Borne Sulinowo: kobieta na poligonie

To najbardziej tajemnicze miasto w Polsce. Przez dziesiątki lat nie istniało na żadnych mapach, gdyż stacjonowały tu dwie wielkie armie: najpierw niemiecka, później radziecka. Chociaż od wyjścia tej ostatniej minęło ponad 18 lat, historia w Bornem wciąż miesza się z legendą i często nie wiadomo, co jest prawdą, a co wytworem bujnej wyobraźni. A na dodatek Borne swoją historią się bawi.

Obraz
Źródło zdjęć: © Małgorzata Pindera

Gdy zdecydowałam się pojechać do Bornego Sulinowa, kobiety zazwyczaj pytały z niedowierzaniem: chcesz tam jechać, przecież tam nic nie ma?! Mężczyźni przestrzegali przed skażeniem terenu i szkodliwym wpływem tegoż skażenia na moje zdrowie. Niepomna na przestrogi, postanowiłam sprawdzić, jak wygląda miejsce, które przez wiele lat oficjalnie nie istniało. Pojechałam, zobaczyłam i się zachwyciłam. Piękną przyrodą, czystymi jeziorami, ponadczasowym spokojem i życzliwością mieszkańców Bornego, którzy mieszkają tutaj nie dlatego, że urodzili się w tym miejscu, ale dlatego, że przyjechali tutaj, zakochali się w okolicy i zostali.

Dwie armie w jednym miejscu

Wcześniej były tu lasy, nieużytki i malutka wieś Linde, po polsku Lipa, licząca kilka domów. W latach 30. ubiegłego Niemcy zbudowali w ciągu pięciu lat całe militarne miasto, z ogromnym poligonem na zapleczu, które swą nazwę przyjęło od innej wysiedlonej wsi: Gross Born. Rozplanowano je z niemiecką precyzją, tak, aby mogły się tu szkolić wszystkie typy wojsk.

Wiosną 1945 roku Armia Czerwona zajęła poniemieckie koszary wraz z poligonem. Nazwę zmieniono na Borne Sulinowo, a drugi człon pochodzi prawdopodobnie od sąsiedniej wsi Silnowo. O obecności obu armii nie da się w Bornem zapomnieć, a co więcej, nie tak w końcu odległa historia stała się „produktem turystycznym” miasta. Nie ma w tym jednak żadnej martyrologii, a raczej spojrzenie na przeszłość z „przymrużeniem oka”.

Od wojska nie uciekniesz

Przy głównej ulicy miasta, tak jak za czasów sowieckich, stoi czołg. Co prawda, ten pochodzi z Muzeum Wojska Polskiego, gdyż swój Rosjanie zabrali, gdy opuszczali garnizon. Tak samo uczynili zresztą z pomnikiem wodza rewolucji Lenina i innymi symbolami potęgi Armii Czerwonej, po których dziś pozostały cokoły.

Mieszkańcy szybko zdradzają pewną prawidłowość, która pozwala szybko orientować się w wojskowej topografii miasta. Skośne dachy mają budynki koszarowe poniemieckie, płaskie – poradzieckie. To chyba jedyny w Europie przypadek, gdy dawny garnizon staje się współczesnym miastem, a budynków się nie burzy, tylko rewitalizuje. W dawnych żołnierskich kantynach ( stołówkach) czy oficerskich willach o stromych dachach mieszczą się dziś zadbane pensjonaty, sklepy spożywcze, poczta. Płaskie to przede wszystkim bloki mieszkalne zwane potocznie „Leningradami”. Zbudowano je z wielkiej płyty produkowanej przez leningradzką fabrykę domów dla rodzin radzieckich podoficerów i oficerów służących w garnizonie.

Swoiste połączenie obu armii nastąpiło w dzisiejszym budynku kościoła p w. Brata Alberta. Mieści się on w dawnej niemieckiej stołówce i dobudowanym budynku radzieckiego kina z płaskim dachem. Najbardziej niesamowite wrażenie robi oficerskie kasyno, niestety dziś w ogromnym stopniu zniszczone, gdzie niegdyś mieściła się znana restauracja dla oficerów Wehrmachtu, a w czasach radzieckich Dom Kultury dla oficerów i ich rodzin.

Pamiątki po radzieckiej i niemieckiej przeszłości Bornego Sulinowa znajdziemy na każdym kroku. Najwięcej ich jest w prywatnym muzeum Andrzeja Michalaka, który snuje opowieści o „podwodnym lesie” czy tajemniczych podziemiach. Zdjęcia z radzieckich czasów można obejrzeć w restauracji „Sasza Caffe, a właścicielem jej jest dawny garnizonowy fotograf. Nie należy się też dziwić, gdy na ulicy spotkamy osoby przebrane w mundury obu armii.

Taka historia i taki klimat tego miejsca. Spragnieni mocniejszych wrażeń mają szansę wziąć udział w militarnych zabawach, postrzelać z broni, pojeździć skotem czy pograć w paintball. Ja zdecydowanie wybieram bardziej pacyfistyczną formę spędzania czasu czyli spacer urokliwymi uliczkami wśród sosnowych drzew. I dziwię się, gdy wieczorem przy ognisku zespół Lenin Band oprócz rosyjskich i radzieckich szlagierów śpiewa o „cudnem Bornem”.

Wybrane dla Ciebie
Unikasz tej części kurczaka? Oto dlaczego warto włączyć ją do diety
Unikasz tej części kurczaka? Oto dlaczego warto włączyć ją do diety
Nie lekceważ, gdy zauważysz w domu. Ich obecność to sygnał alarmowy
Nie lekceważ, gdy zauważysz w domu. Ich obecność to sygnał alarmowy
Odszedł z teatru w atmosferze skandalu. Dziś pracuje w warsztacie
Odszedł z teatru w atmosferze skandalu. Dziś pracuje w warsztacie
Nikt jej nie pomógł, bo myśleli, że jest pijana. Zmarła 20 lat temu
Nikt jej nie pomógł, bo myśleli, że jest pijana. Zmarła 20 lat temu
Trafiła na odwyk w wieku 14 lat. Tak wspomina pobyt
Trafiła na odwyk w wieku 14 lat. Tak wspomina pobyt
O finansach mówi otwarcie. Tak żyje na emeryturze
O finansach mówi otwarcie. Tak żyje na emeryturze
Pokazali, co trafiło do schroniska. "Tego się nie spodziewaliśmy"
Pokazali, co trafiło do schroniska. "Tego się nie spodziewaliśmy"
"Wygrałam pieniądze i męża". Przed ślubem podpisali intercyzę
"Wygrałam pieniądze i męża". Przed ślubem podpisali intercyzę
"Chcesz kupić tę ruinę?". Nie posłuchała ostrzeżeń
"Chcesz kupić tę ruinę?". Nie posłuchała ostrzeżeń
Ten organ "potrzebuje seksu". Lekarz nie ma wątpliwości
Ten organ "potrzebuje seksu". Lekarz nie ma wątpliwości
Poprosiła męża, żeby "załatwił" jej rolę. Mówi, co zrobił
Poprosiła męża, żeby "załatwił" jej rolę. Mówi, co zrobił
Od lat jest żonaty. Mało kto wie, z kim
Od lat jest żonaty. Mało kto wie, z kim