Aplikacje nie pomagają w znalezieniu miłości? Psycholog mówi wprost
- W relacjach cyfrowych na wczesnym etapie dominuje komunikacja tekstowa, która może bardzo szybko wprowadzać i budować poczucie bliskości. Ten przyspieszony kontakt sprzyja wrażeniu głębokiego dopasowania. Niestety, bardzo często to iluzja relacji - mówi Wirtualnej Polsce psycholog Anna Lech.
Zuzanna Sierzputowska, Wirtualna Polska: Według tegorocznych danych CBOS 70 proc. przedstawicieli pokolenia Z i Millennialsów korzysta z aplikacji randkowych, ale jedynie 9 proc. par poznało się w ten sposób.
Anna Lech, psycholożka: Ten niski odsetek trwałych par powstałych dzięki aplikacjom randkowym wynika zarówno z ich konstrukcji, jak i z tego, że młodsze pokolenia budują relacje w inny sposób. Aplikacje umożliwiają rotację znajomości i możliwości wielorakich interakcji, ale nie wymagają dużego zaangażowania emocjonalnego. Poznajemy wiele osób w krótkim czasie, ale niekoniecznie jesteśmy wspierani w tworzeniu trwałych relacji, które potrzebują czasu, emocjonalnej inwestycji. Pokolenia, o których pani wspomina, mają też odmienne potrzeby w zakresie relacji.
"Oszust z Tindera" (2022) - zwiastun filmu
Na czym polegają te różnice?
Millennialsi dorastali jeszcze przed erą randkowych aplikacji. Dla nich naturalne jest szukanie głębokich rozmów, wspólnych wartości. Preferują spotkania twarzą w twarz. Szybkie tempo i powierzchowna selekcja, która jest charakterystyczna dla aplikacji, może im utrudniać poznawanie ludzi. Z kolei pokolenie Z wychowało się w świecie, gdzie kontakt online jest normą. Badania jednak pokazują, że "zetki" częściej doświadczają niepewności w relacjach. Nadmiar potencjalnych partnerów potrafi ich zniechęcić. W efekcie wielu z nich odczuwa trudność w przechodzeniu od swobodnego kontaktu w aplikacji do realnego budowania stabilnej relacji.
Czy związki rozpoczęte online mają inne wzorce rozwoju niż te, które rozpoczęły się offline?
Badania wykazują, że związki rozpoczęte online często rozwijają się w innym rytmie, niż te, które zaczynają się offline. W relacjach cyfrowych na wczesnym etapie dominuje komunikacja tekstowa, która może bardzo szybko wprowadzać i budować poczucie bliskości. Ten przyspieszony kontakt sprzyja wrażeniu głębokiego dopasowania. Niestety, bardzo często to iluzja relacji - nie widzimy drugiej osoby, jej mimiki, gestów, nie słyszymy tonu głosu, więc łatwo dopowiadamy sobie to, co chcemy zobaczyć. W efekcie intensywność kontaktu online nie zawsze przekłada się na dopasowanie w świecie rzeczywistym.
Relacje offline rozwijają się zwykle wolniej, bardziej naturalnie, z organicznym poznawaniem się w kontekście społecznym i stopniowym budowaniem obrazu drugiej osoby. Ten proces wymaga czasu, zainteresowania, ale sprzyja budowaniu bardziej stabilnych więzi.
Jak bardzo korzystanie z aplikacji randkowych może wpływać na poczucie własnej wartości i samoocenę?
Po pierwsze, aplikacje bazują na schemacie natychmiastowej informacji zwrotnej. Mała liczba dopasowań lub ich brak sprzyja porównaniom społecznym i wzmacnia poczucie niewystarczalności. Gdy przez dłuższy czas nie udaje nam się znaleźć partnera, coraz częściej zaczynamy postrzegać to jako osobistą porażkę. Po drugie, istnieje zjawisko ekspozycji na idealizowane profile. Wielu użytkowników aplikacji przyznaje się do kłamstwa i poprawiania swojej atrakcyjności.
Kluczowe jest uświadomienie sobie, że aplikacje nie są obiektywną miarą naszej jakości relacyjnej. Warto pamiętać, że większość takich profili, to takie "prezentacje w wersji premium".
Mam wrażenie, że bardzo dużo użytkowników aplikacji randkowych boi się zaangażować w jedną relację, bo posiada ciągły dostęp do iluś kontaktów w apce - "a może znajdzie się ktoś lepszy i co wtedy"?
W psychologii określamy to zjawisko paradoksem wyboru. Im więcej możliwości, tym trudniej podjąć decyzję i tym łatwiej kwestionować każdy wybór. Dodatkowo szybkie nagrody w postaci dopasowań wzmacniają potrzebę natychmiastowej gratyfikacji. Prowadzi to do sytuacji, w której relacje zaczynają być traktowane jak produkty: jeśli "nie leży idealnie", odkładamy je tak jak ubranie w sklepie i przechodzimy do kolejnego modelu.
Pandemia była momentem, kiedy życie, również towarzyskie, przeniosło się w świat online. Jak to wpłynęło na naszą zdolność do tworzenia trwałych więzi?
Pandemia trwale zmieniła sposób, w jaki budujemy relacje. Przez miesiące uczyliśmy się, że bliskość może być zagrożeniem. W czasie lockdownów ukształtował się nawyk budowania relacji przez ekran. To ułatwiło idealizowanie siebie, ale też unikanie konfrontacji. Wiele osób zaczęło mieć problemy z tolerowaniem niepewności i frustracji w relacjach.
Pandemia nasiliła też lęk przed odrzuceniem. Nasze mózgi stały się bardziej wyczulone na najmniejsze sygnały dystansu. Żyjemy dzisiaj w prawdziwym deficycie bliskości. Wiele osób deklaruje, że trudniej im zaufać, otworzyć się i wejść w prawdziwy kontakt, nawet jeśli bardzo tego pragną. Wszystko to sprawia, że choć poznawanie ludzi nigdy nie było tak łatwe, to budowanie prawdziwej więzi stało się trudniejsze.
Czy jest możliwe uzyskanie zdrowego balansu, aby odnaleźć się w tym nowym randkowym świecie?
Oczywiście, ale wymaga świadomości i higieny randkowania. Zmieniła się forma kontaktu, ale jedno pozostaje stałe - nadal potrzebujemy bliskości, bezpieczeństwa i autentycznych relacji. Klucz tkwi w tym, jak korzystać z aplikacji. Po pierwsze - intencjonalność. Zamiast szukać idealnego profilu, warto w ogóle spojrzeć, czy dana osoba posiada potencjał na realną, codzienną relację. Dobry efekt przynosi też ograniczenie liczby równoległych rozmów. Mózg nie jest stworzony do poznawania pięciu osób naraz; to męczy i spłyca nasze zaangażowanie.
Kolejnym elementem jest powrót do realnego kontaktu. Najważniejsza jest dbałość o swój dobrostan emocjonalny. Kiedy czujemy się stabilni i pewni siebie, aplikacje stają się przestrzenią możliwości, a nie źródłem presji, porównań czy frustracji.
W jaki sposób doświadczenia zawodu, odrzucenia, ghostingu, wyborów podejmowanych w aplikacjach mogą wpływać na gotowość emocjonalną do zaangażowania i zaufania w związku?
Wszystkie te doświadczenia działają na nasz układ nerwowy, podobnie jak "mikrotraumy". Każde zniknięcie bez słowa, nagła zmiana decyzji to sygnał dla naszego mózgu: "nie ufaj, nie angażuj się za bardzo, bo to znów zaboli". Powtarzające się odrzucenia mogą prowadzić do tzw. zmęczenia relacyjnego, poczucia, że "i tak nic z tego nie będzie, więc szkoda się angażować". Dodatkowo, ulegamy nawykowi nieustannego przeglądania i porzucania. Uczymy się podejmować szybkie decyzje, bazując na minimalnych danych. Zmniejsza się tolerancja na niedoskonałości, wycofujemy się szybciej. Nie sprzyja to budowaniu głębokich więzi.
Współczesne randkowanie wydaje się oscylować między dwoma sprzecznymi stanami: emocjonalną nadwrażliwością a emocjonalną oszczędnością. Chcemy bliskości, ale boimy się ryzyka. Wejście w związek staje się trudniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Czy istnieją różnice w oczekiwaniach wobec relacji wśród osób, które poznały się online w porównaniu do par "z realu"?
Niedawno przeprowadzone analizy pokazują, że te relacje różnią się pod względem oczekiwań, ale też dynamiki. W międzynarodowym badaniu obejmującym 50 krajów i ponad 6 tys. osób osoby, które poznały partnera poprzez aplikację, deklarowały niższy poziom satysfakcji ze związku oraz mniejszą intensywność intymności, namiętności i zaangażowania niż pary poznające się w realnym świecie. Inne badania wskazują, że małżeństwa, które rozpoczęły się online, są statystycznie mniej stabilne niż te zawarte offline.
Warto zauważyć, że pary poznane online częściej różnią się pod względem pochodzenia społecznego, wartości i stylu życia, co może utrudniać podejmowanie decyzji dotyczących stabilizacji związku czy zakładania rodziny. Nie znaczy to jednak, że relacje online są skazane na porażkę. Dobrze jest, aby obie strony świadomie zwalniały tempo i przechodziły z trybu "oceniania profili" w tryb budowania relacji.
Co jeszcze osłabia zdolność młodszych pokoleń do budowania trwałych relacji, pomijając już poznawanie się w aplikacjach?
Młodzi funkcjonują w chronicznym stresie, wysokiej presji na sukces i nieustannym porównywaniu się. To wszystko sprzyja perfekcjonizmowi i lękowi przed porażką, również w sferze prywatnej. Coraz częściej też obserwuje się zjawisko unikania zaangażowania, bo bliskość jest kojarzona z ryzykiem utraty autonomii.
Młode osoby często inwestują w rozwój osobisty i uczestniczą w terapii, co wzmacnia ich samoświadomość. Z drugiej strony, w niektórych przypadkach może to sprawiać, że mogą bardziej skupiać się na własnych potrzebach, przez co łatwiej przeoczyć oczekiwania i sygnały partnera. Obserwujemy też bardzo silny zwrot w stronę indywidualizmu. Najpierw budujemy siebie: karierę, stabilność, styl życia. Związek zaczyna być traktowany jako projekt, który powinien przynosić korzyści, a nie jako proces, który naturalnie zawiera kryzysy, nudę i wysiłek.
Ponadto młode osoby żyją w kulturze porównywania się. Kiedy wszyscy wyglądają, jakby świetnie sobie radzili, łatwo uwierzyć, że własne trudności są sygnałem, żeby wycofać się, a nie pracować nad relacją. W efekcie młodzi nie tyle nie chcą relacji, ile działają w warunkach, które podważają ich wiarę, że związek może być bezpieczny, stabilny i warty wysiłku.