Chcą oddać organy swoich dzieci. Poruszyła ich historia zmarłej Anielki
21.07.2019 11:17, aktual.: 21.07.2019 12:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Odezwało się kilkoro rodziców z terminalnie chorymi maluchami. To były bardzo poruszające rozmowy. Pytali, jakie warunki muszą zostać spełnione, by ich dziecko mogło po śmierci oddać organy - mówi Jadwiga Hermanowicz, która na łamach WP opowiedziała o działalności Fundacji "Serce Anielki".
Na początku lipca opublikowaliśmy rozmowę z Jadwigą Hermanowicz, założycielką Fundacji "Serce Anielki". Kobieta straciła córeczkę, która nie doczekała przeszczepu serca. Dziecko zmarło 26 października 2017 roku, w Światowym Dniu Transplantacji i Donacji. Fundacja gromadzi wokół siebie lekarzy oraz psychologów i jest nie tylko pomnikiem dla Anielki, ale także wielkim wsparciem dla rodziców walczących o życie dzieci czekających na przeszczep czy ciężką operację ratującą życie.
Stan krytyczny transplantologii pediatrycznej
Jadwiga opowiedziała nam o krytycznym stanie transplantologii pediatrycznej. Polska, w przeciwieństwie do innych krajów Unii Europejskiej, nie podpisała żadnej umowy z instytucją, która zajmuje się transplantacją na arenie międzynarodowej. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są bardzo poważne - drastycznie zmniejsza się liczba potencjalnych dawców, a gros dzieci nie dożywa przeszczepu.
- Lekarze czekają na załamanie zdrowotne, by dopiero wtedy zarejestrować dziecko na liście pacjentów potrzebujących przeszczepu. Tylko że większość tych dzieci załamania nie przeżywa – mówi Hermanowicz i dodaje, że w naszym kraju idea donacji i transplantacji w ogóle nie jest promowana. W szpitalach brakuje personelu odpowiedzialnego za rozmowy z rodzicami, których dzieci mogłyby stać się dawcami. Jednocześnie założycielka fundacji zaznacza, że nie są to łatwe rozmowy, a osoba, która je prowadzi, najczęściej lekarz bądź pielęgniarka, musi posiadać podstawowe umiejętności psychologiczne.
- Często to rodziny podejmują temat, mówiąc o pobraniu organów od bliskiego, a nie personel szpitalny. Z ich strony to prawdziwy heroizm.
Kobieta słyszała wiele historii od podopiecznych fundacji, którzy spotykali się nie tylko z brakiem wsparcia, ale również z niechęcią i zniesmaczeniem ze strony lekarzy.
- Pamiętam rodziców, którzy opowiedzieli mi, że usłyszeli od lekarki komentarz: "Jak to tak? Swoje dziecko chcecie na części oddać?". To jest oburzające i świadczy o ogromnej nieświadomości pracowników medycznych, braku empatii i elementarnych podstawach wychowania. Czy na pewno chcemy takiej służby zdrowia? - zastanawia się Hermanowicz.
Reakcje na wywiad
Reakcje wielu rodziców na opublikowany przez nas wywiad potwierdziły słowa Jadwigi. Kobieta otrzymała wiele wiadomości od rodziców, którzy walczyli o życie swoich dzieci. Część z nich mówiła o całkowitym braku współpracy ze strony szpitala w kwestii komunikacji z innymi specjalistycznymi placówkami.
- Odezwali się do mnie rodzice, którzy opowiedzieli o tym, że lekarz odmówił przygotowania epikryzy, czyli skróconego opisu choroby w języku angielskim. To dokument, który jest bardzo potrzebny, gdy trzeba skonsultować się ze specjalistami z innej zagranicznej placówki. Branżowy język medyczny nie jest łatwy nawet dla tłumacza, a co dopiero dla rodzica.
Hermanowicz dodaje, że brak przepływu informacji, brak współpracy pomiędzy ośrodkiem rodzimym i zagranicznym w konsekwencji doprowadza w przyszłości do konieczności zmiany miejsca zamieszkania lub wieloletnie dojazdy na kontrole do ośrodka, który przeprowadził rzeczoną operację.
- Odnoszę wrażenie, że w niektórych ośrodkach prośba o epikryzę w języku angielskim czy konsultacje z innym ośrodkiem traktowane jest jak podważenie kompetencji, nie myśląc o tym, że liczy się każda sekunda w walce o życie dziecka, a dodatkowe relacje, które mogłyby w przyszłości przynieść wartość dodaną, nie są brane pod uwagę - mówi Hermanowicz
Żeby śmierć dziecka nie poszła na marne
- Odezwało się kilkoro rodziców z terminalnie chorymi maluchami. To były bardzo poruszające rozmowy. Pytali, jakie warunki muszą zostać spełnione, by ich dziecko mogło po śmierci oddać organy i jak wyglądają procedury - mówi założycielka fundacji i dodaje, że jedna z matek w wiadomości mailowej podzieliła się z nią swoją historią.
Jej dziecko miało umrzeć zaraz po porodzie, dziś ma już rok, ale obarczone jest w bardzo ciężką wadą. Rodzina liczy się z tym, że w każdej chwili może nastąpić najgorsze.
- Ta mama ma w sobie wielki szacunek dla życia. Powiedziała, że nie chce, by śmierć jej dziecka poszła na marne i zdecydowała, że jeśli będzie taka możliwość, odda organy dziecka, aby nadać sens życiu swojej pociechy.
Procedury
Jadwiga Hermanowicz na pytania rodziców terminalnie chorych dzieci, radzi by w pierwszej kolejności zwrócili się do szpitalnego lub hospicyjnego lekarza prowadzącego i jasno powiedzieli, jaka jest ich wola.
Być może otrzymają informację, że placówka nie ma doświadczenia w procedurach transplantacyjnych. W takim przypadku rodzice mogą przekazać kontakt do lekarza prowadzącego Fundacji "Serce Anielki". Wówczas skontaktuje się z nimi odpowiednia osoba, najczęściej lekarz anestezjolog współpracujący z fundacją, która podzieli się swoją wiedzą i udzieli lekarzowi wszelkich potrzebnych informacji.
Kto może być dawcą
Statystycznie jest większe prawdopodobieństwo, że będziemy biorcą, nie dawcą. Jednak, jeśli chcemy zrozumieć, jak możemy uratować życie innemu człowiekowi, warto wiedzieć, że:
- Dawcą może zostać osoba, która w chwili śmierci nie chorowała na choroby wirusowe.
- Dawca nie może być pacjentem onkologicznym.
- Po swojej śmierci możesz uratować osiem istnień ludzkich, gdyż przedmiotem donacji może być 8 organów: wątroba, płuca, serce, nerki, trzustka i jelito cienkie.
Ponadto, twoje tkanki mogą przyczynić się do wyzdrowienia wielu chorych ludzi. Tkanki, których możesz być dawcą, to: skóra, rogówki, tkanka kostna wraz ze ścięgnami i chrząstkami, zastawki serca i naczynia krwionośne.
Jeśli chcesz skontaktować się z Fundacją "Serce Anielki" kliknij TUTAJ.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl