Anna Pamuła: Matka to człowiek, nie ma "supermocy"
- Matka to po prostu człowiek. Może być zmęczona, zła i smutna. Szczęśliwa i podekscytowana. Nie bójmy się przyznać, że macierzyństwo jest ambiwalentne. Jest czymś co uwielbiamy i czymś czego możemy nie znosić - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Anna Pamuła, autorka książki "Mamy do pogadania. Matki świata o miłości, sile i trudnych wyborach".
21.05.2023 | aktual.: 12.07.2024 22:37
Joanna Bercal, WP Kobieta: Książka to zbiór historii matek praktycznie z całego świata. Jak długo już trwa ten projekt?
Anna Pamuła: Przygoda rozpoczęła się, gdy mój syn miał 2-3 lata, więc trwa już około sześć lat, a razem z koleżanką, z którą napisałam francuską wersję "Mam świata", wciąż pracujemy nad nowymi tekstami i co miesiąc przeprowadzamy wywiady z mamami z kolejnych krajów.
Wcześniej zawodowo zajmowałaś się zdecydowanie innymi tematami.
Traktowałam temat macierzyństwa nieco po macoszemu, w końcu pierwszych stron gazet nie zajmują reportaże o macierzyństwie ani o dzieciach. Ale po urodzeniu Józka to macierzyństwo zajmowało najwięcej czasu ze wszystkich moich prac. Bo - umówmy się - to też praca. Niewidzialny etat. Wydawało mi się jednak, że takie tematy, jak polityka, afera pedofilska czy wzrost cen są ważniejsze, bo macierzyństwo po prostu jest. Co można o nim napisać? Kto by się przejmował nacinaniem krocza, depresją poporodową czy urlopem tacierzyńskim, nie mówiąc o tym, co kobieta powinna jeść w połogu, by mieć więcej siły do życia?
Póki nie stanie się coś strasznego.
Coś, co wstrząsa, jak na przykład badania, które opublikowano w ubiegłym roku we Francji, wskazujące, że samobójstwa i choroby serca są najczęstszymi przyczynami śmierci matek w połogu. W Polsce takich danych nie ma, ale nie zdziwiłabym się, gdyby statystyki były podobne, tylko o wypaleniu macierzyńskim wciąż u nas mówi się za mało. To tabu.
Matki są i nikt tego nie analizuje. Poza tym miałam dość mentalnej harówki i chciałam zapytać inne kobiety, czy też tak mają. Czy też organizują, zawożą, odbierają, kupują prezenty - specjalizując się niejako w macierzyństwie.
Niektórzy mogliby powiedzieć: ale jak to się specjalizując? A gdzie instynkt macierzyński?
Mit instynktu macierzyńskiego, który nierozerwalnie łączy się z nakazami i zakazami, u wielu osób potęguje poczucie winy. Nie ma czegoś takiego jak instynkt macierzyński, bo nikt po pojawieniu się dziecka nie naciska magicznego guzika, który od razu sprawia, że wiemy jak na przykład organizować "kinder bale".
Wszystkiego się trzeba uczyć, dlatego podkreślam, że to specjalizacja, a każdy może tę wiedzę zdobyć, bo my nie mamy "supermocy" i wkurza mnie ich podkreślanie, choćby w reklamach. Matka to po prostu człowiek. Może być zmęczona, zła i smutna. Szczęśliwa i podekscytowana. Nie bójmy się przyznać, że macierzyństwo jest ambiwalentne. Jest czymś co uwielbiamy i czymś czego możemy nie znosić.
Zaczęłaś mówić o poczuciu winy, to słowa, które pojawiały się w mojej głowie podczas lektury tej książki. Praktycznie w każdym rozdziale zdawałam sobie sprawę, jak często jako kobiety mierzymy się z poczuciem winy.
Zdecydowanie. Dla mnie to też bliskie uczucie. Nawet teraz, gdy rozmawiamy, a moje dziecko trzecią godzinę gra na komputerze, mam poczucie winy. Wybłagał mnie o to, bo wrócił z kolonii bez ekranów i miał wielką ochotę pograć. A mi w głowie zaraz huczy: "co z ciebie za matka?!".
Część komentatorów na forach parentingowych powiedziałaby pewnie, że tak, fatalna.
Ok, i taka jest prawda: czasem bywam fatalną matką. Chyba nie ma na to zgody w popularnym rodzicielstwie bliskości, które we Francji bywa nazywane "macierzyństwem terroru", wymagającym od rodziców ciągłej dostępności. To też potęguje poczucie winy, bo nie jesteśmy w stanie być ciągle dostępni - ani fizycznie, ani emocjonalnie.
Jednakże w Polsce poprzeczka wobec matek jest postawiona wyjątkowo wysoko i trudno temu sprostać, bo matki nie tylko zajmują się dziećmi i pracują, ale ogarniają całą domową logistykę. Dodatkowo ogólnie mamy też tendencję do przepraszania, bo bałagan, bo nieugotowane. Ja też tak mam, choć leczy mnie z tego Francja.
Jest inaczej?
Tu raczej nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, nikt nie patrzy krzywo, gdy odbiera się dziecko ze szkoły po 18:30, dlatego odnoszę wrażenie, że to poczucie winy jest szczególnie obecne w krajach wschodnich. Obowiązuje taki mit "matki poświęcającej się". Dużo mniej tego typu poświęcenia jest np. w krajach Afryki czy na Karaibach, gdzie dziecko jest traktowane z szacunkiem, ale ono także ma z szacunkiem traktować rodzica i innych dorosłych. W Polsce doceniam z kolei wiele związanych z dziećmi zachowań, które np. we Francji są nieobecne.
To znaczy?
U nas w kraju jest wiele czułości do dzieci, które często funkcjonują blisko z dorosłymi. We Francji bywają wyganiane do innego pokoju, gdy w salonie toczy się rozmowa. Tam szybciej stawia się granicę, gdy rodzice na coś nie mają czasu lub ochoty. I z jednej strony nasze polskie "wychuchanie" jest super, z drugiej wiem, że czasem ceną za to jest zmęczenie. I widzę, że niestety w Polsce wiele matek to wykończone kobiety. To jest uderzające.
Często ciężko jest odpuścić.
Problem polega na tym, że gdy mieszka się w kraju, gdzie nie ma systemu pomocy, macierzyńska specjalność nie jest wyborem, a koniecznością. Trudno odpuścić na tym jedynym polu, gdzie ma się pełną władzę.
Nie ma jednego dogmatu macierzyństwa, co też podkreślasz w książce.
Różnorodność, z którą się zetknęłam podczas rozmów z mami z całego świata pokazała mi, że nie powinno się wzajemnie oceniać. To nie jest rada, bo "Mamy do pogadania" to nie poradnik. Tworząc tę książkę założyłam, że będzie napisana tak, jakbym wspierała przyjaciółkę w kryzysie. Bo jestem przekonana, że każda mama robi coś dobrze, czego - moim zdaniem - wystarczająco nie podkreślamy. Ogromnym prezentem dla młodej kobiety może być właśnie powiedzenie jej: "świetnie to zrobiłaś", zamiast wytykanie jej, że źle nosi dziecko, źle karmi.
Jako kobiety same też przekazujemy szkodliwe określenia np. w kwestii seksualności po porodach - okropne hasła często piszą same kobiety. Poruszacie to razem z Martą Frej w projekcie Tabubabki.
Wystarczy wejść na strony o seksie po porodzie. Nikt nie pisze, że seks to nie tylko penetracja, przecież wielu kobietom w ogóle taki rodzaj współżycia nie sprawia przyjemności, nieważne czy jest przed czy po ciąży. A można się kochać na wiele sposobów! Myślę, że powinnyśmy podkreślać, że zasługujemy na czułość. Dawać sobie głos. Szczególnie po porodzie, gdy często same zajmujemy się dzieckiem, wiele kobiet potrzebuje, aby nimi też ktoś się zaopiekował.
W kontekście wsparcia połogu zaciekawiły mnie koreańskie sanatoria dla matek po porodach, o których wspominasz w książce.
W Korei Południowej jest wiele centrów sanhujori i korzysta z nich większość kobiet. Mówi się, że dzięki temu mogą odzyskać siły i nie zachorują na depresję poporodową. Czasem towarzyszy im ojciec dziecka, jednak podobnie jak w wielu krajach na świecie, także i tam większość mężczyzn nie korzysta z urlopu tacierzyńskiego. W Japonii, gdzie może trwać rok, bierze go tylko ok. 6 proc. mężczyzn, bo większość się wstydzi. Byliby wytykani w firmach jako niepoważni.
Czyli podobnie, jak w Polsce.
Wciąż bardziej doceniany jest dobry polityk niż dobry ojciec. Moim marzeniem jest, aby kolejne pokolenie chłopców potrafiło otwarcie powiedzieć, że chce się opiekować, nie tylko dziećmi. Badania pokazują, że istnieje coś takiego jak "efekt ojca" i dzieci zaangażowanych tatów np. rzadziej popełniają przestępstwa. Tylko opieka wciąż nie jest wartością, mimo że szacuje się, że nieodpłatna praca wykonywana przez kobiety generuje dla globalnej gospodarki trzy razy więcej zysku niż branża technologiczna.
Co z rozmów z matkami ze świata wzięłaś dla siebie?
Dużo się nauczyłam od holenderskich mam feministek, które wbijały mi do głowy, że ojciec nie "pomaga", lecz jest tak samo pełnoprawnym rodzicem jak ja, albo że najlepszą matką nie jest ta poświęcająca się, tylko ta, która umie powiedzieć dziecku "nie" i zrobić coś, na co naprawdę ma ochotę. Równie inspirujące były niepracujące zawodowo mamy z krajów afrykańskich, które zarządzają całym domostwem, są z tego dumne i nikt im nie może podskoczyć.
Nie jestem też zwolenniczką feminizmu pewności siebie, który zakłada, że kobieta zawsze powinna być samoświadoma i podejmować tylko słuszne decyzje. Nie, czasem nie wiemy, co zrobić, a chyba nawet częściej, gdy jesteśmy rodzicami. Tym podzieliły się ze mną mamy świata. Te wszystkie wystarczająco dobre matki, które z tych samych powodów chcą dla swoich dzieci wszystkiego, co najlepsze. Tego samego się boją i o to samo walczą. Bo miłość do dziecka jest absolutnie uniwersalna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl