Zorganizowała wesele za 6 tys. zł. Mówi, co usłyszała od znajomych
- Za ślub cywilny w plenerze w pałacyku pod Warszawą zapłaciliśmy ok. 5 tysięcy. W sumie wydaliśmy 6 tysięcy. Za "zaoszczędzone" pieniądze od razu po ślubie wyjechaliśmy na urlop - mówi Wirtualnej Polsce Aleksandra, która zdecydowała się na mikrowesele.
Ślub i wesele to dla wielu par jedne z najważniejszych uroczystości w życiu. Okazuje się, że coraz więcej przyszłych małżonków rezygnuje z hucznych imprez, organizowanych na 100 czy więcej gości. Czyżby mikrowesela stały się nowym trendem?
– Przerażało nas zorganizowanie wesela na 100 osób, gdzie ceny za talerzyk to koszt ok. 350-400 zł. A po drugie, raczej unikamy takich wielkich imprez, nie nasze klimaty – przyznaje Aleksandra, która kilka miesięcy temu wzięła ślub i zorganizowała wesele na 10 osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ślub na szczycie Andów. Para młoda wspinała się na ceremonię trzy dni
Zorganizowali przyjęcie na 10 osób. Zamknęli się w 6 tys. złotych
Aleksandra wspomina, że wraz z mężem początkowo marzyli o ślubie za granicą. Po przeliczeniu kosztów stwierdzili jednak, że szkoda im wydawać tyle pieniędzy na organizację takiego przedsięwzięcia. Ostatecznie zdecydowali się na skromny ślub z obiadem dla najbliższych: pojawili się rodzice oraz rodzeństwo młodych.
– Za ślub cywilny w plenerze w pałacyku pod Warszawą zapłaciliśmy ok. 5 tysięcy (obiad weselny dla 10 osób, opłata dla USC, dekoracje na sali i w oranżerii oraz tort). Doszły jeszcze koszty sukienki, bukietu, makijażu czy upominków dla gości. Z tym wszystkim zmieściliśmy się w tysiącu, czyli w sumie wydaliśmy ok. 6 tysięcy. Za zaoszczędzone pieniądze od razu po ślubie wyjechaliśmy na urlop – wspomina.
Rozmówczyni Wirtualnej Polski przyznaje, że decyzja o mikroweselu została podjęta ze względu na ogromny koszt organizacji większej imprezy. Był jednak jeszcze jeden powód - sami nie przepadają za wielkimi imprezami.
Rodzina państwa młodych uszanowała ich decyzję. Zaskoczeni byli natomiast znajomi pary. – Słyszeliśmy później pytania, czy za kilka lat nie będziemy żałować, że nie mieliśmy hucznego wesela - mówi Aleksandra. Spotkanie i zabawa w gronie najbliższych dla młodych okazała się strzałem w dziesiątkę. Mijają kolejne miesiące, a żadne z nich nie żałuje podjętej decyzji.
"Suknię ślubną kupiłam miesiąc po zaręczynach"
Ola Czarnecka szykuje się wraz z narzeczonym do kameralnego wesela. Wspomina, że obydwoje mają bardzo małe rodziny, dlatego decyzja o uroczystości w gronie najbliższych była oczywista. Kiedy powiedziała rodzinie, że planuje mikrowesele, spotkało się to z entuzjazmem.
– Organizujemy wesele na 30 osób, w namiocie z tradycyjną drewnianą podłogą. Będziemy blisko natury, a na tym najbardziej nam zależało. To miejsce od razu skradło nasze serce, a oglądaliśmy je zimą. Teraz jest pięknie i zielono – podkreśla.
Dodaje, że koszty wydarzenia powinny zamknąć się w nieco ponad 30 tys. zł.
– Planujemy ślub kościelny, następnie wesele w namiocie. Sala znajduje się blisko parafii, około 9 min samochodem. Najpierw zarezerwowaliśmy salę, potem termin w kościele. Suknię ślubną kupiłam miesiąc po zaręczynach - model z ekspozycji, więc taniej niż nowy. Suknia i tak została dopasowana na moje wymiary. Natomiast narzeczony zamówił garnitur szyty na miarę na dwa miesiące przed ślubem – opowiada Ola.
W planach pozostały kwestie organizacyjne, niedawno przyszli małżonkowie widzieli się z dekoratorką. Mimo że zajmują się wszystkim tylko wieczorami i w weekendy, organizacja spokojnie idzie do przodu.
"Koszty są ogromne"
Nel Jaskiewicz wraz z mężem podjęli decyzję o małym weselu, ponieważ chcieli, aby podczas tego ważnego wydarzenia towarzyszyli im wyłącznie najbliżsi. Rodzina w żaden sposób nie ingerowała w ich plany. I choć wraz z DJ-em na weselu było łącznie 35 osób, rozmówczyni Wirtualnej Polski nie ukrywa, że koszty i tak były mocno odczuwalne.
– Koszty są ogromne, nawet przy tak małym weselu. My mieliśmy to szczęście, że dekoratorkę mamy w rodzinie, więc musieliśmy zapłacić jedynie za kwiaty. DJ też jest dobrym znajomym, z racji tego również zapłaciliśmy mniej. Łączny koszt wesela opiewał na około 30 tys. Zwracaliśmy uwagę na pewno na cenę za talerzyk plus w naszym wypadku jeszcze nocleg dla gości, gdyż były to osoby z różnych miast – tłumaczy Nel.
Około sześć miesięcy przed ślubem przyszłym małżonkom udało się zorganizować salę, miejsce do spania, tort, alkohol oraz DJ-a. Na miesiąc przed ślubem gotowe były już suknia ślubna oraz garnitur i cała reszta. Dodatkowym kosztem był też dojazd - wesele odbywało się 100 km od miejsca zamieszkania pary młodej.
Tradycja odchodzi w zapomnienie? "Wielkich wesel jest coraz mniej"
Czy rzeczywiście małe wesela stają się nowym trendem? Z tym stwierdzeniem zgadza się konsultantka ślubna Katarzyna Stangrecka.
– Taki trend się pojawił. Na pewno dużo zależy też od rejonu Polski, tradycji, oczekiwań gości czy najbliższej rodziny, ale u nas, na północy, gdzie działam, rzeczywiście takich wesel mniejszych, kameralnych jest coraz więcej – mówi ekspertka.
Katarzyna Stangrecka dodaje, że małe wesela są zdecydowanie częstszym wyborem par od dobrych kilku sezonów.
– Wiadomo, że mają też na to wpływ kwestie finansowe, mamy troszkę niepewne czasy. Ale to niejedyny powód. Taka decyzja wynika też ze zmiany tradycji. Już nie ma takiego ciśnienia ze strony rodziny. Obecnie pary coraz częściej płacą za wesela z własnej kieszeni. Odchodzi się od sytuacji, w której za alkohol i orkiestrę płaci pan młody, a za całą resztę rodzina panny młodej. Rodzice już nie sponsorują wesel – tłumaczy specjalistka.
Konsultantka ślubna dodaje, że wraz z tą zmianą idzie kolejna: rodzice przyszłych małżonków już nie mają tak dużego wpływu na to, jak ma wyglądać wesele i kto jest zapraszany. Młodzi organizują przyjęcie na własnych zasadach.
– Państwo młodzi chcą się otaczać ludźmi, z którymi mają ochotę spędzić ten ważny dzień, a nie z kuzynkami i ciotkami, których tak naprawdę nie znają – zauważa.
Nieco inaczej wygląda sytuacja, w której rodzice rzeczywiście dokładają do zorganizowania wesela sporo pieniędzy.
– Problem pojawia się, gdy rodzice partycypują w kosztach. Wtedy często udaje im się wymusić na młodych zaproszenie swoich znajomych, przyjaciół, sąsiadów, dalekich ciotek i wujków. Natomiast jeżeli koszty pokrywają młodzi, rodzice nie mają już takiego wpływu na decyzje pary młodej – tłumaczy ekspertka.
Katarzyna Stangrecka przyznaje, że obecnie zmieniła się też średnia wieku par młodych; częściej współpracuje z osobami zbliżającymi się do 30. roku życia niż 20-latkami. Zauważa, że kwestia wieku mocno wpływa na samodzielność i finansową niezależność klientów, którzy mogą sobie pozwolić na organizację wymarzonego wesela, bez krzywych spojrzeń i protestów ze strony fundujących imprezę rodziców.
"Nie odzywała się do mnie przez kilka miesięcy"
O tym, jak uparta potrafi być rodzina, przekonała się Angelika*, która brała ślub rok temu. Choć ostatecznie postawiła na swoim i na weselu pojawiło się wraz z państwem młodymi 40 osób, 26-latka na zawsze zapamięta reakcję swojej mamy.
- Oburzyła się, kiedy powiedziałam, że postanowiliśmy z mężem wyprawić małą uroczystość i zaprosić tylko rodziców, rodzeństwo i najbliższych przyjaciół. Kłóciłyśmy się z tydzień, po czym mama nie odzywała się do mnie przez kilka miesięcy, gdy usłyszała, że nie zmienimy zdania. Bałam się, że nie przyjdzie w końcu na ślub - mówi rozmówczyni Wirtualnej Polski.
Za przyjęcie płaciła wraz z obecnym mężem. Całość, wraz z suknią ślubną, garniturem, kwiatami i wszystkimi niezbędnikami, zamknęła się w 38 tys. zł. Mama panny młodej ostatecznie pojawiła się na ślubie, przepraszając za swoje zachowanie.
- Widziałam jednak, że jest niepocieszona, iż postanowiłam nie zapraszać ciotek, kuzynek i innych wujków, których sama w ogóle nie znam. Ale to była moja impreza, do której rodzice nie dołożyli nawet złotówki. Moim zdaniem nie mieli prawa się wtrącać - skwitowała.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.