Żona prezydenta Krakowa od lat chce pozostać anonimowa. Nam zdradza sekrety ich życia rodzinnego
Bycie żoną najdłużej urzędującego prezydenta w historii Krakowa nie jest łatwe. Jacek Majchrowski zasiada na fotelu prezydenta od 2002 roku. Polityk dużo pracuje i rzadko bywa w domu. Pani Barbara, która unika rozgłosu medialnego i lubi być anonimowa w mieście, od lat bezskutecznie prosi męża, aby już nie startował.
Barbara Majchrowska poznała swojego męża w Bibliotece Jagiellońskiej. Ona była tam pracownicą, a on czytelnikiem. Pan Jacek nieśmiało zabiegał o jej względy, dosiadał się w bufecie i posyłał zalotne spojrzenia. W końcu kobieta zwróciła na niego uwagę i tak zaczął się ich związek. - Jesteśmy małżeństwem już od 45 lat. Często żartuję, że wyszłam za mąż za mojego czytelnika – mówi pani Barbara w rozmowie z WP Kobieta.
Majchrowska przyznaje, że 71-letni mąż ma mało czasu dla rodziny. Praca doszczętnie go pochłonęła, a nawet, gdy chce znaleźć wolną chwilę, to napięty kalendarz to uniemożliwa - Wychodzi z domu przed 7 rano i wraca o 21, albo i później - przyznaje.
Kukła dziadka
Pani Barbara stara się, aby zmęczony mąż mógł zjeść coś ciepłego przed snem. W lodówce zawsze czeka na niego zupa, obojętnie jaka, bo prezydent nie jest wybredny. Przez wiele lat tradycją w domu państwa Majchrowskich było świeżo upieczone ciasto na weekend. Pani Basia zawsze była dobrą gospodynią i lubiła eksperymentować z nowymi daniami. - Teraz nie chce mi się już piec, bo mąż jest na diecie. W pewnym wieku trzeba już zwracać uwagę na to, co się je - twierdzi.
Majchrowscy mieszkają razem z synami. Jeden z nich ma żonę i dwójkę dzieci, a drugi wkrótce stanie na ślubnym kobiercu. Dom w Łagiewnikach składa się z trzech części i każda jest tak zaaranżowana, aby wszyscy mogli czuć się komfortowo. Prezydentowi bardzo zależało na tym, aby mieć rodzinę blisko siebie.
Wnuki tęsknią za dziadkiem i chciałyby spędzać z nim więcej czasu. Na szczęście jest jedna rzecz, która potrafi dać im namiastkę jego obecności. - W naszym domu stoi 1,5 metrowa kukła genialnie przypominająca Jacka. Ma krzaczaste brwi i szary garnitur - opowiada pani Barbara. Lalka trafiła do nich wiele lat temu po Reality Shopka Show (spektakl z udziałem polityków i artystów) w teatrze Groteska, w którym grał prezydent. - Gdy pierwszy raz zaproszono mojego męża do wzięcia udziału w tym wydarzeniu, to aby ułatwić mu zadanie, przygotowano kukłę. Co prawda pod koniec spektaklu Jacek wyszedł na scenę, ale wolał mieć wsparcie - opowiada pani Barbara. Sześcioletnia wnuczka jest zachwycona lalką. Często bierze ją i spaceruje po domu, wyobrażając sobie, że chodzi po parku z dziadkiem.
Łącznik między mieszkańcami a prezydentem
Pani Barbara unika rozgłosu i stara trzymać się z daleka od mediów. Do tego stopnia strzeże swojej prywatności, że nie zgodziła się na zamieszczenie zdjęcia w artykule. Mało kto rozpoznaje ją na ulicy, dlatego kobieta często jest świadkiem rozmów na tematy związane z Krakowem i doskonale wie, co ludzie sądzą na temat pracy jej męża. - W tramwaju czy w przychodni słyszę różne opowieści. Jeśli uważam, że są to istotne sprawy, to informuję o tym Jacka - przyznaje.
Zdarza się również, że mieszkańcy, którzy ją kojarzą, zwracają się z prośbami. - Na przykład chcą, żebym poinformowała męża o konieczności naprawy drogi. Ciężko jest im przebić się do urzędników z taką sprawą, a dziurawa jezdnia potrafi uprzykrzyć codzienne życie - opowiada pani Basia.
To właśnie żonie prezydenta spora część krakowian przypisywała zasługę przywrócenia tramwaju linii numer 8 na pierwotną trasę. - W zikicie (przyp. red.: Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu) pojawiły się nowe osoby, które chciały wprowadzać dużo zmian, niekoniecznie dobrych. Tramwaj przez kilkadziesiąt lat jeździł na tej samej trasie i ja, tak samo jak mieszkańcy, przyzwyczaiłam się do tego. W związku z tym prosiłam męża, aby wnioskował w tej sprawie - wspomina Barbara Majchrowska. Mieszkańcy pisali listy do prezydenta, żeby posłuchał rady żony. W końcu tak się stało, bo kto jak to, ale pani Barbara, od lat poruszająca się po mieście tramwajami, jest doskonale zorientowana w potrzebach pasażerów.
Prosi męża, żeby nie kandydował
Majchrowska troszczy się o zdrowie męża i doskonale wie, że prezydent się przepracowuje. Polityk też zdaje sobie sprawę z tego, że powinien odpocząć, lecz gdy zbliżają się kolejne wybory, to kieruje się innymi wartościami. - Tym razem rzeczywiście poważnie rozważał wycofanie się z polityki, ale aktualna sytuacja w mieście sprawiła, że zmienił zdanie - przyznaje pani Barbara. - Nie było odpowiedniego kontrkandydata dla Małgorzaty Wassermann. Środowisko krakowskie nalegało, aby wystartował - dodaje.
Pani Barbara czuła, że mąż może zwyciężyć w pierwszej turze, ponieważ jest kompetentny i ma duże doświadczenie w rządzeniu miastem. Kobieta uważa, że największymi zaletami prezydenta są spokój i racjonalne podejście do problemów. - Nie podejmuje pochopnych decyzji, wszystko wnikliwie analizuje, biorąc pod uwagę różne alternatywy - opowiada Barbara.
W życiu prywatnym też jest ułożony i zdyscyplinowany, ale jednocześnie ma duszę romantyka. - Lubi poezję, potrafi wyrecytować z pamięci wiersze Tuwima lub zanucić piosenkę, którą zna jeszcze z czasów młodości - zdradza.
Jacek Majchrowski w niedzielę zdobył 43,7 proc. głosów. To za mało, aby zwyciężyć w walce o fotel prezydenta miasta, dlatego w Krakowie odbędzie się druga tura. Jego główną rywalką jest Małgorzata Wassermann, na którą zagłosowało 33,6 proc. mieszkańców Krakowa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl