Znalazła męża w biurze matrymonialnym. "Apkom randkowym nie ufam"

- Mój mąż zaimponował mi tym, że jest niesamowicie sprawczy - mówi Beata Tadla w niedawnym wywiadzie. Dziennikarka poznała ukochanego dzięki swatce. - Uparła się, że do siebie pasujemy. Powiedziała – niech państwo spróbują!

Beata Tadla
Beata Tadla
Źródło zdjęć: © AKPA

16.10.2024 | aktual.: 16.10.2024 13:39

Choć istnieje wiele aplikacji randkowych i algorytmów kojarzących ludzi na podstawie preferencji, wiele osób podchodzi do tych technologii z nieufnością. Jedną z nich jest Beata Tadla, znana dziennikarka, która postanowiła poszukać miłości w sposób, który nie opiera się na nowoczesnych technologiach. Jak przyznała w rozmowie z Anną Augustyn-Protas w podcaście "Ukryte piękno" redakcji "Zwierciadła", męża znalazła dzięki swatce z biura matrymonialnego.

Tadla skorzystała z biura matrymonialnego

Tadla nie ukrywa, że do aplikacji randkowych podchodzi z dystansem. - Historia jest taka, że mój obecny mąż w tym samym czasie co ja - ja w Warszawie, on w Szczecinie - pomyślał, że kiedyś były takie biura "Pan pozna Panią, Pani pozna Pana", a dzisiaj są portale randkowe i algorytmy, w które ja w ogóle nie wierzę. I znalazłam takie biuro – opowiada dziennikarka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To, co odróżnia biuro matrymonialne od aplikacji randkowych to udział żywej osoby – swatki.

- Tam jest swatka. Taka prawdziwa. Nie algorytm czy sztuczna inteligencja. Prawdziwa, żywa osoba, która tworzy profil, która proponuje osoby, które jej zdaniem pasują do siebie. Apkom randkowym nie ufam – tłumaczy.

Tadla docenia tę bardziej tradycyjną metodę kojarzenia ludzi, która polega na osobistym zaangażowaniu i uwzględnieniu indywidualnych cech charakteru.

- Kobieta ma tę przewagę, że to ona decyduje, czy zaproponowany jej mężczyzna może do niej zadzwonić. Najpierw dowiadujesz się, kim jest ta osoba – co lubi, a czego nie lubi. Więc chyba ta droga poznawania się mocno skraca. To dobrze, bo perspektywa też jest krótsza w naszym wieku - opowiada.

Tadla poznała męża przez swatkę

Choć odległość między Warszawą a Szczecinem mogła stanowić przeszkodę, swatka była przekonana, że Tadla i jej przyszły mąż są sobie przeznaczeni. - Swatka się uparła, że do siebie pasujemy. Powiedziała – niech państwo spróbują - relacjonuje dziennikarka w podcaście. Pierwsza rozmowa telefoniczna, trwająca ponad dwie godziny, zapoczątkowała wyjątkową relację. Kolejna rozmowa trwała aż osiem godzin.

- Mój mąż zaimponował mi tym, że jest niesamowicie sprawczy. Nie powiedział: "jak będę kiedyś w Warszawie, to się spotkamy - mówi Tadla.

Wręcz przeciwnie. Kiedy usłyszał, że dziennikarka wyjeżdża następnego dnia na wakacje, postanowił, że przyjedzie ze Szczecina na następny dzień. Wszystko działo się niesamowicie szybko. Zaledwie dwa miesiące później byli już zaręczeni, a po pół roku stanęli na ślubnym kobiercu.

Tadla zauważa, że jej mąż doskonale ją uzupełnia. - Mój mąż jest niesamowicie skuteczny, decyzyjny, w czym mnie uzupełnia. Ja obracam wszystko milion razy i w głowie, i w lustrze, mój mąż podejmuje decyzje bardzo szybko i dlatego nie chodzimy razem na zakupy - podsumowała za śmiechem.

© Materiały WP

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Zobacz także
Komentarze (2)