Zostawiła w płonącym domu psa i ulubione buciki. Strażacy od razu ruszyli na pomoc
"Pies nie dawał oznak życia, szybko przystąpiliśmy do reanimacji".
W jednej chwili życie pięcioosobowej rodziny się zawaliło. Ich dom stanął w płomieniach. - Chmura ognia poszła na ścianę okna, furmanki. Uciekliśmy w samej bieliźnie, staliśmy przed domem bez butów – mówi Teresa Walczak, matka czwórki dzieci.
Rodzina z Choszczna zdążyła uciec z pożaru, ale pięcioletnia dziewczynka zostawiła w środku psa i ulubione buciki. Dopiero na zewnątrz 5-letnia Hania przypomniała sobie o pupilu. Na jej prośbę strażacy natychmiast ruszyli na pomoc zwierzakowi.
- Pies nie dawał oznak życia, szybko przystąpiliśmy do reanimacji. Wszyscy strażacy postępują tak samo. Nie jest dla nas istotne, czy jest to człowiek, czy pies. Staramy się ratować wszystkich - mówi mł. ogn. Wojciech Jagiełło.
Jak mówi mama dziewczynek: "Dzieci cały czas pytają, czy mieszkanie babci się nie zapali". Obecnie cała piątka mieszka u dziadków. Burmistrz Choszczna stara się znaleźć lokum dla całej rodziny.