Zamordował 39‑letnią Natalię. Ekspertka wyjaśnia, co stało za zbrodnią
39-letnią Natalię z Gortatowa udusił jej mąż. 60-latek w końcu przyznał się do winy, sam prosząc o dożywocie. - Tu zadziałał czynnik emocjonalny - mówi Wirtualnej Polsce detektywka Małgorzata Marczulewska.
21.06.2024 | aktual.: 21.06.2024 13:49
39-letnia Natalia z Gortatowa pod Poznaniem została zamordowana przez swojego męża Adama R. Zaginięcie kobiety zgłosił jej znajomy. 60-letni małżonek Natalii początkowo nie ujawnił, że stoi za tym czynem. Utrzymywał, że nie opuszczał domu w noc, gdy zaginęła jego żona. Jego wersji nie potwierdziły monitoringi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W Polsce ponad 70 proc. zabójstw to czyny z motywacji emocjonalnej"
Psycholożka śledcza Justyna Poznańska przyznaje z kolei, że scenariusz, kiedy sprawca okazuje się bliskim osoby zamordowanej, nie jest rzadki. W Polsce ponad 70 proc. zabójstw to czyny z motywacji emocjonalnej, czyli związane z relacją co najmniej znajomości między sprawcą a ofiarą. Jak dodaje, często związane są jednak z zażyłością - mąż zabija żonę, żona męża.
- Przy zaginięciach bardzo często to osoby najbliższe mogą być związane ze zdarzeniem. Często zresztą przesadnie aktywizują się przy poszukiwaniach, kontrolują sytuację, chcą być na bieżąco z informacjami organów ścigania. Dzięki temu mogą modyfikować swoje działania i np. podawać fałszywe informacje, żeby zmylić trop policji - tłumaczy ekspertka.
"Może to wskazywać na działanie impulsywne sprawcy"
Adam R. początkowo utrzymywał, że nie opuszczał domu w noc zaginięcia żony. Jak wyjaśnia psycholog, jest to forma tzw. działania asekuracyjnego po dokonaniu zabójstwa. To jeden z wielu sposobów na odciągnięcie od siebie odpowiedzialności karnej. Prokurator zajmujący się sprawą przyznał, że Adam R. brał w środę 19 czerwca udział w wizji lokalnej. To wówczas złożył dokładne wyjaśnienia i przyznał się, że stoi za zabójstwem żony. 60-latek sam poprosił o dożywocie.
- Może to wskazywać na działanie impulsywne sprawcy. Prawdopodobnie działał w bardzo dużych emocjach. Uduszenie może być też charakterystyczne dla motywacji emocjonalnej zabójstw, gdzie pojawia się motyw zdrady. Możliwe, że sprawca zaatakował fizycznie żonę, niekoniecznie od razu z intencją odebrania jej życia. Atak mógł mieć wymiar rozładowania nagromadzonych emocji. Gdy zorientował się, że kobieta nie żyje, usiłował w sposób szybki, mało zorganizowany ukryć zwłoki - dodaje Justyna Poznańska.
"Nic tak nie działa na człowieka, jak zranione serce"
Detektywka Małgorzata Marczulewska zauważa, że w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się Natalia, rzeczywiście zbrodni najczęściej dokonuje mąż. 39-latka miała odejść od dotychczasowego i ułożyć życie z innym. Ekspertka wspomina, że kiedy w grę wchodzą uczucia, chęć zemsty jest bardzo mocno pobudzona.
- Nie chodzi tylko o sprawy brutalnych morderstw. Mówimy też często o stalkingu, przemocy psychicznej, groźbach. Nic tak nie działa na człowieka, jak zranione serce. Do zbrodni dopuszczają się wówczas osoby, których w życiu nie posądzilibyśmy o to, że mogą posunąć się do takich kroków - tłumaczy detektywka.
Efekt domina. Jedno słowo może doprowadzić do tragedii
Przyglądając się sprawie zamordowanej Natalii, Marczulewska nie widzi, aby była to wcześniej zaplanowana zbrodnia. - Tu zadziałał czynnik emocjonalny - zaznacza.
- To mógł być krótki impuls. Czasami naprawdę drobne słowo, które normalnie wywołuje śmiech, może doprowadzić do tragedii. Dlatego w takich delikatnych sytuacjach, jak rozwód, zdrada, trzeba mocno uważać. Nie prowokować do agresywnych zachowań, bo czasami zwykła "pyskówka" może sprawić, że ktoś sięgnie po nóż lub w emocjach udusi - wyjaśnia specjalistka.
Jak dodaje, najgorzej przedstawiają się sytuacje, gdy stary partner jest wyśmiewany, porównywany z nowym. Takie bodźce prowokują do stwierdzenia: "jak nie będziesz ze mną, to nie będziesz z nikim". Wracając do sprawy 60-letniego Adama R., detektywka zwraca też uwagę na jego zachowanie już po przyznaniu się do winy.
- Sprawca mógł teraz przewidzieć, jakie czekają go konsekwencje. Wiedział na pewno, że ciało zostanie znalezione. Popełniał błędy, ponieważ działał dosyć szybko, zostawiał ślady, w tym biologiczne. W związku z tą sytuacją miał świadomość, że nie będzie go trudno namierzyć. Gdy to przemyślał, mógł dojść do wniosku, że nie pozostaje mu nic innego, jak się przyznać, przeprosić i liczyć na łagodniejszy wymiar kary. Być może jest to linia obrony, którą już przedyskutował z adwokatem - wspomina ekspertka.
Małgorzata Marczulewska wyjaśnia, że teraz dużo jest w rękach biegłych z zakresu psychologii.
- Trzeba określić, czy faktycznie jest to skrucha, czy tylko działanie psychologiczne, mające na celu uzyskanie jak najmniejszego wyroku - zauważa.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski