Zespół stresu okołoplażowego. Większość na to choruje
Plaża, morze, słońce... brzmi jak raj. Niestety nie dla wszystkich - wiele kobiet wzdryga na samą myśl o publicznym odsłonięciu swojego ciała. Cierpią na tzw. "zespół stresu okołoplażowego", która na swoim blogu opisała Tatiana Mindewicz-Puacz, mentorka "Projektu Lady".
Najwcześniejsze objawy tej "choroby" pojawiają się wraz z pierwszymi promieniami wiosennego słońca. Wtedy rosną temperatury, a im więcej stopni Celsjusza, tym krótsze ubrania noszą kobiety. Proporcjonalnie do tego rośnie nasz stres związany z niedoskonałościami. Według Tatiany, to jest moment, w którym używamy "zestawu ratunkowego o nazwie 'do wakacji jeszcze zdążę'." Czyli spokojnie, mamy jeszcze trochę czasu na dopracowanie swojego ciała.
"Najcięższe symptomy choroby, takie jak rozdrażnienie naprzemiennie z apatią, irytacja, rezygnacja a nawet mdłości, zaczynają występować na kilka dni przed urlopem i nasilają się do momentu założenia stroju kąpielowego". I wtedy następuje apogeum - wyjście na plażę. I tutaj zaczyna się masakra. Bo już nic nie będzie miało wtedy znaczenia - ani to jak wyglądamy, ani to, co na tę plażę założymy - o ile nie będzie workiem. I tak, i tak będzie źle. Zatracamy zdolność obiektywnego postrzegania i patrzymy się na siebie zbyt krytycznym wzrokiem. Cały problem polega na tym, że te wady istnieją tylko w naszej głowie.
Wszystko sprowadza się do tego, żeby nie umieszczać siebie i swojego ciała w ciasnych wymaganiach idealnego świata. Przełom w zrozumieniu tego, nastąpił u Tatiany z momentem spotkania Mariji - zadowolonej ze swojego ciała Hiszpanki, która roztaczała niezwykłą aurę wokół siebie. Dlatego, że jej kobiecość nie opierała się na idealnym ciele.
"Nie pierwszy raz byłam świadkiem podobnych scen. Młodzi ludzie, spędzający wspólnie czas na plaży, uśmiechnięci i radośni. Jednak tym razem zobaczyłam coś więcej. Nieskrępowaną kompleksami, magnetyczną kobiecość w czystej postaci. Marija z całą pewnością nie chorowała na 'zespół stresu okołoplażowego'. Powiem więcej, jej zachowanie było dla mnie jak pierwsza dawka lekarstwa. Do tej pory, chcąc uporać się z własnymi niedoskonałościami powtarzałam sobie w myślach, że wygląd nie jest najważniejszy" - pisze Tatiana. Brzmi prosto, ale wiadomo - łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Czasem jednak, powtarzanie do znudzenia takich oczywistych rzeczy, jest potrzebne. Bo te najbardziej magnetyzujące kobiety, to nie te idealne - tylko pewne siebie kobiety.
Jedna z dziewczyn pracujących z okładkami modowych czasopism, powiedziała kiedyś, że nawet Beyonce w gazecie nie wygląda tak jak Beyonce. Może warto o tym pamiętać, szczególnie, gdy zaczyna się sezon na roznegliżowane zdjęcia w mediach społecznościowych. Wtedy będziemy w stanie zwalczyć nasz "zespół stresu okołoplażowego".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl