Najadła się wstydu na lotnisku. Wyszło, co teściowa ma w walizce
- Podczas kontroli okazało się, że teściowa ma w walizce butelki z wodą, żeby nie kupować na miejscu. Była oburzona, gdy pracownicy lotniska kazali jej je wyjąć. Wszyscy byliśmy zażenowani - wspomina Ula. Jak wygląda urlop ze skąpcem?
Nie chcą chodzić po restauracjach, a jeśli już dadzą się namówić, z przerażeniem patrzą na ceny. W skrajnych sytuacjach są gotowi wziąć na urlop swój prowiant, aby tylko zaoszczędzić. Podczas wakacji z osobą, która liczy każdy grosz, wcale nie odpoczniemy. Ciągłe szukanie oszczędności może mieć różne podłoże.
- Osoby, które doświadczyły trudności finansowych w przeszłości, mogą obawiać się ponownego znalezienia się w podobnej sytuacji. Oszczędzanie jest wtedy mechanizmem radzenia sobie z nadmiernym lękiem - wyjaśnia psycholożka Magdalena Kreczko-Zawojek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polecieli do Włoch z teściową. Na lotnisku zaczęły się schody
Ula opowiada, że w domu jej teściowej jest milion rzeczy, bo nie wiadomo, co i kiedy się przyda. Kobiecie nie przeszkadza, że coś jest po terminie - niczego nie wyrzuca, bo przecież "wydała na to pieniądze". Niedawno mąż Uli namówił swoją mamę na wspólny wakacyjny wyjazd. Padło na Włochy. Już na lotnisku rozmówczyni Wirtualnej Polski najadła się wstydu.
- Podczas kontroli okazało się, że teściowa ma w walizce butelki z wodą, żeby nie kupować na miejscu. Była oburzona, gdy pracownicy lotniska kazali jej je wyjąć. Wszyscy byliśmy zażenowani - wspomina Ula.
Po przyjeździe na miejsce teściowa grymasiła, gdy tylko zbliżała się pora posiłku. Po czasie okazało się, że w ramach oszczędności napełniała plastikową butelkę wodą z kranu w hotelowej łazience. Z zapasów wody korzystała również w restauracjach.
- Tłumaczyła, że nie będzie dopłacać, skoro może mieć ją za darmo. Gdy np. wychodziliśmy na pizzę, nie chciała zamówić sobie własnej, tylko brała od syna jeden kawałek, bo więcej nie zje, "a wszystko takie drogie". Cały nasz wyjazd to było jedno wielkie narzekanie na ceny - podsumowuje kobieta.
"Kiedy otworzyła walizkę, to mnie zatkało"
Agnieszka* źle wspomina ostatni wypad z grupą koleżanek ze studiów. Kilkudniowym wyjazdem miały świętować obronę pracy magisterskiej. Wcześniej z dwiema przyjaciółkami jeździły razem nad morze. Do Szwecji wybrały się jednak w składzie powiększonym o Kasię.
- Jak to studentki, nie miałyśmy najwięcej pieniędzy, ale skrupulatnie je odkładałyśmy, aby trochę zaszaleć. Wylatywałyśmy na tydzień. Kiedy pojawiłyśmy się na lotnisku, chciałyśmy pójść na kawę i coś słodkiego. Kasia jako jedyna powiedziała, że ma wodę, a jeść na razie nie będzie. Nie zwróciłam wtedy na to szczególnej uwagi - opowiada Agnieszka.
Po wylądowaniu i dojechaniu do hotelu dziewczyny postanowiły uczcić pierwszą noc i wyjść na uroczystą kolację. Kasia zaczęła kręcić nosem. Powiedziała, wówczas koleżankom, że ma swój prowiant.
- Kiedy otworzyła walizkę, to mnie zatkało. Miała ze sobą zupki chińskie, jakieś sery, pieczywo tostowe, konserwy, nawet masło! Wzięła zapas na tych kilka dni i powiedziała, że nie będzie wydawać pieniędzy na drogie jedzenie w restauracjach. Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Dziwnie się czułyśmy i nie rozumiałyśmy, dlaczego Kasia w ogóle pojechała z nami na tę wycieczkę, skoro tak zależało jej na pieniądzach - wyznaje.
Podkreśla też, że nie wybierały drogich restauracji - wszystko miało się bowiem zmieścić w zaoszczędzonym, choć niedużym studenckim budżecie.
Zamiast ryby nad morzem, kebab prosto z budki
Ostatnich wakacji nie wspomina też dobrze Helena, która wybrała się na pierwszy wspólny wyjazd z narzeczonym oraz swoją przyjaciółką i jej nowym partnerem. Nie sądziła, że kilka upragnionych dni nad morzem spędzi na stołowaniu się w najtańszych "chińczykach" i budkach z kebabami.
- Pierwszego dnia, po dłuższym spacerze plażą, zaczęliśmy się rozglądać za restauracją, w której dostaniemy pyszną rybę. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak wyglądają ceny nad morzem, ale też nie wybraliśmy najdroższej miejscówki. Ceny były umiarkowane, nawet przystępne - tłumaczy.
Pobyt w restauracji zamienił się w prawdziwy koszmar. Partnerowi przyjaciółki Heleny nie pasowało dosłownie nic. Po długich namysłach mężczyźnie w końcu udało się coś wybrać z menu.
- Usiedliśmy, przyszedł kelner. On, ciężko wzdychając, złożył zamówienie. Kiedy pracownik wrócił z naszymi talerzami, zrobił scenę, mówiąc: "Taka mała porcja za tę cenę? Nie ma mowy, proszę to zwrócić". Myślałam, że spalę się ze wstydu. Partner przyjaciółki wstał i powiedział do nas głośno, że zje kebaba z budki, którą wcześniej mijaliśmy, bo przynajmniej się naje. Moja koleżanka zrobiła się czerwona na twarzy - wspomina Helena.
Kobieta wstała i poszła za ukochanym, zostawiając pozostałych urlopowiczów. Po powrocie do hotelu jej partner przyznał, że kebab również nie spełnił do końca jego oczekiwań cenowych, ale "przynajmniej nie wydał aż tyle".
- Było mi potwornie głupio. Jak zostałyśmy same, delikatnie powiedziałam, że powinni o tym porozmawiać. Do końca wypadu chodziliśmy razem po "chińczykach". Widziałam jednak, że koleżance jest z tym trudno. Miała przecież swoje pieniądze i była gotowa płacić sama za siebie. On jednak ani myślał o stołowaniu się w restauracjach, a ona nie chciała go zostawiać samego - dodaje.
Kiedy oszczędzanie staje się obsesją
Psycholożka Magdalena Kreczko-Zawojek zaznacza, że obsesyjne oszczędzanie ma różne przyczyny.
- Jedną z nich może być strach i niepewność finansowa. Osoby, które doświadczyły trudności finansowych w przeszłości, mogą obawiać się ponownego znalezienia się w podobnej sytuacji. Oszczędzanie jest wtedy mechanizmem radzenia sobie z nadmiernym lękiem. Innym możliwym wyjaśnieniem może być silna potrzeba kontroli oraz zachowania perfekcjonistyczne. Oszczędzanie to wówczas sposób na unikanie błędów - wyjaśnia ekspertka.
Dodaje, że niejednokrotnie takie zachowania mają swoje źródło we wzorcach i sposobie wychowania. - Jeśli w domu rodzinnym dominowały silne przekonania dotyczące oszczędzania i unikania wydatków, osoba może przejąć te wzorce i kontynuować je w dorosłym życiu - tłumaczy.
Jak podkreśla, to tylko kilka możliwych wyjaśnień tego złożonego tematu, który może powodować nieporozumienia – szczególnie na wakacjach.
- Istotną kwestią, która jest warta podkreślenia, to poczucie własnej wartości u osoby oszczędzającej. Jeżeli jest ono zaniżone, możemy mieć do czynienia z przekonaniem, że nie zasługujemy na przyjemności. Jeżeli problem wywołuje nieporozumienia i budzi silny dyskomfort, warto zasięgnąć pomocy specjalisty celem głębszej diagnozy - radzi psycholożka.
Trudne rozmowy o pieniądzach
Magdalena Kreczko-Zawojek zauważa, że komunikowanie się w związkach na temat delikatnych kwestii, takich jak wakacyjne wydatki, wymaga empatii. Istotne jest wybranie odpowiedniego momentu, najlepiej, kiedy obie strony są zrelaksowane i mają czas na spokojną rozmowę.
- W jej trakcie należy wyrażać swoje uczucia i potrzeby. Przykładowo możemy zacząć w ten sposób: "Chciałabym/chciałbym porozmawiać o naszych wakacjach. Czuję się przytłoczona/przytłoczony myślą o nadmiernym oszczędzaniu podczas urlopu, na który tyle czekaliśmy". Postarajmy się być konkretni. Wyjaśnimy dokładnie, co mamy na myśli, mówiąc "obsesyjne" czy "nadmierne" oszczędzanie, i jakie ograniczenia w związku z tym nas martwią - wymienia Magdalena Kreczko-Zawojek.
Ekspertka radzi, by w takiej sytuacji zaznaczyć, jakie są nasze oczekiwania dotyczące wakacji. Poleca używanie takich zwrotów, jak: "Wyobrażałem/am sobie te wakacje jako czas relaksu i cieszenia się chwilą, bez martwienia się o koszty".
- Jednocześnie możemy zaproponować rozwiązanie, chociażby pójście na kompromis, który będzie zadowalający dla dwóch stron: "Co ty na to, żebyśmy ustalili budżet na każdy dzień, który pozwoli nam cieszyć się wakacjami, a jednocześnie kontrolować wydatki?" - proponuje specjalistka.
Jak dodaje, dobrze jest unikać słów "nigdy", "zawsze", ponieważ są one dużym uogólnieniem. - Zamiast tego mówmy o swoich odczuciach i potrzebach. Taki sposób komunikacji pozwala na otwartą rozmowę, jednocześnie otwierając przestrzeń do wspólnego poszukiwania rozwiązań - wyjaśnia psycholożka.
Magdalena Kreczko-Zawojek - psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna w trakcie szkolenia, prowadzi gabinet Bliżej Emocji.
*Imiona zostały zmienione na prośbę rozmówczyni.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl