Afera wokół zgrupowania Miss Generation. Jedna z uczestniczek opowiada o kulisach
W sieci pojawiły się doniesienia sugerujące, że prawie rok temu doszło do gwałtu na jednej z uczestniczek konkursu piękności. Finał Miss Generation odbył się w Wielkiej Brytanii, ale kobiety, które startowały, przyjechały na zgrupowanie do hotelu pod Łukowem. Jedna z ich opowiedziała w rozmowie z WP Kobieta, co działo się w trakcie zjazdu.
20.01.2021 18:39
18 stycznia 2021 roku dziennikarz śledczy Piotr Krysiak napisał na Facebooku: "Gwiazda publicystyki TVP INFO miała zgwałcić uczestniczkę konkursu Miss Generation 2020. Tak utrzymuje kobieta, która uciekła ze zgrupowania i zgłosiła sprawę policji".
Kobieta, która miała rzekomo zostać zgwałcona podczas zgrupowania w hotelu Parisel Palace w Klimkach nie ujawniła swojej tożsamości. Dotarliśmy do jednej z uczestniczek konkursu, która również była na miejscu. Kobieta podzieliła się z nami swoją relacją i jednocześnie poprosiła o pełną anonimowość podczas publikacji. – Organizator już nas straszy, że będziemy ciągane po sądach – tłumaczy jednocześnie dodając, że ona nikogo nie chce o nic oskarżać, a jedynie może opowiedzieć, co widziała w trakcie pobytu w hotelu.
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Jak wspominasz zgrupowanie w hotelu pod Łukowem?
Jedna z uczestniczek: Byłyśmy tam chyba z tydzień i organizowano nam różne warsztaty, zajęcia. Wieczorami lał się alkohol i na początku niektóre z nas dosyć mocno sobie popiły. Pamiętam, że po pierwszej imprezie miałyśmy rano problem z wykonywaniem wszystkich poleceń w trakcie przygotowań i dziwiłam się, że z jednej strony wymagają od nas pełnego zaangażowania, a z drugiej organizują zakrapiane wieczorki w trakcie zgrupowania.
Polubiłaś kobiety, z którymi miałaś konkurować?
Tak, ale była wśród nas jedna dziewczyna, która zaczęła dziwnie się zachowywać już pierwszego dnia pobytu w hotelu.
Co robiła?
Była nieprzyjemna i np. zaczęła oskarżać niektóre dziewczyny o coś, co nie miało miejsca, np. jednej zarzuciła, że szperała w jej torebce. Co prawda, później przyszła i przy wszystkich przeprosiła ją, ale zachowanie sprawiło, że już zaczęłyśmy być wobec niej negatywnie nastawione. Każda z nas zaczęła odsuwać się od niej, chociażby dlatego, żeby nie być o coś oskarżoną. W końcu przyszedł do nas organizator i poprosił, żebyśmy spojrzały na nią przychylnym okiem i zaczęły z nią normalnie rozmawiać, bo przecież ona nas przeprosiła i żałuje.
Czy jeszcze później zachowanie tamtej uczestniczki wzbudziło twoje zainteresowanie?
W trakcie ostatniej kolacji, gdy wszystkie siedziałyśmy przy stole, ona podeszła do jednej z organizatorek i powiedziała: "Ty mnie otrułaś. Ty mnie trujesz!". Od tego momentu kolacji organizatorka zaczęła ignorować tamtą dziewczynę, a ta z kolei robiła się coraz bardziej roztrzęsiona.
Jaka była wasza reakcja? Wsparłyście ją?
Stanęłyśmy po stronie organizatorki i to chyba nie było właściwe. Ale wie pani, jak to jest, w trakcie konkursu każdej zależy, żeby mieć dobre relacje z organizatorami. Dodatkowo ona od początku zachowywała się dziwnie i nas oskarżała.
Proszę powiedzieć, co działo się dalej.
To teraz należy wspomnieć o Jakimowiczu, który również był na tej kolacji i siedział z nami przy stole.
W jakim charakterze?
Chyba gościa specjalnego. Byłyśmy zaskoczone jego obecnością. Nikt nam nie wyjaśnił, dlaczego siedzi z nami, ale wydaje mi się, że po prostu uznali, że to będzie dla nas takie wyróżnienie. Znany aktor zasiadł z nami do kolacji. Wcześniej brałyśmy udział w koncercie Michała Wiśniewskiego, więc myślałam, że i Jakimowicz został zaproszony jako gwiazda.
Jak się zachowywał?
Był bardzo otwarty, wygadany i sympatyczny. Trochę flirtował z nami, jednej nawet pozwolił karmić się widelcem.
Ale co Jarosław Jakimowicz ma wspólnego z zachowaniem uczestniczki, o której opowiadałaś wcześniej?
Gdy między nią a organizatorką wywiązała się nieprzyjemna rozmowa, to on wstał, powiedział: "Dajcie mi z nią porozmawiać. Ja do niej pójdę i z nią porozmawiam", a następnie poszedł za nią.
Kto to widział?
Wszystkie to widziałyśmy.
Co działo się później?
Tamtego wieczoru już nie widziałam ani jego, ani jej. Zapytałyśmy się później organizatorki, czy już wszystko dobrze z tamtą dziewczyną, czy się uspokoiła. W odpowiedzi usłyszałyśmy, że dostała swój pokój, jest w nim i wszystko jest ok. Przyjęłyśmy do wiadomości to, co powiedziała organizatorka i poszłyśmy spać, bo rano był wyjazd.
Wcześniej wszystkie spałyście razem?
W dwu lub w trzyosobowych pokojach. Ja nawet prosiłam o własny, ale odmówiono mi.
Jak wyglądał poranek? Czy widziałaś później jeszcze tamtą dziewczynę?
Jakimowicza widziałyśmy na śniadaniu przed wyjazdem i powiedziałyśmy mu "do widzenia". Tamtą dziewczynę też rano widziałyśmy. Najpierw zobaczyły ją dwie inne uczestniczki. Stała przed hotelem. Była jakby w amoku. Roztrzęsiona, zapłakana.
Co na to organizatorzy?
Jeden z nich oraz jeszcze inna uczestniczka wzięli ją do osobnego auta. Chyba chcieli się jakoś nią zaopiekować, bo sami nie wiedzieli, co się dzieje. Reszta pojechała razem na pociąg do Warszawy. Później organizatorka, którą tamta dziewczyna oskarżyła o podtruwanie, poinformowała nas, że usunięto ją z listy kandydatek. Wykluczono z konkursu, usunięto jej zdjęcia z profilu.
Co więcej, poproszono nas, abyśmy wykasowały ją ze znajomych na portalach społecznościowych i w ogóle nie wchodziły z nią w dyskusje, bo ona będzie nam pisała głupoty i robiła nieprzyjemności. Posłuchałyśmy się jej. Konkurs zbliżał się wielkimi krokami.
Czy w trakcie finału ktoś poruszył temat tamtej dziewczyny i sytuacji, która miała miejsce podczas ostatniej kolacji?
Nie.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że nie wie, czy dziewczyna, której zachowanie opisuje, to ta sama kobieta, o której pisze Piotr Krysiak.
Natomiast przedstawiciele Miss Generation potwierdzają, iż z konkursu w tamtym czasie została usunięta kandydatka z listy. "Informujemy, iż kandydatka (o którą może chodzić w w/w artykule – tj. tekście Piotra Krysiaka – przyp.red.) ze względu na niewłaściwe zachowanie wobec współkandydatek oraz personelu hotelowego, nie została dopuszczona do finału konkursu, a decyzja o jej usunięciu została podjęta pod koniec zgrupowania. Kandydatka wróciła wraz z pozostałymi do Warszawy".
Jarosław Jakimowicz dementuje
Piotr Krysiak twierdzi, że dotarł do kulis całego wydarzenia, kontaktował się z rzeczniczką prokuratury okręgowej w Lublinie, do której trafiła sprawa oraz z "Gwiazdorem TVP Info", którego nazwiska nie chce podać ze względu na fakt, że publikacja na FB nie podlega pod prawo prasowe.
Na wpis zareagował dość szybko Jarosław Jakimowicz, współprowadzący program "W kontrze" na antenie TVP Info. W międzyczasie internauci ustalili, że w momencie popełnienia przestępstwa Jakimowicz przebywał w hotelu, gdzie odbywało się zgrupowanie.
Aktor potwierdził w oświadczeniu, które skierował do TVP, że był w hotelu, kiedy doszło do napaści. Jednak z całą stanowczością zapewnił, że nie jest mężczyzną, o którym wspomina Piotr Krysiak. Ponadto dzień później Jarosław Jakimowicz opublikował na Instagramie screen pisma do prokuratury, w którym pyta, na jakim etapie jest postępowanie oraz wyraża wolę współpracy.
"Jestem gotowy w każdej chwili stawić się w prokuraturze, by zaznajomić się ze sprawą i złożyć wyjaśnienia" – czytamy.
Zadzwoniłam do Jarosława Jakimowicza, aby poprosić o komentarz do słów uczestniczki konkursu, z którą rozmawiałam. Prezenter stanowczo zaprzeczył wypowiedzi, z której wynika, że wstał od stołu i poszedł za dziewczyną. – Sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Jest dwóch świadków, z którymi szedłem. W holu hotelowym podeszła do mnie ta dziewczyna i poprosiła o rozmowę, Mówiła, że coś złego się dzieje – powiedział prezenter.
Jarosław Jakimowicz uważa, że uczestniczki kłamią i chciałby, aby każda z tych osób opowiedziała, jak pamięta tamten wieczór, ale przed sądem. – Teraz jakaś dziewczynka mówi, że coś tam pamięta, ale niech to powie w sądzie. Tam już nie będzie miejsca na domysły, bo trzeba złożyć przysięgę. Ja chętnie poddam się przesłuchaniu – zapewnia.