11‑latek zamarzł we własnym łóżku. Rodzice żądają 100 mln dolarów odszkodowania od firm energetycznych
Ofiarami siarczystego mrozu i burz śnieżnych w Teksasie padło już czterdzieści osób. Mieszkańcy stanu cierpią z powodu braku ogrzewania i dostępu do ciepłej wody. Takiej tragedii jednak nikt się nie spodziewał.
24.02.2021 10:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Temperatury w Teksasie sięgnęły w zeszłym tygodniu minus 17 stopni i były najniższe w historii pomiarów. Prezydent USA ogłosił stan klęski żywiołowej. Z powodu awarii sieci energetycznej prąd i ogrzewanie przestały płynąć aż do 5 milionów gospodarstw domowych.
Historie mrożące krew w żyłach
Większość domów w tym rejonie nie ma nawet kaloryferów. Cały świat obiegły zdjęcia, na których widać sople lodu zwisające z sufitów, zamarzniętą wodę w muszlach klozetowych i płynącą z kranu. Pęknięte rury powodowały, że ulice zalane były wodą, która natychmiast zamarzała i zmieniała je w lodowiska.
Brak dostępu do prądu i ogrzewania, zbiera śmiertelne żniwo. Ludzie zamarzają, trują się czadem, próby ogrzewania się na własną rękę doprowadzają do pożarów. Do tej pory, z powodu mrozów, zmarło ok. 40 osób, wśród nich, jedenastolatek, który chciał po prostu pobawić się na dworze.
Śmiertelna zabawa
Cristian Pavón Pineda to chłopiec, który wraz z rodzicami w 2019 r. przeprowadził się do Conroe z Hondurasu. Dziecko nie chorowało na żadne choroby. Rodzina mieszkała w nieogrzewanej przyczepie kempingowej. Mobilny dom nie miał odpowiedniej izolacji i liczył ok. 40 lat. Od dwóch dni w okolicy nie było prądu. Wewnątrz przyczepy było więc bardzo zimno.
Szóstoklasista był pełen energii i uwielbiał spędzać czas na dworze. Nie zrezygnował z zabawy także podczas pogorszenia pogody. Tragicznego dnia wrócił do przyczepy i położył się spać. W pomieszczeniu odpoczywał także jego trzyletni brat.
Dramatyczne chwile rozegrały się nad ranem, wtedy matka chłopca próbowała go obudzić. Niestety, okazało się, że trudne warunki w przyczepie i wychłodzenie organizmu podczas zabawy na dworze, okazały się dla chłopca zabójcze. "Dopóki nie przyjechało pogotowie, wykonywaliśmy resuscytację. Po kilku minutach medycy powiedzieli nam, że jest już za późno" - mówi zrozpaczona matka dziecka.
Prawdopodobną przyczyną śmierci chłopca była hipotermia. Została przeprowadzona sekcja zwłok, jednak na jej wyniki trzeba poczekać jeszcze kilka dni.
Rodzice chłopca złożyli pozew przeciwko firmom energetycznym, oskarżając je o śmierć malca. Żądają 100 mln dolarów. "Zyski przewyższają dobrobyt ludzi" - twierdzą państwo Pineda w swoim pozwie.