Żeńska strona esportu. Kobieta w świecie zawodowych graczy
Czy esport to rzeczywiście domena mężczyzn? Czy jest w nim miejsce dla kobiet? Rozmawiamy z Patrycją Tęczą, od lat związaną ze sceną esportową.
Patrycja "inn" Tęcza jest grafikiem. Dziś łączy ten zawód ze swoją wieloletnią pasją, czyli esportem, tworząc materiały dla Polskiej Ligi Esportowej, gdzie zajmuje stanowisko Art Director. Gdy śledzimy organizowane przez PLE rozgrywki Counter-Strike: Global Offensive, Valorant lub innych gier, często mamy przed oczami graficzne kreacje Patrycji.
Sławomir Serafin: Pracujesz w Polskiej Lidze Esportowej, ale to nie jest Twój pierwszy kontakt z profesjonalnym graniem. Jak to się zaczęło?
Patrycja Tęcza: Właściwie ciężko mi powiedzieć, kiedy moja droga skrzyżowała się z profesjonalną sceną. W wieku 10–12 lat zakładałam amatorskie organizacje z wielkimi ambicjami. Zarządzałam nimi, przy okazji ucząc się grafiki komputerowej. Powoli wspinałam się też po szczeblach poszczególnych organizacji esportowych, aż znalazłam się w miejscu, w którym jestem dzisiaj. Niestety nie pamiętam, kiedy dokładnie miałam pierwszy kontakt z profesjonalnymi graczami. Jako dziecko miałam jednak pod swoimi skrzydłami początkującego Grubego (obecnie PL123) i mouza (Honoris). Później w roli redaktorki i grafikczki dołączyłam do ALSEN-Teamu, w którym poznałam grającego jeszcze wtedy w CS’a Adama "DESTRU" Gila. Obecnie pracujemy razem w Polskiej Lidze Esportowej, co bardzo mnie cieszy.
Przeszłaś wszystkie szczeble esportowej kariery, od grania aż do organizowania. Co podobało Ci się najbardziej i co sprawiało najwięcej satysfakcji?
Zdecydowanie najbardziej podobało mi się zarządzanie drużyną, zaraz po tym organizowanie eventów. Dlaczego nie wspomniałam o grafice? To moje codzienne zajęcie nieprzerwanie od około 15 lat, więc bycie menadżerką drużyny i organizowanie turniejów było i jest dla mnie swoistą odskocznią od niego. Z racji na mój charakter czułam się w tym spełniona. Od zawsze uwielbiałam organizować przejazdy, zajmować się sprawami administracyjnymi, pilnować harmonogramu rozgrywek czy dbać o czyiś wizerunek.
Zawsze jednak wracam do grafiki. Żyję nią, a uczucie dumy i satysfakcji na widok swoich projektów przy wielkich nazwiskach, wydarzeniach lub w magazynie CD-ACTION potrafię czerpać tylko z pracy projektanta – i to bez względu na to, jak duży event udałoby mi się zorganizować czy jak bardzo udałoby mi się wypromować jakąś drużynę.
Niedawno zakończyły się Mistrzostwa Europy siatkarek, o których mówiły wszystkie media. A gdzie są mistrzostwa w esporcie kobiet?
To temat rzeka. Jest obecnie tym, o którym najmniej lubię rozmawiać. Kiedyś mogłam chodzić i opowiadać, jaka to jest superscena i jak bardzo dziewczyny są poszkodowane. Dzięki roli menadżera żeńskich drużyn poznałam to środowisko od podszewki i zmieniłam o nim zdanie.
Podjętych zostało kilka prób utworzenia mistrzostw Polski. Pierwsze były zorganizowane przez osobę prywatną – Med1337. Były pieniądze w puli, były fotele gamingowe dla zwycięzców. Liczba chętnych uczestniczek była tak niska, że owe rozgrywki o mało nie zostały anulowane. Dlaczego prawie żadna domagająca się turniejów dziewczyna nie wzięła udziału? Nie wiem.
ESL również podjął się organizacji Mistrzostw Polski w 2019 roku. Był piękny puchar, były finały lanowe, profesjonalne nagrywki i zdjęcia. Były pieniądze (15 tysięcy złotych dla zwycięzcy) i medialność. Miał być kolejny sezon i… Najpewniej rozgrywki nie cieszyły się takim zainteresowaniem, jakie zakładano. Dziewczyny same w sobie też nie bardzo dbają o swój kontakt z publiką. To nie ESL powinien zapewniać oglądalność, to dziewczyny swoją osobą i umiejętnościami powinny ściągać nowych odbiorców. Uważam, że do mistrzostw z prawdziwego zdarzenia jest jeszcze długa droga i nie jest ona usłana różami.
Czy kobieca liga Counter-Strike mogłaby stać się tak popularna, jak męska? Pod jakim warunkiem?
Oczywiście. Będę bardzo szczera, więc moja opinia może nie spodobać się każdemu. Najważniejszym warunkiem jest podniesienie poziomu umiejętności. O ile jest wiele dziewczyn, które skillem zawstydzą niejednego faceta, tak ich gra drużynowa leży, co przekłada się na niskie wyniki oglądalności. Taktyka żeńskiej drużyny na całą rundę to często tzw. standard w wykonaniu profesjonalnej męskiej drużyny.
Poza tym dodatkowym warunkiem mocno popularyzującym scenę poza samą grą, którego obecnie brakuje, jest większa ochota wyjścia dziewczyn do świata poprzez wywiady i aktywności inne niż samo streamowanie. Dziewczyny mają z tym ogromny problem, rzadko kiedy chcą się pokazać. Tłumaczenie, że to ma wpływ nie tylko na ich własną rozpoznawalność, ale także na wzbudzanie świadomości o czymś takim jak żeńska scena, niewiele przynosi.
Kobieca liga mogłaby być jednak swoistym buforem przed wykonaniem kroku naprzód i rywalizowaniu na równi z mężczyznami. Dziewczyny same mogłyby decydować, kiedy czułyby się gotowe wyjść ze swojej strefy komfortu i byłby to odpowiednik rozwijanej przez lata sceny męskiej. Mówię męska ze względu na to, że jest przez nich zdominowana, ale nie jest zamknięta na obecność kobiet. Zaczynało się na serwerach, później powstawały coraz to bardziej ambitne turnieje, rozwijane aż do dnia dzisiejszego. Tego na scenie żeńskiej brakuje.
Od kiedy pamiętam, istniały rozgrywki z serii Female Open (nazwa się zmieniała), gdzie dziewczyny przez pół roku rywalizowały tylko o konto Premium na platformie ESL. Grała tam europejska śmietanka, jedne z największych nazwisk. Organizatorzy nie wykorzystali tego faktu i nie próbowali podnosić rangi wydarzenia, aż rozgrywki przestały cieszyć się popularnością.
Chcę przez to powiedzieć, że nie zawsze tylko dziewczyny są winne temu, że scena nie rozwija się tak szybko, jakby każdy tego chciał. Nie ukrywam jednak, że drzemie w tym ogromny potencjał. Póki co obie strony utknęły w błędnym kole i sytuacja się nie zmieni, dopóki któraś ze stron nie będzie konsekwentna.
A może drużyny mieszane? Czy to dobry pomysł?
Jest to świetny pomysł! Dziewczyny miałyby wtedy szansę przeniknąć do męskiej drużyny, nauczyć się ich sposobu działania i myślenia, co szybko pozwoliłoby zebrać plony. Osobiście jestem fanką takiego konceptu, chociaż lubię podział na żeńską i męską scenę. Jest to raczej naturalne.
Esport to nadal świat zdominowany przez mężczyzn, ale w Polskiej Lidze Esportowej nie jesteś jedyna, prawda?
Nie jestem jedyna i bardzo mnie to cieszy! Pracuję z naprawdę pozytywnie zwariowanymi dziewczynami, które w mniejszym lub większym stopniu dopiero uczą się specyfiki tej branży. Jestem jednak bardzo wdzięczna za to, że to z nimi przyszło mi pracować. Każda z nich zajmuje się innym sektorem i muszę przyznać, że są świetne w tym, co robią. Dla mnie ich obowiązki to czarna magia.
Kiedyś wielka pasja, a dziś już tylko praca? Czy może dalej cię to kręci? Komu kibicujesz?
Kręci mnie to cały czas i będzie kręcić aż do grobowej deski! Czuję, że mam ogromne szczęście, mogąc rozwijać swoje pasje w ramach pracy, którymi bez wątpienia są sporty elektroniczne i grafika komputerowa. Patriotycznie kibicuję wszystkim polskim zawodnikom i drużynom, które dostaną się na zagraniczne turnieje. Nie ograniczam się do jednego zespołu.