Alicja Bachleda-Curuś o pandemii w Polsce. "Jak gdyby nic się nie wydarzyło"
Polska aktorka związała swoje życie z Los Angeles. Tam mieszka, pracuje i wychowuje syna ze związku z Colinem Farrellem. Z powodu pandemii to życie uległo dużej zmianie. Po przyjeździe do Polski 37-latka nie może nadziwić się, jak tu podchodzi się do epidemii Covid-19.
24.09.2020 09:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Alicja Bachleda – Curuś w rozmowie z Marcinem Cejrowskim dla Plejady opowiedziała o różnicach w postrzeganiu koronawirusa w USA i Polsce. Jako emigrantka uważa, że są one bardzo duże. – Chodząc po Warszawie, czuję się, jakbym przyleciała z innej planety. Widzę rozprężenie, bo nie chce tego nazwać nonszalancją czy nieuwagą, że można wyjść i się z kimś wyściskać – ocenia.
Alicja Bachleda-Curuś – pandemia
37-letnia gwiazda przyzwyczaiła się do zupełnie innej rzeczywistości, głównie dlatego, że skala zachorowań na Covid-19 jest o wiele wyższa w USA niż w Polsce. – Przez ostatnie osiem miesięcy byłam wychowywana w duchu, który nakazywał się bać. Jestem taka nieswoja obecnie, bo nie wiem, jak się zachować teraz na ulicach. Chodzę czasem w masce, chyba jedyna na ulicach Warszawy – przyznała szczerze.
Bachleda opowiedziała też, co zaobserwowała podczas kolacji w stolicy. – Jakby nic się nie wydarzyło. Tłumy ludzi, łokieć przy łokciu, głowa przy głowie. Fajnie, ale czułam się nieswojo – wyznała. Dodała też, jak reagują jej przyjaciele ze Stanów, gdy mówi im, co dzieje się w Polsce. – Oni są wtedy w lekkim szoku i ja też czuję się winna, że przeszłam ze skrajności w skrajność – stwierdziła aktorka.
Alicja Bachleda – Curuś – syn
Dziennikarz zapytał ją jeszcze o syna Henry'ego. Chłopiec ma już 11 lat i coraz bardziej świadomie zapoznaje się z kulturą kraju mamy. Bachleda-Curuś wyjawiła, że Henry chętnie rozmawia po polsku. – Wcześniej był sfrustrowany, że nie nadąża. Ale teraz bardzo chce [mówić – red.] – usłyszeliśmy. 11-latek ćwiczy polski nie tylko z mamą.
– Lubi jeździć do Polski i spędzać czas z kuzynami w Zakopanem – opowiadała aktorka. Okazuje się jednak, że owi kuzyni wolą zwracać się do młodego Farrella po angielsku. Wtedy Alicja prosi ich, żeby jednak przechodzili z nim na język polski.
Gwiazda opisała też, jakim chłopcem jest jej syn. – Obserwuję jego charakter. Jest bardzo wrażliwy, ale też niezależny. Nie potrzebuje ciągłej atencji. Marzyło mi się, żeby poszedł do szkoły w Europie. Ale to się okaże – powiedziała. Opieką nad nim dzieli z byłym partnerem.
Na pytanie, czy chciałaby mieć jeszcze córkę, 37-latka zareagowała tak: "Będąc w ciąży, chciałam mieć chłopca. Czułam większy komfort wychowywania syna. Zawsze dobrze dogadywałam się z mężczyznami. Są prostsi w obsłudze". Bachleda-Curuś dodała jeszcze, że nie tęskni za pieluchami, ale wciąż bierze pod uwagę posiadanie drugiego dziecka – i to właśnie córki. Ten wątek zakończyła dość tajemniczo, stwierdzając, że "trzeba mieć komu to dziecko dać" i że teraz "jest na to przestrzeń". Niedawno pojawiły się informacje o zaręczynach aktorki z tajemniczym brunetem, więc może rzeczywiście coś jest na rzeczy?