Pokochały "Piotrusiów Panów". "Zostawił mnie w momencie, gdy dowiedział się o ciąży"
Historią Magdaleny Stępień żyła cała Polska. Modelka została porzucona przez swojego partnera, znanego piłkarza, na chwilę przed porodem. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że mężczyzna już wcześniej miał problemy z wiernością. Dlaczego kobiety wikłają się w związki z mężczyznami, którzy mają taką przeszłość?
Historia stara jak świat. Zjawia się książę na białym koniu, rzuca świat do stóp, a gdy pojawiają się zobowiązania, znika jak kamfora. Kobiety są coraz bardziej wyemancypowane i świadome, a mimo to, wciąż nabierają się na słodkie słówka i obietnice "Piotrusiów Panów" - mężczyzn, którzy mimo fizycznej dojrzałości nie potrafią i nie chcą zachowywać się dorośle i odpowiedzialnie.
- Mam poczucie, że pomimo niezależności, wiele z nas jest ciągle naiwnych i wierzy w mgłę. Kiedyś nawet nazwałam to "syndromem Disneya", bo wychowane na opowieściach dla nastolatek zakładamy, że w życiu bez żadnej pracy stanie się cud i mężczyzna zmieni się nagle w obiekt naszych marzeń. A w prawdziwym życiu nic nie dzieje się samo. Jeżeli znamy historię braku lojalności, zdrad i znikania, to tym bardziej warto przepracować te sprawy, zanim podejmiemy decyzję o byciu razem, nie mówiąc o posiadaniu wspólnego dziecka - mówi w rozmowie z WP Kobieta Dorota Minta, psycholożka i psychoterapeutka zajmująca się między innymi terapią par.
"Nie mogę mu wybaczyć, że nie dał nam szansy"
Magdalena Stępień w rozmowie z WP Kobieta wspomina, że początki związku z piłkarzem nie zapowiadały problemów. - Ja się w nim bardzo zakochałam. Był dla mnie cudowny, bardzo o mnie dbał. Zdawałam sobie sprawę, jaką miał przeszłość, ale bardzo chciałam mu zaufać. Decyzja o ciąży była przemyślana - mówi modelka.
Związek był burzliwy, para często się kłóciła, młoda mama nie ukrywa, że nie radziła sobie z zazdrością, robiła awantury, próbowała kontrolować ukochanego. Huśtawki emocjonalne Magdaleny Stępień doprowadzały do awantur, para nie mogła znaleźć wspólnego języka.
- Wiem, że nie byłam ideałem, problemy z emocjami nasiliły się w ciąży, zrobiłam się podejrzliwa, może nawet na wyrost, ale bardzo się bałam, że go stracę. Sama wychowywałam się bez ojca, nie chciałam, żeby moje dziecko spotkało to samo - przyznaje celebrytka.
Magdalena Stępień zdawała sobie sprawę z problemów, dlatego zdecydowała się na terapię u psychoterapeuty. Myślała, że w ten sposób uratuje swój związek, nauczy się komunikować swoje potrzeby i obawy. Nie spodziewała się, że piłkarz ma zupełnie inne plany. - Powiedziałam mu, że zaczynam leczenie, byłam wtedy w ósmym miesiącu. Odpowiedział, że on już nie chce ze mną być, że "chce być szczęśliwy". Potem z Pudelka dowiedziałam się, że już wtedy spotykał się z inną kobietą - mówi Magdalena Stępień.
Młoda mama przyznaje, że nie potrafi się pogodzić z tym, że piłkarz nie chciał dać jej rodzinie szansy. Nie próbował się zmierzyć z problemami, od razu poszedł do innej kobiety. Myślała, że syn będzie miłością jego życia. Bardzo się pomyliła.
- Gdy dowiaduję się, że on miał wolny dzień i wolał jechać do nowej kobiety, zamiast odwiedzać syna, jestem podłamana. Nie tak wyobrażałam sobie pierwsze tygodnie z dzieckiem - podsumowuje młoda mama.
- Jak pokazują moje doświadczenia z pacjentkami, sygnały ostrzegawcze pojawiają się już na samym początku. Niestety, aura wyjątkowości, którą roztacza wokół nas "Piotruś Pan", powoduje, że ich nie zauważamy. Chcemy wierzyć w bajki, które ukształtowały w nas obraz miłości, chcemy być ciągle Kopciuszkami czy Śnieżkami. Nie sądzę, żeby kobieta mogła nauczyć takiego mężczyznę odpowiedzialności. Miłość, nawet ta najgorętsza, to zbyt mało. Może jedynie poprosić delikwenta, żeby udał się na psychoterapię i wrócił za dwa lata - komentuje Dorota Minta.
Czytaj także: Śmierć 19-latki w Katowicach. Na profilu dziewczyny pojawiło się mnóstwo negatywnych komentarzy
"Wiedziałam, że ma dwójkę dzieci z dwiema różnymi kobietami"
Martyna poznała Jacka w jednym ze stołecznych klubów. Chłopak wyróżniał się pewnością siebie - był duszą towarzystwa. - Zaczął ze mną flirtować. Sypał komplementami jak z rękawa. Nie odstępował na krok - wspomina Martyna. Dziewczyna na początku nie traktowała amanta poważnie, jednak on był bardzo zdeterminowany, wyciągnął od niej numer telefonu, a potem z uporem zapraszał na randki. - Muszę mu oddać, że bardzo o mnie zabiegał, dbał o romantyczną atmosferę, słuchał mnie i był bardzo czuły - mówi nasza bohaterka.
Psycholożka tłumaczy, dlaczego tak łatwo wpaść w sidła "Piotrusia Pana". - Przez pokolenia karmione byłyśmy legendą uroczego młodzieńca, który fantastycznie tańczy na balu albo zrywa nenufary. Bo przecież bohaterowie, którzy ciężko pracują, są solidni, są w powieściach przedstawiani jako nudni, często ośmieszani. Więc my, współczesne kobiety, ciągle poszukujemy takich bohaterów dla siebie. Zabawnych, beztroskich i barwnych. Ileż z nas zachwyci się Bogumiłem z "Nocy i dni"? - pyta ekspertka.
Jacek w środowisku miał opinię podrywacza, był ojcem dwójki dzieci, a każde z nich miało inną mamę. - Mówił, że to były "złe kobiety", że ciąże były elementem ich wyrachowanego planu. Grał na moich emocjach, a ja mu uwierzyłam - przyznaje Martyna. Związek rozwijał się w szybkim tempie. Para po miesiącu zamieszkała ze sobą, po dwóch coraz śmielej planowała przyszłość. - Mówił o zaręczynach, o ślubie - twierdzi bohaterka. Kobieta była przekonana, że Jacek się zmienił, że ich relacja jest wyjątkowa, że łączy ich wielkie uczucie. O poprzednich partnerkach starali się nie rozmawiać.
- Jacek wpadał wtedy w złość. Z dziećmi widywał się od wielkiego dzwonu, zazwyczaj, gdy nie miał już innego wyjścia. Alimenty płacił niechętnie, uważał, że jest wykorzystywany przez matki swoich dzieci - mówi nasza rozmówczyni.
- Nie zachęcałabym do konfrontacji z byłymi partnerkami, ale do zastanowienia się, jak nasz wybranek buduje relację z dzieckiem, czy poświęca mu czas albo, czy choćby płaci systematycznie alimenty - radzi psycholożka.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego, Martyna zaszła w ciążę. - To była wpadka, zawiodła antykoncepcja. Byłam przekonana, że Jacek się ucieszy. W końcu się kochaliśmy i planowaliśmy wspólne życie. Jednak on wpadł w furię, zaczął mnie wyzywać od "szmat", kwestionować swoje ojcostwo, wmawiał mi, że się puszczałam, a na końcu zasugerował aborcję - wspomina Martyna. Dla kobiety usunięcie ciąży nie wchodziło w grę. Jacek ostatecznie postanowił się wyprowadzić, nie interesowały go dalsze losy partnerki i potomka. Zmienił numer telefonu, zamieszkał w nowym miejscu, całkowicie odciął się od znajomych.
- Początek ciąży to było piekło, byłam przerażona wizją samotnego macierzyństwa, bałam się, że nie poradzę sobie finansowo, wzięłam dodatkowe zmiany jako kelnerka, żeby mieć na porządną opiekę lekarską i wyprawkę dla dziecka. Jacek nie pojawił się w szpitalu, nie zadzwonił nawet zapytać, jak się czujemy. Wiedziałam, że spotyka się już z kolejną kobietą - wspomina Martyna. Nasza bohaterka ułożyła sobie życie bez Jacka. Synek, Jaś, za swojego tatę uważa aktualnego partnera mamy. - Jestem szczęśliwa, bo mam wspaniałego syna, ale przestrzegam inne kobiety, tacy mężczyźni jak Jacek się nie zmieniają - podsumowuje Martyna.
Psycholożka mówi wprost, że żeby się zmienić, trzeba nad sobą pracować. - Tylko długotrwała terapia i konfrontacja z przeszłością może sprawić, że "Piotruś Pan" się zmieni. W innym wypadku to tylko mrzonki - mówi terapeutka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.