Blisko ludziBariery w rozmowach o seksie

Bariery w rozmowach o seksie

Bariery w rozmowach o seksie
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
01.09.2009 09:29, aktualizacja: 21.06.2010 12:37

Mówimy o nim wulgarnie i unikamy słowa "seks".

Przysłuchując się ludziom, którzy rozmawiają o seksie, udało mi się zauważyć dwie prawidłowości. Obie dotyczą sposobu, w jaki się wysławiamy. Pierwsza prawidłowość: mówimy wulgarnie. Kiedyś dotyczyło to głównie mężczyzn, dziś wydaje mi się, że granice się pozacierały. Druga prawidłowość: mówienie i opisywanie w taki sposób, by przypadkiem nie użyć “tego” słowa, tego strasznego, może nawet zboczonego słowa- SEKS, bądź słów określających intymne części ciała.

Dlaczego tak jest? W języku polskim brakuje słów, które określałby narządy płciowe w ciepły, miły, sposób. Owszem mamy penisa, pochwę, łechtaczkę. Ale jak zrobić użytek z tak zimno, naukowo brzmiących słów. Nic dziwnego, że staramy się ich unikać.

Bardzo ciekawym w języku polskim przykładem jest srom. Co dziś rozumiemy przez to słowo? Jestem pewna, że większość ludzi jedynie domyśla się okolic, w których może się on znajdować. Srom jest to zewnętrzna część kobiecego układu płciowego. W jego skład wchodzą wargi sromowe większe i mniejsze, łechtaczka i jej napletek oraz wejście do pochwy... ale mniejsza z tym. Najciekawsze jest to, czego pierwotnie to słowo dotyczyło w języku polskim. Srom oznaczał to samo co wstyd, hańba i niesława. Jakim więc cudem części kobiecego układu płciowego zostały z nim połączone? Fakt ten może dowodzić zacofania w sferze kultury seksualnej.

Z hipokryzją seksualną można się często spotkać, bo ludzie wstydzą się swojej seksualności. Gdy przychodzą goście, a w telewizji jest prezentowana “taka” scena, automatycznie szukamy innego kanału, z komentarzem "cóż za obrzydlistwa!". To dokładnie te same “obrzydlistwa”, które robimy co noc, co tydzień, czy raz w miesiącu, w zależności od poziomu potrzeb, czy możliwości.

Istnieją dwie możliwości, dla których rozmowy o seksie są rozmowami "o tym", albo serią wulgaryzmów. Pierwszy to bardzo ubogie słownictwo, drugi to fakt, że seks wciąż dla znakomitej części naszego społeczeństwa jest tematem tabu.

Bardzo ciekawe zjawisko zaobserwowałam wśród moich kolegów. Są to młodzi mężczyźni, wykształceni i inteligentni. Gdy dowiedzieli się o moich zainteresowaniach i rozwoju edukacji w kierunku seksuologicznym, zaczęli mi opowiadać o przypadkach swoich kolegów. Mówili o ich historiach seksualnych, zadawali setki pytań. Jednak nigdy nie powiedzieli nic o swoich problemach. Podejrzewam, że przynajmniej połowa z tych historii dotyczyła ich samych. Jednak zastosowali mechanizm obronny nazywany projekcją. Polega on na mówieniu o swoich problemach na przykładzie innych osób. Mówiąc o swoich sprawach na przykładzie innych, oddalamy je od siebie. Problemy, wstydliwe tematy seksualne stają się dla nas wtedy mniej “groźne”.

Przyczyną takiego stanu rzeczy może być brak podstawowej wiedzy w tej jakże radosnej i pozytywnej sferze życia każdego człowieka. Edukację seksualną prowadzoną w polskich szkołach można bardzo szybko, w kilku zaledwie zdaniach opisać.

Najpierw w pierwszych klasach podstawówki uczymy się o kwiatkach, pszczółkach, ale to jeszcze nie to. O seksie nic nie wiemy. Potem gimnazjum. Na biologii poznajemy różne organy, narządy, układy. Na religii dowiadujemy się o grzeszności i brudzie seksu, o zabijaniu życia przez antykoncepcję itp. Rodzice raczej nic nie mówią na ten temat. Trochę ze wstydu, trochę z braku wiedzy, w nadziei, że ich dzieci to jeszcze nie dotyczy. Błąd! Okazuje się, że średnia wieku inicjacji seksualnej to 16 lat.

Nadchodzi liceum. Zmuszona przez dyrektora szkoły, nieprzygotowana, czerwieniąca się nauczycielka biologii ma opowiadać o współżyciu seksualnym. W rzeczywistości pokazuje plansze, stojąc tyłem do klasy, żeby nie patrzeć w oczy mówiąc "o tym". Wysoce prawdopodobne jest to, że więcej informacji o seksie młodzi ludzie zyskają od rówieśników. Problem pojawia się, kiedy ich wiedza jest fragmentaryczna. Stąd szereg pytań typu: "Czy można zajść w ciążę przy pierwszym stosunku?".

Właściwa edukacja seksualna w szkołach z lekcjami prowadzonymi przez kompetentną osobę, mogłaby w znacznym stopniu ograniczyć problemy z “niechcianymi ciążami”, czy nawet gwałtami. Młodzi ludzie mogliby w ten sposób nauczyć się rozmawiać o problemach seksualnych. Zawsze też można się dokształcać w "tych tematach". Internet i księgarnie oferują bogatą literaturę tego przedmiotu.

Źródło artykułu:WP Kobieta