jakoby "zamienili się partnerami", a także przepowiedniami rychłego rozstania, to wiele osób z zaciekawieniem czekało na dalszy rozwój wydarzeń. Jednak czas płynął, a dramatyczne początki i okoliczności poznania popadły w zapomnienie. - Przeżyliśmy 2 rozwody i po 3 latach wzięliśmy ślub. Rodzina to zaakceptowała, z dziećmi również udało się nam zbudować dobrą i przyjazną relację. Kurz dawno opadł. To było przeznaczenie. Mogę śmiało powiedzieć, że to był najlepszy przypadek w życiu, jaki mnie spotkał - podsumowuje niesamowitą historię Hania.
Kamila, 36-latka z Poznania, również zmagała się z bólem po tym, jak były partner, który wcześniej obiecywał wspólne życie, spakował się i wyjechał za granicę, zostawiając ją z małym dzieckiem bez wsparcia finansowego. - Udawał, że przestaliśmy istnieć. Zero kontaktów. To też moja odpowiedzialność, bo wypierałam wcześniejsze sytuacje, kiedy źle mnie traktował. Po jednej z kłótni wyjechał, po czym wysłał SMS-a, w którym obwinił mnie za całe zło tego świata i tyle go widziałam - opowiada kobieta, która pozostała sama z palącymi rachunkami.
Po nieudanych próbach uzyskania wsparcia dla dziecka, za namową znajomych udała się do prawnika. - Byłam w rozsypce. Bardzo się bałam sądu i oczywiście ceny, jaką zapłacę za prawnika. Krzysiek, bo tak nazywał się polecony przez znajomą mecenas, zaproponował bardzo dogodną spłatę, dopiero po zasądzeniu alimentów - opowiada Kamila. Dodała, że oprócz prawnego wsparcia Krzysztof, który sam był w trakcie sprawy rozwodowej, okazał się bardzo empatycznym i ciepłym człowiekiem.
Coś się kończy, a coś się zaczyna
W miarę trwania obu spraw prawnik i jego klientka zaczęli zwierzać się ze wspólnych trudności, które oboje przychodzili. - Jemu też było ciężko. Żona zdradzała go dwa lata i zachodziło prawdopodobieństwo, że ich córka może wcale nie być jego dzieckiem. Szokiem było dla mnie to, że nie chciał wykonywać potwierdzenia ojcostwa i był nawet gotów płacić alimenty. Powiedział, że wynik nie jest mu do niczego potrzebny, bo to jego córka i nic tego nie zmieni. Zrozumiałam wtedy, że nie każdy facet jest podłym draniem - wspomina kobieta dodając, że ciężkie przeżycia bardzo ich zbliżyły i relacja znacznie wykroczyła poza formalne stosunki. - Od słowa do słowa umówiliśmy się na randkę. Znowu poczułam motyle w brzuchu. On też wyznał, że nie wie co się z nim dzieje, że się zakochał jak nastolatek - wspomina kobieta, dodając, że z racji bycia jego klientką umówili się, że z pogłębianiem związku poczekają do czasu rozwiązania obu spraw.
Dziś są małżeństwem i jak przyznaje Kamila, porzucenie przez niewiernego partnera było dla niej błogosławieństwem. - W tamtym związku, pomimo starań i mojego uczucia, byłam źle traktowana. Co bym zyskała, gdyby z nami został? Byłabym zdradzana i nieszczęśliwa, a teraz jestem doceniana i kochana. Mój obecny mąż to szóstka wygrana w lotka - kwituje.
Jak zauważa Marcin Mamontowicz, coach, zdrada partnera zawsze rzutuje na obraz samego siebie, nierzadko wpływając na tkwienie w niemocy i rozpamiętywanie przeszłości całymi latami. Taka sytuacja ma miejsce zwłaszcza gdy osoba zdradzona separuje się od innych.
- Kiedy pojawia się poczucie winy i pytania: co ze mną nie tak skoro wybrał/a kogoś innego, to są to dodatkowe ciosy w i tak już zachwiane poczucie własnej wartości. W takich chwilach nic tak nie pomaga, jak obecność innych osób. I chociaż faktem jest, że nastąpił koniec naszego świata, to paradoksalnie właśnie tu tkwi rozwiązanie. Jak mawiała moja babcia, "coś się skończyło, coś się zaczęło" i to jest podejście, które otwiera nam możliwości - tłumaczy Mamontowicz, podkreślając, że można nie licząc się już z byłym partnerem zacząć wszystko od nowa i zrobić rzeczy, które odłożyliśmy na zakurzoną półkę.
- Czy to będzie powrót do malowania obrazów, czy zapisanie się na kurs tanga, a może kupienie biletu na odkładaną podróż - warto zauważyć, jakie mamy możliwości wokół nas. Może sąsiad spod siódemki, który już 3 razy zapraszał na kawę, zasłużył na swoją szansę? W obliczu kryzysu patrzmy na możliwości, bo to potencjalne szanse na jutro, a nie wiadomo, czy szczęście nie stoi tuż za rogiem.