Padła ofiarą zombieingu. "Czułam się wykorzystana"
Pojęcie ghostingu, czyli nagłego urwania kontaktu, stało się bardzo popularne. Coraz częściej jednak można spotkać się z tzw. zombieingiem - sytuacją, w której ktoś, z kim budujemy relację, znika, ale po pewnym czasie niespodziewanie wraca. Oto co mówią kobiety, które tego doświadczyły.
- Nie miałam pojęcia, że to zachowanie tak się nazywa. Ale pasuje idealnie, bo moim zdaniem to jest właśnie historia o trupie, który wychodzi z grobu - stwierdza Marta, kiedy słyszy nazwę zombieing. Przez dłuższy czas randkowała i szukała kogoś, z kim mogłaby stworzyć stały związek. Podczas tegorocznych wakacji poznała na Tinderze mężczyznę. 27-latek zauroczył ją wciągającymi dyskusjami o filmach i literaturze. Umówili się.
- Spotkaliśmy się, poszliśmy do miłej knajpki, dobrze się bawiliśmy. Potem drugi raz, wtedy był spacer i pocałunki nad Wisłą. Wszystko wyglądało w porządku, ale gość nagle zamilkł - opowiada Marta. - Spytałam, czy wszystko w porządku - cisza. Pomyślałam, że mnie "zghostował", poczułam ogromne rozczarowanie. Niby próbowałam nie nastawiać się na nic na samym początku, ale wiadomo, jak jest – to zawsze boli, kiedy ktoś po prostu zniknie i nie wiadomo dlaczego.
Kiedy Marta zdążyła pogodzić się już z myślą, że miłośnik skandynawskich kryminałów zniknął na dobre, po około miesiącu niespodziewanie powrócił. - Nagle, ni stąd, ni zowąd wysłał mi wiadomość. Wiesz, jak brzmiała? "Hej, myślałem o tobie, co słychać?". Nie wierzyłam w to, co widzę - śmieje się. Odpisała, że jest zaskoczona, że zniknął, nie odpowiadał na wiadomości, a teraz nagle odzywa się do niej, jak gdyby nic się nie stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Najśmieszniejsze, że w ogóle nie widział problemu. Napisał tylko, że spotykał się z inną dziewczyną, ale jednak to nie było to, a ja okazałam się o wiele fajniejsza i bardziej inteligentna, i chętnie pójdzie ze mną na trzecią randkę. Wyobrażasz to sobie? Odpowiedziałam, że jego strata, już nie jestem zainteresowana i zablokowałam kontakt. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, byłam wściekła - podkreśla. - Czy on naprawdę myślał, że będę siedzieć i na niego czekać?
Marta nie czekała. - Oczywiście było mi bardzo smutno, poczułam się wystawiona i oszukana, ale wzruszyłam ramionami i niedługo później umówiłam się na inną randkę. Z tym chłopakiem jestem do dziś.
O czym świadczy zombieing? Psycholożka wyjaśnia
- Ghosting, czyli nagle urywanie kontaktu, jest na ogół bardzo bolesne i trudne dla osoby, która liczyła na stałą relację. Powoduje to niemożliwość omówienia trudnych emocji i zrozumienie przyczyn rozstania, a także zostawia z pytaniem: "dlaczego?", na które zwykle nie ma odpowiedzi. Jeśli dodatkowo ktoś później wraca do naszego życia, tak samo nagle, jak wcześniej zniknął, mogą pojawić się pozornie sprzeczne emocje - i radość, i ulga, i wściekłość, i żal - tłumaczy Angelika Szelągowska-Mironiuk, psycholożka i psychoterapeutka.
Zdaniem specjalistki, zombieing może świadczyć o niedojrzałości, nieumiejętności rozwiązywania konfliktów - ucieczkowym stylu radzenia sobie z trudnościami, znacznej impulsywności oraz narcyzmie. - Osoba z wysokim poziomem narcyzmu oczekuje, że inni docenią prezent, jakim jest jej obecność - dodaje psycholożka.
"Czułam się wykorzystana"
Zombieingu doświadczyła również Paulina (imię zmienione – przyp. red.). Ona też poznała mężczyznę na Tinderze. Szybko umówili się na randkę, później na kolejne. Na trzeciej wylądowali w łóżku. - Potem spotkaliśmy się jeszcze raz i nagle cisza - mówi, nie kryjąc złości. - Wysłałam mu dwie wiadomości, nie odpowiedział. Czułam się wykorzystana, byłam pewna, że chodziło mu tylko o seks.
Paulina podkreśla, że powiedziała mu wprost, że docelowo jest zainteresowana stałym związkiem. - Oczywiście bez ciśnienia i nie za wszelką cenę, najpierw chcę kogoś poznać, porandkować. Po prostu wolę uniknąć marnowania czasu, w przypadku gdy druga osoba od początku wie, że poszukuje czegoś innego, na przykład relacji bez zobowiązań. Dlatego tym bardziej tamten gość mnie wkurzył i rozczarował.
Ku jej ogromnemu zaskoczeniu po dłuższym czasie wysłał wiadomość głosową. Pytał, jak się ma, przepraszał za brak kontaktu, tłumaczył się chorobą i prosił o kolejne spotkanie. Mówił, że o niej myśli i tęskni. - Dziś głupio mi to przyznać, ale poczułam ogromną ulgę. Niby wiedziałam, że to może być szyte grubymi nićmi, teraz wydaje mi się to oczywiste. W tamtym czasie chyba bardzo brakowało mi drugiej połówki, czułam się samotna - wyjaśnia. Spotkała się z nim. Widzieli się jeszcze kilka razy, ale niestety ponownie zniknął bez słowa. - Tym razem nawet nie czekałam, aż się odezwie. Od razu usunęłam kontakt.
"Zniknął" z relacji. Prawda okazała się tragiczna
Angelika Szelągowska-Mironiuk dodaje, że czasem za zniknięciem i późniejszym pojawieniem się rzeczywiście stoi jakaś tajemnica. - Znam historię, kiedy za ghostingiem i późniejszym powrotem stał pobyt w szpitalu na oddziale psychiatrycznym – osoba hospitalizowana bała i wstydziła się powiedzieć, że "znika", aby poddać się leczeniu – opowiada.
- Bez wątpienia taki styl tworzenia relacji nie sprzyja budowaniu poczucia bezpieczeństwa. Ważne jest, aby w takiej sytuacji wyrazić swoje uczucia związane zarówno ze zniknięciem, jak i powrotem, ale także zadać sobie samemu pytanie, czy jesteśmy gotowi przyjąć "powracającego". Ważna dla takiej pary będzie nauka rozwiązywania konfliktów i mówienie wprost o swoich potrzebach – dodaje.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!