Życie na 8 metrach kwadratowych
Pojęcie „małe” z naszego punktu widzenia może być mocno mylące. Określenie „mikro” o wiele lepiej tutaj pasuje. Emma Felice od roku żyje w mieszkaniu o powierzchni… 8 metrów kwadratowych. – Gdy rozkładam ręce, mogę dotknąć dwóch ścian – mówi Australijka.
- Zawsze marzyłam, by mieszkać w Tokio i cieszyłam się, kiedy w końcu mi się udało – wyznała Emma, oprowadzając po swojej „rezydencji”.
Jednak ceny apartamentów w stolicy Japonii mogą przyprawić o ból głowy, więc kobieta musiała iść na kompromis. Niższy czynsz oznacza mniejszy metraż – to oczywiste. W Japonii miniaturyzacja nie jest czymś nadzwyczajnym, w końcu to ojczyzna kapsułowych hoteli, ale nawet jak na tokijskie standardy to mieszkanie jest wyjątkowe „przytulne.” Jednak Australijkę zachwyciło od razu - Ma dwa poziomy – tłumaczy. - Szukając lokum, widziałam wiele małych mieszkań, w których kuchnia sąsiaduje z toaletą czy miejscem do spania. Spodobało mi się, że są tu dwie strefy - dzienna i mała sypialnia na górze.
Jak w schowku
Mieszkanie przypomina wąski długi korytarz. Po przekroczeniu progu od razu "wpada się" na buty. W Japonii dużym nietaktem jest wchodzenie do czyjegoś w domu kozakach czy szpilkach – Nawet kiedy pierwszy raz oglądałam to lokum, musiałam je zdjąć – przyznaje Emma. - To część japońskiej kultury.
Jej osobiste rzeczy w zasadzie mieszczą się w szafie, którą większość z nas uznałaby za wygodny schowek na odkurzacz lub miotły. – Muszę bardzo uważać na swoje modowe wybory, po prostu nie mam miejsca na luksus – śmieje się. – Żyję prosto.
Plastry na wypadek trzęsienia ziemi
Część kuchenną rozdzielono na dwie części. Niedaleko drzwi stoi szafka z kuchennymi przyborami, kubkami czy sztućcami, na niej mikrofalówka i toster. Ten ostatni przyklejony jest specjalnymi plastrami na wypadek... trzęsienia ziemi.
Za tą piramidą ukrywa się stół, przy którym Emma spędza większość czasu. Tutaj pracuje, odpowiada na maile. Gdy się wprowadzała, mieszkanie było w pełni urządzone. - Staram się tę przestrzeń nieco oswoić, dlatego dodałam nieco zieleni. Ścian jednak przemalować nie mogę.
Tańczyć się nie da
Emma nie chciała rezygnować z codziennych przyzwyczajeń. Ma matę do jogi, ale przyznaje, że ćwiczenia nie są łatwe w tej przestrzeni. - To naprawdę frustrujące, nie mogę nawet dobrze rozprostować rąk. Lubię też tańczyć, ale tutaj za każdym razem uderzam rękami o ściany - śmieje się.
Ledwo może wyciągnąć nogi na prowizorycznym fotelu ułożonym na podłodze. Gdy dostawi do niego składany stolik śniadaniowy, wypoczynkowy kąt zamienia się w minijadalnię. – Na szczęście w Japonii większość osób je posiłki, siedząc na podłodze, dlatego nie czuję się specjalnie poszkodowana.
Kuchnia
Oficjalną przestrzeń kuchenną zagospodarowano we wnęce. Mała lodówka, zlew, szafka i płyta grzewcza – to wszystko, co trzeba do szczęścia. Roboczy blat stanowi deska do krojenia położona na zlewie.
Bonusem jest balkon w rozmiarach świetnie pasujących do reszty pomieszczenia. – Widziałam już mniejsze – śmieje się Emma. Znalazło się tam nawet miejsce na uprawę roślin doniczkowych.
Łazienka
Prawdziwym wyzwaniem jest wzięcie prysznica w toalecie połączonej z łazienką. W zasadzie pomieszczenie zamienia się wówczas w kabinę prysznicową, więc wszystko jest mokre. Ale zastosowano tu bardzo sprytne rozwiązanie – umywalka i muszla klozetowa w jednym. Uwaga, nie ma czego obawiać! Muszla jest po prostu ukryta pod przesuwaną umywalką.
Czas na przeprowadzkę
Jest jeszcze coś, co dodaje lekkości temu wnętrzu. To wysokość i duże okna, dzięki czemu do środka wpada sporo światła, a wnętrze nie jest mroczne. Sypialnia na antresoli to jedno z miejsc, które Emma lubi najbardziej.
- Kiedy żyjesz na niewielkiej przestrzeni, musisz być bardziej kreatywna – podkreśla Australijka. – I to mi się podoba.
Jednak jej przygoda w ośmiometrowym mieszkaniu właśnie dobiega końca. – To doskonałe miejsce, ale na pół roku. Z każdym miesiącem stawało się dla mnie coraz mniejsze. Czas na przeprowadzkę.