Asida Turawa: Byłam uchodźcą, kiedy ktoś mówi o „dzikusach”, pierwsza się oburzam
- Byłam uchodźcą. Uciekałam przed wojną i wiem jak to jest. Z autopsji. Kiedy ktoś mówi o „dzikusach” i „brudasach”, pierwsza się oburzam, ja też jestem tym "dzikusem", tym "brudasem", Spójrzcie na mnie, żyję z wami od lat – apeluje Asida Turawa, która uciekła z Kaukazu do Polski
10.09.2015 | aktual.: 10.09.2015 14:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Jestem imigrantem. Byłam uchodźcą. Uciekałam przed wojną i wiem jak to jest. Z autopsji. Kiedy ktoś mówi o „dzikusach” i „brudasach”, pierwsza się oburzam, ja też jestem tym "dzikusem", tym "brudasem". Spójrzcie na mnie, żyję z wami od lat – apeluje Asida Turawa, która uciekła z Kaukazu do Polski „pół życia temu”. Warto usłyszeć jej głos i poznać jej historię. Już za kilka miesięcy Polska przyjmie niemal 12 tys. uchodźców - 12 tys. dramatycznych losów, splątanych przez wojnę.
Asida zamieściła w sieci list, w którym opisała swoją poruszającą historię i odniosła się do europejskiej burzy wokół uchodźców. Internauci szybko zareagowali. 50 tys. osób polubiło ten post, a niemal 30 tys. udostępniło go.
- Uciekałam przed wojną z mamą, ciocią i moimi dwiema siostrami. Tak, łódką, pamiętam jak dziś. Nie było z nami taty, wujka, a nawet dziadka, tata z innymi mężczyznami walczył o swój, nasz kraj. Uciekałyśmy do Rosji. Nie wybierałyśmy kraju ze względu na dobrobyt czy możliwości. Uciekałyśmy do najbliższego bezpiecznego miejsca, by być jak najbliżej taty i móc jak najszybciej wrócić do domu, gdy tylko się da. Nie wszyscy byli zachwyceni tym, że oto przypłynęłyśmy. Ale o nic nie prosiłyśmy, niczego się nie spodziewałyśmy. Mówiłyśmy po rosyjsku i byłyśmy kulturalne, grzeczne do przesady i pełne szacunku dla ludzi, którzy chcieli nam pomóc. Do dziś nie wiem, jak mama to wszystko wtedy załatwiała, że miałyśmy gdzie spać, co jeść. Dołączyła do znienawidzonych przez ludzi tzw. spekulantów z wielkimi plastikowymi torbami, którzy handlowali czym mogli na ruinach byłego Związku Radzieckiego. Moja mama - filolog, muzyk, pianistka - napisała dziewczyna.
Wraz z częścią rodziny trafiła do sanatorium dla dzieci z chorobami skóry. Potem przyjechała do Polski. Tu osiadła na dobre, skończyła studia. Wraz z mężem zajmuje się fotografią. Przeszła całą drogę aklimatyzacji, adaptacji w nowym kraju, która teraz czeka setki tysięcy osób.
W internecie od kilku dni krąży film, który przyczynił się do dyskusji o formie pomocy dla uchodźców. Na nagraniu widzimy, jak stłoczeni na jednym z węgierskich dworców ludzie odmawiają przyjęcia jedzenia i picia od przedstawicieli służb mundurowych.
- Ludzie, którzy nie szanują jedzenia na tyle, że śmieją je wyrzucać, widocznie nie potrzebują tej pomocy. Nigdy nie zapomnę smaku obrzydliwej zupy w proszku, którą jako uchodźcy dostałyśmy od kogoś, płakałyśmy i jadłyśmy ją. Prawdziwa potrzeba nie pozwala wyrzucać jedzenia - uważa Asida Turawa.
- Świat nie jest czarno-biały. Między „jestem na tak” i „jestem na nie” istnieje jeszcze całe mnóstwo półtonów i niuansów. Kiedy ktoś mówi o „dzikusach” i „brudasach”, pierwsza się oburzam, ja też jestem tym "dzikusem", tym "brudasem", spójrzcie na mnie, żyję z wami od lat - dodaje.
Asida Turawa nie chce zająć stanowiska w sprawie uchodźców. - Jeśli zranię tym chociaż jedną osobę, która ratując się przed wojną przybywa z pokorą, szacunkiem i wdzięcznością, to nie będzie warto. Tym bardziej, że to samo spotkało kiedyś mnie i moją rodzinę. Tyle że w mojej historii młodzi mężczyźni nie porzucali swojego kraju, żeby wyruszać do bardzo odległych geograficznie i kulturowo państw, by obrzucać odchodami autobusy na granicy, wyciągać kobiety z samochodów za włosy, bić je i kopać z powodu bluzki z dekoltem, a potem gwałcić, tymże dekoltem usprawiedliwiając swoje zachowanie - uważa.
- Ktoś, kto nie szanuje drugiego człowieka na tyle, że w jego własnym kraju, udzielającym azylu, śmie podnieść na niego rękę - nie jest uchodźcą, proszę mi wierzyć. I proszę, nie odbierajcie mi prawa bać się tego kogoś, zarzucając mi nacjonalizm, ksenofobię, zacofanie i nietolerancję, te rzeczy są mi obce, brzydzę się nimi. Tak jak brzydzę się gwałtem i przemocą - dodaje.
Asida Turawa nie zgodziła się na rozmowę. „Nie spodziewałam się takiego odzewu i trochę mnie to przerasta. Po przemyśleniu sprawy nie zdecyduję się na rozmowę” - napisała w wiadomości do redakcji.
Katarzyna Gruszczyńska/(kg)/(mtr), WP Kobieta