Anna Dziewit-Meller o powrocie dzieci do szkół: "Chaos informacyjny jest nie do zniesienia"
Anna Dziewit-Meller ostro skomentowała obecną sytuację związaną z powrotem dzieci do szkół. Dziennikarka i pisarka opisała chaos informacyjny i odniosła się do stanowiska organów państwowych, które decyzję o tym, jak będą wyglądały zajęcia, zrzuciły na dyrektorów placówek oświatowych.
23.08.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:43
"Mam serdecznie dość tego uczucia, że w kwestii edukacji dzieci na szczeblu państwowym uczyniono tak wiele, by nie uczynić nic" - pisze w felietonie dla "Wysokich Obcasów" Anna Dziewit-Meller. Dziennikarka i pisarka, a prywatnie żona Marcina Mellera jest oburzona ostatnimi postanowieniami Ministerstwa Oświaty. Napisała, co o nich myśli z perspektywy matki.
Zobacz także
Anna Dziewit-Meller komentuje powrót dzieci do szkół
Anna Dziewit-Meller jest mamą dwójki dzieci - Gustawa i Barbary, których ojcem jest dziennikarz Marcin Meller. Zdenerwowana ostatnimi wydarzeniami, postanowiła ze swojej perspektywy opisać problem z powrotem dzieci do szkół.
"To, co czuję w związku z nadchodzącym rokiem szkolnym, ma w ogóle mało wspólnego z melancholią końca lata - jestem bowiem przede wszystkim wściekła i zdezorientowana" - pisze w felietonie dla "Wysokich Obcasów" Anna Dziewit-Meller.
"Nie rozumiem już niczego, nic nie jest dla mnie jasne, każda brzmiąca w sferze publicznej narracja na ten temat od razu wydaje mi się podejrzana, wszystko mnie wytrąca z lichej równowagi i doprawdy mam serdecznie dość tego uczucia, że w kwestii edukacji dzieci na szczeblu państwowym uczyniono tak wiele, by nie uczynić nic" - ocenia.
Dziennikarka, aby unaocznić problem, opisała, z czym będzie musiała się zmierzyć po pierwszym września. "U mnie sytuacja jest skomplikowana o tyle, że mam dwoje dzieci, każde w innej placówce, będących zorganizowanymi na różne sposoby, wedle innych kluczy planującymi walkę z żywiołem pandemii, albowiem jak wiadomo - w sprawie szkół i przedszkoli polska odpowiedź na COVID jest taka, jaką sobie wymyśli dyrekcja placówki" - pisze Dziewit-Meller i wskazuje, że stawia ją to przed poważnym dylematem.
"W najbliższym gronie osób mam co najmniej dwie będące w grupie bardzo wysokiego ryzyka [...] Jak się z tym czuję? Raczej średnio, biorąc pod uwagę, że obowiązek szkolny mojego starszego dziecka oznacza decyzje typu radykalnego - albo wchodzimy w system wymyślony przez szkołę i przedszkole, rozdzielając naszą rodzinę na nie wiadomo jak długi czas, albo zabieramy dzieci z systemu, biorąc na swoje barki projekt typu „edukacja domowa”, co oznacza dalsze pozbawianie dzieci możliwości kontaktu z rówieśnikami i wszystkie tego bardzo niekorzystne skutki. Dla mnie zaś pytanie o to, jak właściwie mam pracować, robiąc jednocześnie za pełnoetatowego nauczyciela" - dywaguje dziennikarka i mama.
Dziennikarka wspomina, że zapytała również innych rodziców o ich stan psychiczny przed 1 września. "Nie zaskoczę państwa, pisząc, że nie jest on jakiś najlepszy. Pisali rodzice udręczeni zdalną nauką [...], pisali ci, którzy sami chorują albo mają chore dzieci [...], pisali nauczyciele - że online to farsa albo że boją się chaosu i choroby w przepełnionych klasach" - relacjonuje Dziewit-Meller.
"Po lekturze tych wszystkich przemyśleń, po rozmowach z innymi rodzicami, które toczę, nieustająco usiłując dojść do jakichś sensownych wniosków, mogę właściwie powiedzieć tylko jedno - państwo zawiodło dzieci i rodziców, chaos informacyjny, w którym funkcjonujemy, jest nie do zniesienia i potęguje wszystkie lęki, jakie mogą zrodzić się w naszych głowach" - pisze z żalem dziennikarka.
O tym, jak będzie w praktyce wyglądało funkcjonowanie szkół, dowiemy się już za kilka tygodni.