Zostały uznane za wrogów państwa. Tak Hitler postanowił się ich pozbyć
W jednej celi siedziały działaczki komunistyczne, prostytutki oraz świadkowie Jehowy. W październiku 1933 r. utworzono pierwszy obóz koncentracyjny dla kobiet, które przez władze III Rzeszy zostały uznane za „wrogów państwa i narodu”. Było to dopiero preludium przed uruchomioną w kolejnych latach nazistowską machiną ludobójstwa.
28.10.2016 | aktual.: 30.10.2016 10:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
30 stycznia 1933 r. prezydent Paul von Hindenburg powierzył tekę kanclerza przywódcy NSDAP Adolfowi Hitlerowi, który stanął na czele koalicyjnego rządu. Już niespełna miesiąc później, po pożarze Reichstagu spowodowanym rzekomo przez komunistów, nowy niemiecki przywódca rozwiązał parlament i doprowadził do uchwalenia ustawy „O ochronie narodu i państwa”, faktycznie zawieszającej konstytucję i prawa obywatelskie, m.in. zezwalającej na aresztowanie oraz osadzanie bez wyroku sądowego na czas nieograniczony każdego, kto zostanie uznany za „wroga państwa i narodu”.
Władza Hitlera ugruntowała się na dobre po przeprowadzonych 12 listopada wyborach parlamentarnych, w których NSDAP zdobyła ponad 92 proc. głosów. Wódz mógł już wówczas bez żadnych oporów rozliczyć się ze wszystkimi osobami niepasującymi do jego wizji III Rzeszy.
Naziści postanowili ulokować je w obozach koncentracyjnych, tworzonych z inicjatywy Heinricha Himmlera i Hermana Göringa. Pierwszy powstał w Dachau, już 22 marca 1933. 18 października tego samego roku, na terenie dawnego zakładu psychiatrycznego w Moringen, niewielkiej saksońskiej miejscowości niedaleko Hanoweru, został otwarty Frauen-Konzentrationslager Moringen, czyli pierwszy obóz przeznaczony wyłącznie dla kobiet. Cele błyskawicznie zaczęły się wypełniać…
Represjonowani świadkowie
Początkowo planowano, że obóz w Moringen będzie przeznaczony przede wszystkim dla „elementów aspołecznych”, czyli np. prostytutek oraz kobiet zaangażowanych w działalność opozycyjnych wobec NSDAP partii politycznych, zwłaszcza komunistycznej i socjaldemokratycznej. Jednak z czasem zaczęły tam trafiać głównie Niemki będące świadkami Jehowy, stanowiące niemal 75 proc. z grona 1350 więźniarek, które przewinęły się przez Moringen.
Świadkowie Jehowy byli jedną z najbardziej prześladowanych grup wyznaniowych w III Rzeszy. Represjonowano ich za odmowę służby wojskowej czy pracy dla armii (np. czyszczenia mundurów lub zawijania pakietów opatrunkowych pierwszej pomocy), niechęć do podnoszenia ręki w nazistowskim pozdrowieniu „Heil Hitler” albo niestosowanie się do obowiązujących zasad antysemickich, które zabraniały m.in. robienia zakupów w żydowskich sklepach.
Świadków Jehowy wyrzucano z pracy, odbierano im dzieci, które były umieszczane później w rodzinach zastępczych lub poprawczakach, a w końcu zamykano do obozów takich jak ten urządzony w Moringen, gdzie musieli nosić opaski z symbolem fioletowego trójkąta.
„Oni byli najodważniejsi z nas wszystkich” – twierdziła komunistka Gertrud Keen, która trafiła do Frauen-Konzentrationslager Moringen za… złożenie kwiatów na grobie Róży Luksemburg. Jeszcze długo po wojnie wspominała grupę więźniarek – świadków Jehowy, które konsekwentnie odmawiały pozdrawiania strażników w „hitlerowskim stylu”.
Takie postępowanie surowo karano, choć represje w Moringen były znacznie mniej dotkliwe od tych stosowanych w obozach koncentracyjnych działających po wybuchu II wojny światowej. „Kobiety przebywały w bardzo ciężkich warunkach, jednak nieporównywalnych do tego, co działo się później” – przyznała Hanna Elling, komunistka osadzona w Moringen.
Kobieca zagłada
Frauen-Konzentrationslager Moringen zlikwidowano pod koniec 1937 r., a blisko 600 więźniarek przewieziono do nowego obozu, który utworzono w opuszczonym zamku Lichtenburg. Nieposłuszne kobiety zamykano na wiele miesięcy w karcerze urządzonym w zamkowym lochu z małym zakratowanym okienkiem. „Legowisko było wymurowane z kamieni. Na tym zimnym i twardym łożu najczęściej spało się bez siennika” – wspominała Ilse Unterdörfer, jedna z osadzonych tam Niemek.
Wkrótce jednak okazało się, iż Lichtenburg nie może pomieścić coraz większej liczby aresztowanych Niemek, dlatego w marcu 1939 r. uruchomiono kobiecy obóz koncentracyjny w Ravensbrück, w którym na pełną skalę zaczęła działać nazistowska machina eksterminacji – ze 132 tysięcy osadzonych zginęło 92 tys. Początkowo trafiały tam przede wszystkim obywatelki III Rzeszy, ale po wybuchu wojny do obozu zaczęły przejeżdżać ogromne transporty z Polkami (w Ravensbrück przebywało ich blisko 40 tys.), Rosjankami i przedstawicielkami innych narodów podbitych przez Hitlera.
Tysiące kobiet spało bez przykrycia na pokrytej słomą podłodze, cierpiało z powodu braku wody i sanitariatów, a na ich całodzienną rację żywnościową składał się kawałek czerstwego chleba, pół litra zupy z brukwi i kartofli oraz kubek kawy z żołędzi.
W Ravensbrück przeprowadzano zbrodnicze doświadczenia pseudomedyczne na więźniarkach – wstrzykiwano im bakterie wywołujące groźne choroby, łamano kości, by później sprawdzać, jak szybko się zrastają (na 16-letniej Polce Barbarze Pietrzyk wykonano aż sześć takich zabiegów), a także przeprowadzano zabiegi sterylizacji. Od 1942 r. kobiety niezdolne do pracy uśmiercano w pobliskich komorach gazowych oraz zastrzykami dosercowymi z fenolu.
30 kwietnia 1945 r. żołnierze Armii Czerwonej oswobodzili około 2-3 tys. wycieńczonych i chorych więźniarek z Ravensbrück. Wiele z nich zmarło niedługo później na skutek wyniszczenia organizmu.