"Bądź moją kwarantanną", czyli podryw na Tinderze w czasach pandemii koronawirusa
Założyłam konto na Tinderze, żeby sprawdzić, jak Polacy radzą sobie z flirtowaniem w czasach kwarantanny. W ciągu pierwszej godziny użytkowania aplikacji zauważyłam, że Tinder zamienił się w "Koronatindera" i wielu użytkowników wykorzystuje obecną sytuację, żeby zachęcić do kontaktu.
23.03.2020 | aktual.: 24.03.2020 07:19
Alek chwali się w swoim opisie, że może i nie jest bogaty, ale ma zapas makaronu i papieru toaletowego, Wojtek pyta: "Czy będziesz moją kwarantanną?". Jakub oznajmia, że ma zapas środków do dezynfekcji wewnętrznej, a wspaniałomyślny Konrad obiecuje: "Przytulę cię nawet z koronawirusem".
Wśród potencjalnych kandydatów znalazł się również COVID-19 z opisem: "Interesuje się głównie podróżowaniem po Europie, jak i całym świecie oraz tematyką kwarantanny i izolacji. Jeśli podasz mi rękę, to lepiej ją potem umyj. Szukam kogoś, u kogo będę mógł się zatrzymać. Obiecuję, że stracisz przy mnie oddech".
Do wyboru, do koloru i żeby było jasne: dziewczynom również zdarza się użyć koronawirusa jako przynęty. Psycholog miłości Barbara Strójwąs przyznaje, że nic tak nie jednoczy ludzi, jak wspólny wróg, a w tej sytuacji sformułowanie "bądź moją kwarantanną" jest dość trafne. Szczególnie w odniesieniu do osób, które podczas siedzenia w domu będą umilały sobie czas wirtualnymi znajomościami.
– Może się okazać, że pisząc "bądź moją kwarantanną", ludzie niekoniecznie robią to świadomie.Za tym może kryć się: "ty mi będziesz towarzyszyć dopóki mam home office i życie nie wróci do normy, a później cześć" – mówi psycholog.
Niech auto będzie miejscem kwarantanny
Maja, lat 22, nie rozumie takiego zachowania. Jeszcze bardziej wkurzą ją, gdy faceci naciskają na spotkanie. W jednej z takich rozmów, gdy chłopak zapewniał, że po nią przyjedzie i jego auto będzie dla nich miejscem kwarantanny, dała ponieść się emocjom. "Jest zagrożenie epidemiologiczne! O czym ty do mnie mówisz? Nie mam zamiaru spotykać się z tak egoistycznym i nieodpowiedzialnym człowiekiem" – zakończyła konwersację. Chwilę później usunęła parę.
– Pozostali też namawiają na randki, ale ja za każdym razem odmawiam i proponuję termin, jak już będzie bezpiecznie. Potrafią przez kilka dni pod rząd do mnie wypisywać: "Jaka szkoda, że przestrzegasz kwarantanny", proponować, że po mnie przyjadą. Wiadomo, że takim chodzi tylko o seks – wzdycha.
Zobacz także
Najbardziej nie potrafi zrozumieć lekkomyślności i braku odpowiedzialności. – Seks jest dla nich taki ważny w tym momencie, że nie patrzą na zdrowie innych – mówi i przyznaje, że to samo irytuje ją w osobach, które wychodzą z domów bez potrzeby.
Wyjdą, gdy będzie bezpiecznie
– Na początku było zwykłe pisanie o tym, jak się żyje, kiedy panuje koronawirus. Później zapytałam się, czy gra w jakieś gry. Powiedział, że w League of Legends, więc zaproponowałam mu, żebyśmy pograli wspólnie, no i wtedy zaczęliśmy rozmawiać przez mikrofon – wyznaje 19-letnia Kamila.
Przez tydzień "spotykali się" w trakcie rozgrywek. Później o rok starszy Kacper znalazł artykuł w sieci o ludziach, którzy organizują imprezy poprzez różnego rodzaju komunikatory internetowe. Początkowo po prostu ze sobą rozmawiali. Później zaczęli grać w karty. 19-latka wyjaśnia, że on pokazywał jej do kamerki kartę, a później ona odpowiadała mu swoim ruchem. Zaczęli wymyślać z czasem coraz to nowsze zajęcia. – Grałam mu na ukulele, śmiejąc się, że jak kiedyś to ucichnie, to zrobię mu super koncert. Oboje uważamy, że akcja "siedź w domu na d..ie" jest dobra – opowiada.
Kamila i Kacper zdecydowali, że kiedy uda się bezpiecznie wyjść z domu, to wtedy zdecydują się na prawdziwą randkę. Póki co, "są razem na kwarantannie".
Jakub,22. "Mam papier toaletowy"
Odzywa się Jakub, 22-latek z zapasami papieru toaletowego. "Koronapodryw działa?" – pytam. "Zdecydowanie zwiększył odzew, także można powiedzieć, że działa" – odpisuje. Zastanawiam się, jak zwykle odpowiadają na jego deklarację dziewczyny. "Przeważnie, że mają ryż/ płyn dezynfekujący/makaron na wymianę" – odpowiada.
Jakub wyznaje, że te rozmowy zwykle kończą się na wymienieniu kilku zdań, ale zrzuca to na magię Tindera. Swój opis dodał w momencie, kiedy Polacy masowo wykupowali z supermarketów i drogerii papier toaletowy. "Towar ekskluzywny, więc liczyłem na duży odzew i to się sprawdziło" – chwali się. Tindera używa od roku. Twierdzi, że liczba użytkowników wyraźnie wzrosła od momentu ogłoszenia pandemii. Trudno się dziwić, że Polacy zamknięci w czterech ścianach, szukają bratniej duszy. W końcu na Tinderze nawet koronawirus znajdzie swojego amatora. Przynajmniej na czas kwarantanny.
Jednak Barbara Strójwąs przestrzega, że to idealny moment dla wszystkich osób, które są mistrzami "pierwszego aktu", czyli kreują wizerunek swojej osoby w internecie, ale unikają spotkań w rzeczywistości.
– Każda relacja, którą buduje się jedynie w oparciu o jakieś wyobrażenia i słowa, którymi ludzie się częstują, to jest trochę taki pałac z patyków. Nieraz jest tak, że ludzie potrafią się zakochiwać w swoich wyobrażeniach. Jeśli dojdzie do spotkania po kwarantannie za miesiąc czy za dwa, to będzie wysyp takich sytuacji, w których osoby, konfrontując się z rzeczywistością, będą starały się obronić swoje wyobrażenie – przepowiada ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl