Barbara Piasecka-Johnson – od pokojówki do miliarderki
Gdy przyjechała do Nowego Jorku słabo znała angielski, a pieniędzy nie starczyło jej nawet na wynajęcie mieszkania. Ćwierć wieku później magazyn „Forbes” umieścił Barbarę Piasecką-Johnson na liście dwudziestu najbogatszych kobiet świata, szacując majątek Polki na ponad 3 miliardy dolarów. Jak spełnił się ten „amerykański sen”?
25.02.2016 | aktual.: 29.02.2016 14:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy przyjechała do Nowego Jorku słabo znała angielski, a pieniędzy nie starczyło jej nawet na wynajęcie mieszkania. Ćwierć wieku później magazyn „Forbes” umieścił Barbarę Piasecką-Johnson na liście dwudziestu najbogatszych kobiet świata, szacując majątek Polki na ponad 3 miliardy dolarów. Jak spełnił się ten „amerykański sen”?
Barbara Piasecka urodziła się 25 lutego 1937 r., w małej wiosce Staniewicze, dziś białoruskiej, ale przed wybuchem II wojny światowej leżącej na terenie ówczesnego województwa białostockiego. Miała 8 lat, gdy musiała opuścić dom i razem z tysiącami polskich przesiedleńców ze wschodnich kresów została wywieziona na Ziemie Odzyskane.
Piaseccy zamieszkali w Zacharzycach – niewielkiej miejscowości pod Wrocławiem. Na Uniwersytecie Wrocławskim Barbara skończyła historię sztuki. Była bardzo dobrą studentką i planowała nawet doktorat, ale jej życie zmienił wyjazd na stypendium do Rzymu. Pobyt we włoskiej stolicy spowodował, że straciła ochotę na powrót do szarej, PRL-owskiej rzeczywistości.
Postanowiła spróbować sił w Stanach Zjednoczonych. Gdy przybyła do Nowego Jorku nie miała pieniędzy i znajomości, a angielskim posługiwała się w stopniu bardzo podstawowym. Szczęście jej dopisało, ponieważ poznała portiera polskiego pochodzenia, który poradził Barbarze, żeby zatrudniła się jako pomoc domowa. Tak trafiła do posiadłości Johna Sewarda Johnsona, właściciela słynnego koncernu farmaceutycznego i kosmetycznego.
Miliarder traci głowę
Początkowo Barbara została zatrudniona jako kucharka, ale szybko okazało się, że… nie potrafi zbyt dobrze gotować. Jednak młoda Polka zdobyła sympatię pani domu i żona Johnsona, Esther powierzyła jej stanowisko pokojówki. Nawet nie przypuszczała, że skromna emigrantka zawróci w głowie jej mężowi. Barbara i 42 lata od niej starszy John zostali kochankami.
Kilka miesięcy później Piasecka postanowiła zrezygnować z pracy i wrócić do Nowego Jorku. Jednak pewnego dnia pod jej dom podjechała limuzyna, która zabrała kobietę do biura Johnsona, gdzie milioner wyznał Barbarze miłość. „W ogóle się tego nie spodziewałam, bo prawie ze sobą nie rozmawialiśmy” – wspominała po latach.
Bogacz był tak zdeterminowany, że wyprowadził się z okazałej posiadłości i zamieszkał z ukochaną w niewielkim mieszkaniu na Manhattanie. Rozwiódł się żoną, a w 1971 r. poślubił Barbarę. Na ceremonii nie pojawiło się żadne z jego sześciorga dzieci, bo nie akceptowali „szalonej” decyzji ojca.
Mimo dużej różnicy wieku małżeństwo okazało się bardzo udane. Nie doczekało się wprawdzie potomstwa, ale spełniało się w innych dziedzinach. Oboje uwielbiali sztukę i niebawem stali się jednymi z najsłynniejszych prywatnych kolekcjonerów sztuki. W ich zbiorach znajdowały się obrazy Vermeera, El Greca, Rembrandta czy Caravaggia, a także rzeźby, antyki, starożytne mozaiki czy unikalne wyroby rzemiosła artystycznego. Wspaniałe dzieła były eksponowane w posiadłości małżeństwa pod Princetown. Neoklasycystyczną willę otoczoną ogromnym parkiem nazwano na cześć Lwa Tołstoja Jasna Polana.
Powrót do Polski
John Seward Johnson zmarł 23 maja 1983 r. Niedługo później Barbara musiała stoczyć z jego dziećmi sądową batalię o majątek po mężu. Relacjonowany przez amerykańskie media proces zakończył się przyznaniem wdowie 350 milionów dolarów. W ciągu następnych kilkunastu lat Piasecka-Johnson znacznie powiększyła stan posiadania. W 2011 r. znalazła się na 393. miejscu wśród najbogatszych ludzi na świecie w rankingu „Forbesa”, a jej majątek oszacowano wówczas na blisko 3 miliardy dolarów.
Robiła świetne interesy na handlu sztuką. Niektórzy pukali się w głowę, gdy w 1990 r. wydawała 15 mln dolarów na zakup arcydzieła florenckiego rzemiosła – XVIII-wiecznego kredensu Badminton Cabinet. Czternaście lat później książę Lichtensteinu, Hans-Adam II zapłacił jej za ten mebel 36,7 mln dolarów.
Barbara Piasecka-Johnson chętnie dzieliła się okazałym majątkiem. Nigdy nie zapomniała o Polsce – wspierała finansowo rozmaite instytucje kulturalne i fundowała stypendia dla zdolnych studentów.
W 1989 r., po raz pierwszy od czasu wyjazdu do Rzymu, odwiedziła ojczyznę. Zadeklarowała wówczas pomoc upadającej kolebce „Solidarności”, czyli Stoczni Gdańskiej. Chciała wykupić zakład za 100 mln dolarów, ale negocjacje zakończyły się fiaskiem. Nie udało się także zrealizować planu Piaseckiej-Johnson, by w Poznaniu wybudować obiekt, w którym prezentowano by jej kolekcję dzieł sztuki.
Założona przez miliarderkę fundacja pomagała sfinansować wiele cennych przedsięwzięć, m.in. utworzenie gdańskiego Instytutu Wspomagania Rozwoju Dziecka (pomagającego młodym ludziom chorym na autyzm). Na jej konto do dziś wpływają dochody z licznych aukcji dzieł sztuki zgromadzonych przez Piasecką-Johnson.
Pod koniec życia przeprowadziła się do Monte Carlo, ale ostatnie lata spędziła w Polsce, w podwrocławskiej Sobótce. „Sąsiedzi z domu obok widywali ją w ogrodzie pod wyremontowaną rezydencją, którą podobno postanowiła przerobić na dom wypoczynkowy dla artystów. Sympatyczna, drobna kobietka w sile wieku z białym pieskiem spacerowała sobie po własnym parku” – relacjonowała „Gazeta Wrocławska”.
Barbara Piasecka-Johnson zmarła tam 1 kwietnia 2013 r. Została pochowana na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu.
RAF