Żona była dla niego wszystkim. Odszedł miesiąc po jej śmierci
Marian Kociniak wraz z żoną Grażyną przeżyli wspólnie 50 lat. Mimo wzlotów i upadków tworzyli niezwykle zgrany duet. Śmierć żony była przyczyną załamania Kociniaka, który nie mógł pogodzić się z jej odejściem. Zmarł zaledwie cztery tygodnie później.
Marcin Kociniak poznał Grażynę Pliszczyńską po studiach. Aktor miał już za sobą wielką niespełnioną miłość, którą bardzo przeżył. Nie sądził, że jeszcze spotka go wielkie szczęście, choć z początku również nie będzie to łatwy związek.
"Przy niej inne kobiety traciły blask"
Kociniak i Pliszczyńska spotkali się, kiedy pani Grażyna była żoną operatora filmowego Andrzeja Gronau. Aktor i przyszły mąż dokładnie pamiętał te pierwsze spotkanie.
"Ona zasłoniła mi świat. Przy niej inne kobiety traciły blask" - wspominał w jednym z udzielanych wywiadów.
Przyszła para poznała się w 1961 roku. Pierwsze schadzki odbywały się w niewielkim pomieszczeniu w Teatrze Ateneum, gdzie przemieszkiwał Kociniak wraz z Romanem Wilhelmim.
"Stało tam łóżko, maleńki stolik, bo nic więcej się nie mieściło. Gdy było zbyt późno na powrót do Rembertowa, gdzie wtedy mieszkałem, często tam spałem. Najczęściej z Grażynką, na teatralnych kotarach" - wyznał Kociniak.
Związek rozwijał się, a jego przypieczętowanie nastąpiło w 1963 roku. Młode małżeństwo zamieszkało na warszawskiej Saskiej Kępie. Niedługo po ślubie zostali rodzicami Weroniki.
"Gdyby nie Grażynka, to już bym nie żył"
W wielu wywiadach aktor podkreślał, że żona była najważniejszą osobą w jego życiu, która wielokrotnie ratowała balującego Kociniaka z opresji. Pani Grażyna dbała o męża, tolerowała jego późne powroty do domu. W pewnym momencie jednak nie wytrzymała. Spakowała siebie oraz dzieci i wyjechała z nimi do Paryża. Aktor nie wyobrażał sobie życia bez rodziny i wybłagał, aby bliscy wrócili do domu. Sam obiecał, że zrezygnuje z imprezowego stylu życia. Tak też się stało, a para przeżyła jeszcze wiele wspólnych lat. Do 11 lutego 2016 rok, kiedy zmarła ukochana żona Kociniaka.
Znajomi oraz rodzina pana Mariana potwierdziła, że ten przeszedł wówczas załamanie. Mówił, że nie widzi sensu dalszej egzystencji. Nie zjawił się nawet na pogrzebie ani nie przyjmował kondolencji. Zmarł zaledwie miesiąc później, 17 marca.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!