Brigitte Macron: Po prostu "Brigitte"
Nie lubi określenia "pierwsza dama". - Jestem po prostu Brigitte Macron - tłumaczy. Od samego początku zmaga się z ogromną krytyką dotyczącą wieku i wyglądu, bo od męża, Emmanuela Macrona, jest starsza o 24 lata. To, niestety, przyćmiewa większość rzeczy, które robi na co dzień. A Brigitte Macron chce być blisko Francuzów. Chce znać ich problemy i zmartwienia.
25.04.2022 | aktual.: 26.04.2022 08:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O związku Brigitte i Emmanuela Macronów pisano już niejednokrotnie. W końcu jego historia wywołała niemałe kontrowersje, gdy ujrzała światło dzienne. Para poznała się, gdy przyszły prezydent miał zaledwie 15 lat, a ona - 39. Brigitte, wówczas Trogneux Auzière, nie była jednak jego nauczycielką. O młodym Emmanuelu usłyszała po raz pierwszy od swojej córki Laurence.
- W mojej klasie jest wariat, który wie wszystko o wszystkim - miała stwierdzić Laurence.
On, marząc o karierze pisarza, zapisał się do kółka teatralnego, które prowadziła. Odważnie zaproponował jej wspólne napisanie sztuki teatralnej. Ujął ją inteligencją i dojrzałością. Brigitte nie widziała w nim "wariata", jak twierdziła jej córka. Nie traktowała go też jako ucznia. Nawiązała z nim relację, którą w jednym z wywiadów określiła jako "partnerską". Miał 16 lat, kiedy wyznał jej miłość. Ona także się zakochała, choć starała się to wyprzeć.
Zakazana miłość, starcie z hejtem
Próbowano ich rozdzielić wiele razy. Najpierw rodzice Macrona prosili ją, by zostawiła ich syna w spokoju. Kiedy to nie pomogło, wysłali go do liceum do Paryża, gdzie i ona się później przeprowadziła. Kiedy Emmanuel skończył 18 lat, zaczęli się ze sobą pokazywać. Dla niego rozwiodła się z bankierem André Louisem Auzière'm, z którym ma trójkę dzieci: Sébastiena, Laurence oraz Tiphaine. 20 października 2007 roku została panią Macron.
Romans, a następnie związek i małżeństwo z politykiem, dziś prezydentem Republiki Francuskiej, odmienił jej życie o 180 stopni. Emmanuel Macron twierdzi, że to ona jest współtwórczynią jego sukcesu politycznego. To jej zawdzięcza najwięcej. Brigitte pozostaje jednak w cieniu męża. Nie ma ambicji politycznych. Od samego początku zmaga się z krytyką ze względu na wiek - miała 64 lata, gdy on wystartował w wyborach.
"Gdzie indziej dostałaby wyrok, a we Francji zostanie pierwszą damą" - pisano na całym świecie, gdy pięć lat temu istniały podejrzenia, że to Brigitte Macron zostanie pierwszą damą Francji. A została nią oficjalnie 17 maja 2017 roku, po zaprzysiężeniu męża.
Zobacz także: Ołena Zełenska pokazuje światu prawdziwe oblicze wojny w Ukrainie. Jej odwaga zasługuje na uznanie [OPINIA]
Pierwsza dama bez stanowiska
Emmanuel Macron zapowiadał, że kiedy tylko obejmie posadę prezydenta Republiki Francuskiej, utworzy dla żony odrębne stanowisko. Brigitte miała być nie tylko pierwszą damą z nazwy. Miała tworzyć u jego boku przyszłość Francji. Tak się jednak nie stało, bo Francuzi nie wyrazili na to swojej zgody. Macron musiała się napracować, aby zdobyć ich uznanie. Z godnością przyjęła ich sprzeciw i krok po kroku starała się do nich przybliżać.
- To dla mnie jasne, że Francuzi wybrali Emmanuela, a nie mnie - powiedziała w wywiadzie dla francuskiego "Elle".
Przed Francuzami nie ma żadnych tajemnic. Pałac Elizejski regularnie publikuje jej grafik. Jako pierwsza dama Francji, choć tego tytułu nie lubi, poświęciła się działalności na rzecz edukacji, zdrowia, równości płci i praw kobiet. W 2019 roku, kiedy uczestniczyła w panelu Rady Doradczej G7 ds. Równości Kobiet i Mężczyzn w Nowym Jorku, mówiła:
- Kobiety, jesteśmy tym, co Wiktor Hugo nazwał w "Hernanim": "Siłą, która idzie".
Podkreśliła, że celem prezydenta Francji jest ochrona kobiet, zapewnienie równości i dążenie do emancypacji, w szczególności, jeżeli chodzi o kobiety w krajach afrykańskich.
- Moim celem jest edukacja, zarówno dla dziewcząt, jak i chłopców, ponieważ wszystko zaczyna się w dzieciństwie, wszystko utrwala się w dzieciństwie - oznajmiła wówczas.
Anna Kowalska, dziennikarka i paryska korespondentka mówi, że Brigitte Macron we francuskich mediach pojawia się naprawdę rzadko, jeżeli chodzi o kwestie polityczne.
- Inaczej jest przy okazji eventów charytatywnych. Brigitte Macron została szefową Fundacji Szpitala, gdzie zajmuje się poprawą jakości życia dzieci i osób starszych. Promuje też wszystkie kwestie związane z równouprawnieniem, ale nie tylko kobiet, również osób niepełnosprawnych. Założyła też szkołę dla osób bezrobotnych, bez wykształcenia, gdzie uwrażliwia ich na sztukę i zwiększa ich szanse na pracę - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Po prostu "Brigitte"
Kiedy ktoś mówi o niej "pierwsza dama", odpowiada, że jest, po prostu, Brigitte Macron.
- Nie czuję się jak pierwsza dama, co zresztą jest tłumaczeniem amerykańskiego wyrażenia, figurą stylistyczną, która do mnie wcale nie przemawia. Kiedy słyszę, jak ludzie tak mówią, zawsze chcę się odwrócić i zapytać "o kim oni mówią?". Nie jestem "pierwszą damą" ani też "ostatnią", ani nawet "damą". Jestem po prostu Brigitte Macron.
Jej działania przez długi czas przysłaniały stwierdzenia, że jest "za stara". Zamiast o "pierwszej damie" pisano o niej jako o "pierwszej babci" czy "tej mumii". Sugerowano, że przeszła sporo operacji plastycznych, a dodatkowo, krytykowano za to, że nie da Macronowi dzieci. Żadnego z tych, z pewnością niemiłych słów, nie skomentowała. Zdaje się, że skupiła się na tym, aby robić swoje. Na spotkaniach niejednokrotnie pojawiała się w jeansach czy w spódniczkach, które dziennikarze określali złośliwie mianem "mini".
- To nie mini, tylko spódnica przed kolano - odpowiadała. Zawsze była po prostu sobą.
Swoje zdanie utrzymuje także w tym, że nie ma profili w mediach społecznościowych.
- Na temat Brigitte Macron pojawia się wiele teorii spiskowych. Ona stara się na to nie reagować, ale dba o swój wizerunek jako pierwszej damy Francji. Jeżeli faktycznie naruszana jest jej intymność, w sposób niegrzeczny i niedopuszczalny, wtedy reaguje - mówi Anna Kowalska.
Zobacz także: Ekspertka ds. wizerunku ocenia pierwszą damę. "Potrzebne są nie słowa, a konkretne działania"
Bez niej nie ma Francji Macrona
Dla Emmanuela Macrona, który pieszczotliwie nazywa ją "Bibi", jest najlepszym doradcą. Była bardzo aktywna w jego pierwszej kampanii wyborczej, pomagała mu także pisać przemówienia. W ciągu ostatnich pięciu lat stała się najpopularniejszą pierwszą damą Francji. Dzięki niej poparcie dla prezydenta Macrona rosło.
- Podejście Francuzów do Brigitte Macron, można powiedzieć, zmieniło się bardzo. Jest coraz bardziej popularna i świadczy o tym chociażby liczba listów, jaką otrzymała od ludzi. W 2017 roku było to 13 tys. listów. W 2021 roku - 25 tys., najwięcej w historii. Stała się powierniczką, nie tylko Francuzów, ale też klasy politycznej. Dzięki niej Francuzi, w szczególności płci żeńskiej, są skłonniejsi do głosowania na Macrona - dodaje Kowalska.
- W porównaniu do innych pierwszych dam Francji, jest z pewnością najbardziej naturalna. Carla Bruni, żona byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, robiła wszystko, żeby zostać w Pałacu Elizejskim. Inaczej jest z Brigitte Macron - ona nie chciała być pierwszą damą, jest nauczycielką z powołania i widać, że lubi swoją pracę. Dla miłości poświęciła praktycznie wszystko. Dla Francuzów najważniejsze jest to, żeby dobrze prezentowała się za granicą, co robi. Jest dobrą kobietą i matką - oznajmia dziennikarka.
"Stała się niezastąpiona"
Doradza, ale nie decyduje. Za to jest dziś szanowana przez Francuzów. Gaël Tchakaloff, znajoma Brigitte i Emmanuela, która przybliża ich związek w swojej książce, twierdzi, że "nie można opisać jego bez niej". Tym samym, Francja Macrona bez Brigitte nie istnieje.
- Nie można też zrozumieć prezydenta Macrona, nie rozumiejąc Brigitte i ich więzi. Brigitte nie pełni roli politycznej, ale jej obecność w pałacu jest niezwykle cenna. Cały czas ze sobą rozmawiają. Dosłownie co pięć minut się konsultują. Ona jest bardzo towarzyska, widuje bardzo dużo ludzi, nie tylko polityków. Spotyka się z członkami opozycji. Właśnie dlatego stała się niezastąpiona. Doradcy dzwonią do niej i proszą, żeby wpłynęła na męża. Zwierzają jej się z rzeczy, których nie powiedzieliby prezydentowi - mówiła Gaël Tchakaloff w rozmowie z Anną Kowalską.
Nie jest tajemnicą, że Brigitte Macron nie chciała, aby Emmanuel startował ponownie w wyborach. Mówiła, że dla niej będzie to już za późno. Teraz wydaje się nie mieć wyjścia.
- Myślę, że Brigitte Macron podoła dalej w roli pierwszej damy. Cały czas jest aktywna. Jest w świetnej formie psychicznej i fizycznej, ma wiele projektów, które realizuje. Według doniesień z Pałacu Elizejskiego faktycznie nie była za tym, aby Emmanuel ponownie startował. Chciała skupić się na swoim życiu i wrócić do szkoły. Ale widocznie coś się w tej kwestii zmieniło. Ona traktuje to jako swój obowiązek. Tak powiedziała też podczas wieczoru wyborczego - że nigdy nie można do końca przyzwyczaić się do takiej roli, ale ona stara się spełniać ją jak najlepiej - wyjaśnia Anna Kowalska.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.