Partnerka Tomasza Mackiewicza o hejcie po śmierci męża. "Zaczęło się wykpiwanie, obrzucanie błotem"

Anna Solska-Mackiewicz: Zaczęło się wykpiwanie, obrzucanie błotem
Anna Solska-Mackiewicz: Zaczęło się wykpiwanie, obrzucanie błotem
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

28.01.2023 10:33, aktual.: 13.01.2024 12:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pięć lat temu cała Polska żyła tragedią, związaną z wejściem Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol na himalajski szczyt Nanga Parbat. Mackiewicz zginął, próbując spełnić swoje marzenie o jego zdobyciu. Dziś jego partnerka wspomina hejt i "nienawiść", z którymi się wówczas zmagała.

Styczeń, 2018 rok. Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol decydują się wspólnie zdobyć ośmiotysięcznik Nanga Parbat zimą, co kończy się tragedią. Tuż po wejściu okazuje się, że Mackiewicz powoli traci wzrok. Elisabeth Revol pomaga mu zejść z wysokości 7400 m na 7200 m, po czym zostaje zmuszona do samodzielnego zejścia z góry. Na pomoc ruszają im czterej himalaiści: Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor. Udaje im się uratować Revol. Mackiewicz na zawsze pozostaje na Nanga Parbat.

Partnerka Tomasza Mackiewicza mierzyła się z hejtem

Anna Solska-Mackiewicz podkreśliła w ostatnim wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", że do samego końca dawała partnerowi całkowite prawo do decydowania o samym sobie.

- Akceptuję, że odszedł, bo uważam, że taki jest mój los. W tym sensie jestem z tym pogodzona. Akceptuję to, co się wydarzyło, a jednocześnie odczuwam dojmujący brak, którego upływ czasu nie zmienia. Bardzo mi go brakuje i brakować nie przestanie. Może minąć pięć, dziesięć czy 15 lat, a mi dalej będzie żal, że nie idziemy już razem przez życie - przyznała.

Dramat związany ze śmiercią himalaisty nie był jedyną tragedią, jaką wtedy przeżywała.

- Ten straszny hejt i fala krytyki, która rozlała się po całej Polsce. Ta historia szybko stała się głośna dzięki akcji ratunkowej, co wzbudziło zainteresowanie różnych osób, niekoniecznie rozumiejących cokolwiek z himalaizmu, wspinania się w wysokich górach. I od razu zaczęło się wykpiwanie, obrzucanie błotem, pogarda, nienawiść. Nagle pojawił się hejt ze strony ludzi, którzy nic o nas nie wiedzieli, usłyszeli jedynie strzępki informacji, a chcieli nas osądzać. Nie potrafiłam pojąć, dlaczego ludzie są zdolni do takich reakcji - zdradziła także Solska-Mackiewicz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Dzięki wsparciu bliskich i rodziny, jak i dzieciom, przetrwała ten wyjątkowo trudny czas.

- Napędzało mnie też to, że miałam dla kogo się starać. Bo o dobre imię ojca walczy się przede wszystkim dla dzieci. To przede wszystkim one muszą się później doświadczać złych i przykrych rzeczy, mierzyć się z tym przez lata - powiedziała również w wywiadzie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Broniłam jej od samego początku"

Anna Solska-Mackiewicz nigdy nie miała pretensji do Elisabeth Revol, na którą pięć lat temu wieszano psy. Ich relacja do dziś pozostaje "przyjacielska i bliska".

- Od początku byłyśmy ze sobą zżyte. Oczywiście to pierwsze spotkanie było bardzo trudne dla nas obu. Wcześniej znałyśmy się tylko przez telefon czy internet, a tu trzeba było poradzić sobie z taką sytuacją. Eli przyznała później, że była mi bardzo wdzięczna za to, jaką postawę przyjęłam wobec niej w kontekście tej tragedii. Broniłam jej od samego początku, byłyśmy w nieustannym kontakcie - od akcji ratunkowej, po nasze pierwsze spotkanie, a także potem, do dzisiaj - ujawniła Anna Solska-Mackiewicz.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Komentarze (83)