Znana aktorka znalazła swój sposób na doła w covidowej rzeczywistości. Robi cuda na talerzu
Andżelika Piechowiak jest aktorką znaną z wielu ról serialowych (m.in. "Lokatorzy") i teatralnych oraz właścicielką Agencji Produkcyjnej Palma. Pandemia zablokowała działalność tej branży, dlatego mama 2,5-letniej Wiktorii cały swój czas poświęca córce. Z warzyw i owoców tworzy postaci kobiet i przemyca dziecku opowieści o prawdziwym świecie.
01.04.2021 14:54
Andżelika Piechowiak podczas pandemii wpadła na genialny pomysł. To, co wymyśliła, zaskoczyło wszystkich użytkowników Instagrama. Specjalnie dla swojej córki przygotowuje kolorowe posiłki. Na talerzu tworzy postacie z jedzenia. Cieszą nie tylko oko.
Justyna Sokołowska, WP Kobieta: Skąd pomysł na takie kolorowe cuda na talerzu?
Andżelika Piechowiak: Jak każdej matce zależało mi na tym, żeby córka zapałała sympatią do różnego rodzaju owoców i warzyw. Pomyślałam sobie: a może by ją czymś zaskoczyć, co będzie jej sprawiało frajdę, zatrzyma przy talerzu dłużej i najważniejsze - przekona do nowych smaków?
Czy teraz jedzenie szybciej znika z talerza?
Cóż, wcale sobie nie pomogłam, jeśli chodzi o czas jedzenia, bo ono teraz trwa, trwa i trwa. Kiedy znika z talerza sukienka księżniczki z sałaty, to mała przesuwa sobie paluszkami inne elementy i sama próbuje coś układać z tych, które jeszcze pozostały. Z drugiej strony cieszę się, bo te owocowo-warzywne przekąski uruchamiają jej kreatywność i wyobraźnię i najważniejsze - zjada wszystko. A przecież o taki efekt mi chodziło.
Stajesz na wysokości zadania, by w diecie dziecka przemycić owoce i warzywa. To jest dość czasochłonne, a przy takim maluszku i tak jest przecież sporo zajęć…
Zaczęło mi to sprawiać przyjemność, bo to porusza także moją wyobraźnię i kreatywność. Muszę się jednak przez chwilę skupić i podłubać w tych małych elementach. Prawdopodobnie w tym roku poproszę "zajączka" o profesjonalny komplet noży, żeby mieć lepszy sprzęt do wykrajania różnych wzorów. Kiedy robię te postaci, to wbrew pozorom głowa odpoczywa.
Po tych cudach na talerzu można sądzić, że jesteś mistrzynią w kuchni. Chyba nie należysz do osób, które, jak to się mówi, przypalają wodę na herbatę?
Nigdy nie byłam osobą, która dużo czasu spędzała w kuchni. Zawsze podziwiałam kobiety, które świetnie gotują trzydaniowe obiady dla całej rodziny, pieką wymyślne ciasta. To wyjątkowa umiejętność, bo do wszystkiego trzeba mieć w życiu talent. Jedna osoba zrobi według tego samego przepisu dzieło, a inna coś, co nie będzie jadalne. Na gotowanie nigdy nie miałam dużo czasu i ten temat traktowałam po macoszemu.
To jak to się stało, że nagle objawił się ten talent?
Na pewno to nie talent kulinarny, ale raczej wyobraźnia plastyczna mi pomaga. Zawsze lubiłam rysować, malować, rzeźbić, już jako dziecko robiłam teatralne pacynki na szydełku. Tutaj właściwie nic nie musisz wiedzieć o gotowaniu, żeby wyczarować coś intrygującego. To kwestia, jak wyobrazisz sobie daną postać, wytniesz ją z dostępnych produktów i atrakcyjnie dobierzesz kolory. To genialny sposób, żeby ukryć, że ma się przysłowiowe dwie lewe ręce w kuchni.
Za pomocą tych warzywno-owocowych przekąsek pokazałaś różne oblicza kobiecości. Co się za tym kryje?
Kiedy stoisz nad tym pustym talerzem i masz zrobić kolejną księżniczkę, to nie wydaje ci się to atrakcyjnym tematem, no bo ile ciekawych księżniczek możesz wymyślić. Ale jak wyobrazisz sobie np. Brazylijkę, to już ci się otwierają w głowie ciekawe obrazy, może Rio de Janeiro, karnawał, kosz owoców na głowie. Oczywiście myślisz wtedy stereotypami, ale to dobry punkt wyjścia. Zdecydowanie łatwiej jest coś wykombinować, mając w głowie wizerunek konkretnej kobiety. U nas to jest już jak rytuał, mała zasłania oczy, ja stawiam przed nią talerz z gotową postacią, potem ona otwiera oczy i pytam, kto to jest. Wtedy możemy sobie porozmawiać o tym, kim jest ta pani, czym się zajmuje, gdzie mieszka...
Czy to znaczy, że nie opowiadasz dziecku bajek?
Owszem, oglądamy razem bajki, choćby jej ulubioną "Maszę i niedźwiedzia". Przede wszystkim bardzo dużo bajek czytamy, ale opowieści w nich zawarte to cudowny świat oparty na abstrakcyjnej wyobraźni i mało mający wspólnego z tym rzeczywistym, który przecież tez jest szalenie ciekawy i barwny. Żeby trochę jej o nim więcej opowiedzieć, mogę wykorzystać choćby taki moment jak wspólny posiłek. Poza tym to przede wszystkim sposób na pokonanie słynnego dziecięcego "nie chcę", kiedy trzeba spróbować czegoś nowego.
Wiktoria na przykład nie przepadała za kukurydzą, ale ostatnio zrobiłam przekąski pt. "Cztery pory roku" i kwiatowa wiosna zawierała w sobie sporo kukurydzy. O dziwo okazało się, że w tej postaci kukurydza zyskała akceptację. Co prawda musiałam wyciskać poszczególne ziarenka kukurydzy z łupinek, a to - delikatnie mówiąc - dość drobiazgowa robota! Ale co zrobić, skoro środek kukurydzy jadła, a łupinek nie. Dzięki temu jednak pierwszy krok ku pełnej akceptacji tego żółtego warzywa został dokonany.
Nigdy nie dajesz dziecku do gryzienia popularnych chrupek kukurydzianych czy paluszków?
Znajomi do mnie piszą, że to niemożliwe, żeby ona to wszystko jadła, te oliwki, kiszone ogórki, ciemne pomidory. A jednak je, całe postaci znikają z talerza, choć nigdy nie stoję nad nią i nie mówię: "Zjedz do końca". Sama byłam takim dzieckiem, które pilnowano, żebym wszystko ładnie zjadała i bardzo tego nie cierpiałam. Cieszę się jednak, że mogę jej przekazać to, że warzywa i owoce to jest podstawa jedzenia. Kiedy więc chce coś zjeść między posiłkami, to chwyta owoc czy warzywo, a nie ciastko czy chipsa, które zapychają, a nie są ani zdrowe, ani wartościowe. Dlatego też nie idę na łatwiznę.
Przeczytaj: Poruszyła nas historia pani Izabelli. Sprawdziliśmy, ile trzeba czekać na wizytę u psychiatry
Wygląda na to, że za chwilę trafisz do szuflady z napisem "ekspertka kulinarna"…
Zadziwił mnie mocno ten niezwykle sympatyczny odbiór moich pomysłów. Śmieję się, że nigdy nie miałam tylu tak zachwycających recenzji aktorskich, jak teraz w kwestii przekąsek dla dziecka. Przezabawne, że dostaję mnóstwo wiadomości z różnymi zdjęciami czy nagraniami wyszukanymi przez znajomych z tzw. inspiracjami czy prawdziwymi dziełami sztuki wyrzeźbionymi w jedzeniu. Szczególnie piękne są te trójwymiarowe propozycje, ale ja na razie nie próbuję iść w tę stronę.
Domyślam się, że w związku z pandemią COVID-19 masz więcej czasu na to, żeby uzewnętrzniać swoje talenty plastyczno-kulinarne.
Cóż… Czasem się śmieję, że nie wiem, kiedy ja miałam czas na pracę, póki nie było tej pandemii i lockdownu. Byłam przecież osobą potwornie zajętą, bo i prowadzenie firmy produkującej dla teatru, i intensywne granie w spektaklach, związane również z wyjazdami i wieczornymi wyjściami do warszawskich teatrów. Oczywiście korzystałam wtedy z pomocy niani, bo inaczej by się nie dało, ale kiedy rok temu weszłam w pełnoetatowe macierzyństwo, pomyślałam sobie: "Nieee, ja do tej pory nie wiedziałam, co to jest ciężka praca w domu...".
W sumie pracowałaś intensywnie niemal do ostatniego dnia przed porodem.
Jeszcze 17 września miałam premierę jako producent w Teatrze Kamienica, a 6 dni później już byłam na porodówce i rodziłam. Na szczęście mogłam pracować tak długo tylko dlatego, że bardzo dobrze znosiłam ciążę, nie miałam żadnych problemów, nawet jakichkolwiek dolegliwości, choćby standardowych porannych mdłości. Każdej kobiecie życzę takiego przebiegu ciąży.
Wielu aktorów z trudem znosi obecną sytuację, zamknięcie teatrów i brak pracy. Jak ty sobie z tym radzisz?
Przymusowe ograniczenie pracy ogarnęło cały świat i wszyscy musieliśmy się zatrzymać. Jednocześnie nagle dostałam nieograniczoną ilość czasu, który mogę spędzić z dzieckiem. Jest ono w takim wieku, kiedy każdy moment i każdy dzień jest istotny. Poczułam się więc trochę jak na zaległym urlopie macierzyńskim. Pewnie dlatego ominęło mnie jakieś przygnębienie, które udzieliło się wielu z nas.
Chciałabym oczywiście, żeby świat wrócił do normalności, nie da się długo żyć w strachu, poczuciu niepewności i braku perspektywy. Natomiast zdaję sobie sprawę, że ta normalność w moim środowisku będzie wracać bardzo długo i ten rytm pracy sprzed pandemii będzie się odradzał na pewno nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Będę chciała wrócić do pracy jak najszybciej się da, ale myślę, że inaczej będę już zarządzać swoim czasem spędzanym w domu, mądrzej i uważniej.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl