Aimee Semple McPherson - kaznodziejka wszech czasów
Aimee Semple McPherson uznawano za znachorkę, a nawet osobę świętą. Mówiono o niej „siostra Aimee”. Zostawiła po sobie kościół, który dziś liczy dziewięć milionów wyznawców na całym świecie.
09.10.2015 | aktual.: 09.10.2015 12:42
Jako żona i matka powinna była przykładnie zajmować się domem oraz dziećmi, pozostawiając inne zajęcia, łącznie z religią, mężowi. Tymczasem wybrała życie napędzane pasją, któremu towarzyszyły liczne kontrowersje. Aimee Semple McPherson uznawano za znachorkę, a nawet osobę świętą. Mówiono o niej „siostra Aimee”. Zostawiła po sobie kościół, który dziś liczy dziewięć milionów wyznawców na całym świecie. Do grobu zabrała tajemnice, których nigdy nie rozwiązano.
Venice Beach w Kalifornii jest piękną, szeroką, piaszczystą plażą, na którą wlewają się fale Pacyfiku. Wiosną 1926 roku zalała się jednak smutkiem, który towarzyszył licznym żałobnikom przechadzającym się od Venice po Ocean Park, wzywających do wspólnego misterium słowami „Aimee jest u Jezusa, módlmy się”. Czasem klękali, by razem odmówić modlitwę ku czci Aimee Semple McPherson. Nie mogli powstrzymać łez, chociaż nie chcieli wierzyć, aby tak zacna postać mogła zostać przedwcześnie zabrana do Boga.
Uwielbiana przez tłumy ewangeliczka, uzdrowicielka, założycielka Międzynarodowego Kościoła Poczwórnej Ewangelii, 18 maja 1926 roku poszła popływać w Pacyfiku. Na plażę nie wróciła. Akcja poszukiwawcza trwała wiele dni, a wzięli w niej udział zarówno przedstawiciele służb ratunkowych, jak i wyznawcy siostry Aimee. W akcji życie stracił profesjonalny nurek oraz jeden z wyznawców kościoła McPherson, który zrozpaczony chciał odnaleźć jakikolwiek ślad po słynnej kaznodziejce.
Słynnej o tyle, że do końca 1926 roku żadna kobieta nie gościła na łamach prasy tak często jak ona. - Bóg nie pozwoliłby jej umrzeć - mówili zszokowani zwolennicy jej religii. - Była zbyt cnotliwa. Robiła wielkie rzeczy. Jej misja jeszcze nie została zakończona.
Desperaci posunęli się o krok dalej - wysadzili w powietrze wody zatoki w Santa Monica w nadziei, że w wyniku wybuchu ciało McPherson zostanie wyrzucone na brzeg. Tymczasem tak się nie stało - nic nie wypłynęło. Plotki i domysły zasilały redakcje gazet w całym kraju. A może wyjechała, by dokonać aborcji? Planowała operację plastyczną? Może ma romans? Żadne wytłumaczenie nie było satysfakcjonujące. Aimee musiała powrócić.
Jej matka - Minnie Kennedy oferowała nagrodę w wysokości 50 tysięcy dolarów za bezpieczne dowiezienie swojej córki do domu. Pewien detektyw z San Francisco twierdził, że widział Aimee na dworcu kolejowym. - Doskonale znałem ją z wyglądu i wiem, że się nie mylę - mówił. Jednak takich jak on było więcej. W niektóre dni widywano ją jednocześnie w 16 różnych miastach USA.
Gdy okazało się, że równolegle z nią zniknął także Kenneth Ormiston, pracownik rozgłośni radiowej, która była własnością Angelus Temple - świątyni zbudowanej przez Aimee, prasa rozwinęła temat ich rzekomego romansu. Uważano, że kochankowie uciekli, by pobyć we dwoje. Tej wersji towarzyszyły z kolei wypowiedzi świadków, którzy niemal od razu po publikacji newsa przypominali sobie, że widzieli Ormistona w towarzystwie jakiejś kobiety („na pewno Aimee”).
Natomiast ci wyznawcy kościoła ewangelickiego, którzy byli przekonani, że McPherson nie żyje, nie tracili wiary w jej zmartwychwstanie z pomocą sił ponadnaturalnych.
Na przekór wiernym
Aimee Elizabeth Kennedy przyszła na świat 9 października 1890 roku w religijnej rodzinie w kanadyjskim Ontario. Jej rodzice należeli do Kościoła metodystów. Aimee już w bardzo młodym wieku zadawała pytania o wiarę i Biblię. Dziewczyna sprzeciwiała się działalności Armii Zbawienia, której członkinią była jej matka. Części odpowiedzi na swoje pytania postanowiła poszukać podczas zboru prowadzonego przez irlandzkiego ewangelistę i misjonarza, Roberta Semple’a. Spotkanie z nim wpłynęło nie tylko na religijne życie Aimee, ale również na miłosne wybory. Zanim dziewczyna skończyła 18 lat, wyszła za mąż za Semple’a, któremu towarzyszyła w głoszeniu słowa bożego w okolicznych miastach.
Dwa lata później, w oczekiwaniu na potomka, Aimee i Robert wybrali się na misję do Azji, gdzie mężczyzna zachorował na malarię, która doprowadziła do jego śmierci w sierpniu 1910 roku. Zaledwie miesiąc po jego odejściu na świat przyszło dziecko pary - Roberta Star Semple. Po narodzinach dziewczynki Aimee powróciła do Stanów Zjednoczonych, gdzie zanim poznała swojego kolejnego męża, wychowywała córkę jako samotna matka. Owocem jej związku z księgowym, Haroldem Stewardem McPhersonem, którego poślubiła w 1912 roku, był syn Rolf.
Aimee próbowała wkomponować się w stereotypowe życie ówczesnych młodych matek, polegające na dbaniu o dom i opiekę nad dziećmi, jednak im dłużej tkwiła w takim układzie, tym większą czuła potrzebę głoszenia Ewangelii. Momentem przełomowym była jej długa choroba, po której obiecała Bogu, że bez względu na brak odpowiednich kwalifikacji, będzie głosić słowo boże. Najpierw robiła to w towarzystwie swojego męża, odwiedzając lokalne bary, areny sportowe, kina oraz domy publiczne.
Jej słuchaczami byli ludzie zagubieni i chorzy, poszukujący wszelkich możliwych dróg, które mogłyby prowadzić do rozwiązania ich problemów. Podczas jednego z „tournee” Harold stwierdził, że nie odpowiada mu dalsze życie w podróży, po czym odszedł, pozostawiając żonę z dziećmi na Florydzie.
Aimee kontynuowała swoją misję, podróżując od miasta do miasta samochodem, na boku którego wymalowany był napis: „Jesus is Coming Soon - Get Ready” (Jezus wkrótce nadejdzie - przygotuj się). Jej popularność rosła, a na spotkania przychodziły coraz większe rzesze ludzi.
Kobieta w roli kaznodziei była czymś nowym. Aimee okazała się niezwykle utalentowana w tym, co robiła. Poruszała tłumy, ciągnęła za sobą, dawała im nadzieję. Te były gotowe godzinami czekać w długich kolejkach, ustawiających się przed miejscem ewangelizacji.
Czy Aimee uzdrawiała? Jest to temat, który wciąż wywołuje wiele kontrowersji. Podobno istnieli świadkowie jej cudów. W 1922 roku była już w czołówce najpopularniejszych kaznodziejów w USA. Biła rekordy pod kątem liczby osób przychodzących na jej kazania. W San Diego zebrało się ponad 30 tysięcy wiernych – trzeba było zaangażować wojsko, które na miejscu pilnowało bezpieczeństwa. Świadkowie twierdzą, że gdy dotknęła dłońmi sparaliżowanej kobiety, ta powstała ze swojego krzesła i odeszła o własnych siłach, wprawiając tłum w entuzjazm.
Pełna aniołów
Kiedy w 1923 roku Aimee poczuła, że ma dość bezustannych podróży, postanowiła osiąść w Los Angeles, gdzie zebrała fundusze na budowę świątyni Angelus Temple. Budynek mógł pomieścić 5300 osób, a obrządki odprawiano w nim siedem dni w tygodniu. Namiętność i pasja, które wyczuwalne były w kazaniach Aimee, zjednywały jej kolejnych zwolenników.
Jej kazania były bardzo obrazowe, łatwe w odbiorze. Można je określić nawet mianem „rozrywki”, po którą chętnie sięgano. W 1926 roku mówiono już o niej w kategorii fenomenu. Jej nazwisko znane było w całych Stanach Zjednoczonych.
Na kazania odbywające się w Angelus Temple zjeżdżali pielgrzymi z najdalszych zakątków kraju. Głos McPherson znali z audycji radiowych, które jako pierwsza kobieta w historii, nadawała od kwietnia 1922 roku. W 1924 była już właścicielką własnej rozgłośni radiowej, która nadawała poza granice kraju, m.in. do Australii i na wybrzeża Afryki. W pewnym momencie głos Siostry McPherson był najbardziej popularnym głosem na świecie, porównywalnym po latach do rozpoznawalności głosu Paula McCartneya.
Świątynia Angelus Temple odegrała również ważną rolę podczas Wielkiego Kryzysu, który dosięgł USA w latach 30. Można było liczyć tu na pomoc. Z posiłków serwowanych wiernym skorzystało 1,5 miliona osób.
Zaskoczeniem dla wszystkich był dzień 18 maja 1926 roku, kiedy Siostra McPherson nie pojawiła się na swoim kazaniu. Wiadomość o nieobecności Aimee natychmiast obiegła kraj. W mediach podawano informację, że zniknęła albo się utopiła.
Powrót Siostry Aimee
Można powiedzieć, że modlitwy wiernych zostały wysłuchane. Po 32 dniach żałoby i niekończącej się fali plotek, McPherson została zauważona, gdy szła przez pustynię w okolicach Douglas w Arizonie. Zabrano ją do szpitala, gdzie jej tożsamość została potwierdzona przez matkę, Minnie Kennedy. Gdy Aimee wróciła do domu, udzieliła wywiadu, w którym wyznała, że gdy wychodziła z morza, została porwana do samochodu i wywieziona za granicę meksykańską. Porywaczami miało być trzech Amerykanów, w tym mężczyzna o imieniu Steve i kobieta, do której zwracano się Rose.
Aimee miała zostać otumaniona i ukryta w niewielkiej meksykańskiej chatce, w której ją torturowano. Porywacze podobno planowali zatrzymać kobietę aż do momentu otrzymania żądanego okupu w wysokości pół miliona dolarów. Jednak McPherson udaremniła ich plan, uwalniając się z krępujących ją sznurów. Uciekając przez trzynaście godzin po rozgrzanych piaskach pustyni, doszła do miasteczka Agua Prieta. Świadkowie, którzy widzieli jej odnalezienie, powątpiewali w tę wersję, twierdząc że stan kobiety oraz jej ubrań był daleki od zniszczenia, jakie wywołałaby tak długa wędrówka.
Świat dowiedział się o powrocie Aimee od jej matki, która obwieściła publicznie, że „siostra McPherson żyje”. Na świątyni Angelus Temple rozwieszono flagę ku czci odnalezionej bohaterki. „Pan oddał nam swoją własność” - pisano w prasie. 50 tysięcy ludzi wyszło na dworzec kolejowy w Los Angeles, by powitać wracającą kaznodziejkę. Ceremonii towarzyszyła parada lotnicza, a z samolotów zrzucano róże. Przeciwnicy Aimee uznali całe wydarzenie za marną promocję jej działań, natomiast prokurator okręgowy zarządził dochodzenie w sprawie udziału McPherson w porwaniu. Kobieta trafiła przed sąd. Towarzyszyło temu ogromne zainteresowanie mediów, które śledząc głośne oskarżenia o oszustwo, szukały sensacji, powołując się na zeznania różnych świadków.
Proces McPherson ciągnął się miesiącami, a prokurator i oskarżyciele utrzymywali, że mają wystarczająco dużo zeznań obciążających Aimee. Finałową rozprawę zaplanowano na styczeń 1927 roku. Zanim do niej doszło, prokurator umorzył sprawę, powołując się na niewiarygodność źródeł. Nigdy nie wyjaśniono, co zdarzyło się tego majowego dnia na plaży Venice ani nie rozwiano kontrowersji związanych z możliwym oszustwem Aimee. Wprawdzie jej zwolennicy nalegali, by proces odbył się w celu oczyszczenia imienia McPherson, ale nigdy do niego nie doszło. Jak się wkrótce okazało, skandal nie zaszkodził popularności kaznodziejki. Wytrwale angażowała się w działalność swojego kościoła.
W 1931 roku Aimee poznała Davida Huttona, z którym połączyła ją miłość. Kilka lat wcześniej rozwiodła się ze swoim poprzednim mężem, więc nic nie stało na przeszkodzie, by zalegalizować związek z Huttonem. Oczywiście nie uszło to uwadze mediów, które nagłośniły wydarzenie. Po publikacji w prasie informacji o ślubie pary, okazało się, że David był zaręczony z inną kobietą. W ramach rekompensaty za niedotrzymaną obietnicę zaślubin miał jej zapłacić pięć tysięcy dolarów. Ostatecznie jednak zdecydował się porzucić Aimee, łamiąc jej serce.
McPherson postanowiła oddać swoją miłość Bogu, któremu ufała i uważała, że ten realizuje swoją misję poprzez nią. Pracę ewangelizacyjną prowadziła aż do śmierci. Umarła w 1944 roku (w Kalifornii) w wyniku przedawkowania leków. Dziś jej międzynarodowy Kościół Poczwórnej Ewangelii liczy blisko 9 milionów wyznawców w 140 krajach. Sama świątynia Angelus Temple gości w swoich progach przeszło 30 tysięcy odwiedzających tygodniowo.
Karolina Karbownik/(kk)/(kg), WP Kobieta