Blisko ludziChodził po sklepie z atrapą ręki. Jego prawdziwa dłoń sięgała po drogie produkty. Pomysłowość złodziejów nie zna granic

Chodził po sklepie z atrapą ręki. Jego prawdziwa dłoń sięgała po drogie produkty. Pomysłowość złodziejów nie zna granic

Chodził po sklepie z atrapą ręki. Jego prawdziwa dłoń sięgała po drogie produkty. Pomysłowość złodziejów nie zna granic
Źródło zdjęć: © East News
22.02.2020 10:38

Piszczące bramki w sklepach wywołują nerwy i stres nawet u osób, które nie mają nic na sumieniu. Szczególnie gdy muszą tłumaczyć się przed nachalnym ochroniarzem. Tymczasem prawdziwi złodzieje potrafią znakomicie omijać wszelkie zabezpieczenia – z szacunków wynika, że co roku kradną towar wart blisko 5 mld zł.

Wiktoria na długo zapamięta niedawną wizytę w jednym z lubelskich marketów. – Weszłam tam tylko na chwilę, bo chciałam kupić owoce. Byłam w sklepie dosłownie kilka minut. Zapłaciłam i podchodziłam już do kasy, kiedy zawołał mnie ochroniarz – relacjonuje.

Postawny mężczyzna kazał jej udać się z nim na zaplecze. – Tłumaczył, że ma nagranie z kamery, na którym zachowuję się podejrzanie. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, zażądałam, żeby pokazał mi to nagranie. Odmówił. Nie chciał także się przedstawić. Powiedział tylko, że muszę pokazać mu, co mam w torebce i kieszeniach płaszcza – opowiada Wiktoria.

Zdenerwowana kobieta wykonała polecenie. – Oczywiście ochroniarz nic nie znalazł, więc zostałam wypuszczona. Jednak nie usłyszałam nawet słowa "przepraszam". Zostałam potraktowana jak pospolita złodziejka. A gdyby na moim miejscu znalazła się starsza osoba z chorym sercem? Wtedy taka sytuacja mogłaby wpłynąć negatywnie na jej zdrowie – uważa Wiktoria.

Kiepskie doświadczenia z ochroną sklepów ma również Ewa. – Bardzo często zdarza mi się aktywować alarm na bramkach. Oczywiście nic nie kradnę, ale okazuje się, że piszczenie wywołuje zazwyczaj biżuteria, którą noszę. Ochroniarze nie zawsze dają się jednak przekonać i już kilka razy byłam zapraszana na zaplecze, by udowodnić, że nie jestem złodziejką. Raz zostałam potraktowana tak chamsko, że wezwałam policję i dopiero po przyjeździe patrolu wyjaśniłam sprawę – wspomina Ewa.

Nieprzyjemne przygody spowodowały, iż kobieta z niepokojem odwiedza sklepy z bramkami zabezpieczającymi, a kiedy między nimi przechodzi, często ma duszę na ramieniu. – To jest lekka paranoja, bo przecież nie mam nic na sumieniu, ale kiedy pomyślę, że znów będę miała do czynienia z ochroniarzem, a inni klienci będą się na mnie gapić, to po prostu się stresuję – wyjaśnia kobieta.

Wiertarka pod spódnicą

Nieufność ochrony sklepów i stosowanie różnych zabezpieczeń eliminujących ryzyko kradzieży można zrozumieć po lekturze raportu "Bezpieczeństwo w handlu detalicznym w Europie: wykraczając poza straty" przygotowanym przez firmy Crime&Tech oraz Checkpoint Systems. Z raportu wynika, że co roku złodzieje wykradają z polskich placówek handlowych towar o wartości ponad 1,1 mld euro. Najwięcej produktów ginie w sklepach spożywczych i marketach typu cash&carry (271 mln euro), galeriach handlowych (211 mln euro) oraz na stacjach benzynowych (159 mln euro).

Kto kradnie w sklepach? – Może to być każdy. Z mojego kilkunastoletniego doświadczenia wynika, że są to osoby, które na pierwszy rzut oka nie wzbudzają żadnych podejrzeń. Złodziejkami często okazują się eleganckie i dobrze ubrane panie około 40-tki. Potrafią załadować kieszenie płaszcza drogimi szminkami, perfumami i innymi kosmetykami – opowiada Daniel, pracownik ochrony w dużej krakowskiej drogerii.

Upychanie skradzionych produktów po kieszeniach jest wciąż najczęściej stosowaną metodą wśród sklepowych przestępców, jednak nie brakuje bardziej wyrafinowanych sposobów. Media opisywały historię kobiety, która udawała ciężarną, a pod obszerną sukienką ukrywała hak – na nim jej wspólnik wieszał zrabowane towary, w tym np. dużą skrzynkę z wiertarką.

Inna złodziejka usiłowała wynieść z marketu… komputer z 17-calowym monitorem, używając do tego specjalnych szelek pod sukienką. Prawie się to udało. Wpadła, gdy przy wyjściu wysunęła jej się klawiatura.

Pewien mężczyzna odwiedzał sklepy wyposażony w atrapę ręki. Jego prawdziwa dłoń sięgała po drogie produkty, zazwyczaj perfumy, przez otwór wycięty na plecach kurtki.

Niekiedy w przestępczy proceder angażowane są całe rodziny. – Mama jeździ z dzieckiem między alejkami, a tata po cichutku wkłada pod wózek skradzione fanty. Kiedyś złapałem kobietę, która przyszła do sklepu z kilkuletnim chłopcem i włożyła mu do kieszeni kurtki drogie perfumy. Tłumaczyła później, że to dziecko samo ściągnęło flakonik z półki. Jednak nagranie z kamery monitoringu pokazało coś innego – opowiada Daniel.

Złodziej z kalkulatorem

Sklepy często okradają świetnie przygotowane gangi wyposażone m.in. w sprzęt do usuwania zabezpieczeń oraz specjalne torby. Złodziejskie szajki doskonale wiedzą, gdzie znajdują się strefy nieobjęte monitoringiem, czasami współpracują też z ekspedientkami czy ochroniarzami.

Kradzione jest niemal wszystko, od produktów spożywczych i kosmetyków, po zabawki i elektronikę. Pawła M., sędziego Sądu Okręgowego w Szczecinie, skusiły elementy wkrętarki o wartości 95 złotych. Na dziwne zachowanie mężczyzny zwróciła uwagę ochrona. Nie miał koszyka i kręcił się po sklepie. Przez cały czas był obserwowany przez kamery. W pewnym momencie schował do kieszeni pudełko i wyszedł ze sklepu. Wtedy błyskawicznie został zatrzymany przez ochronę marketu. Sąd pierwszej instancji zdecydował o wydaleniu Pawła M. z zawodu, jednak Sąd Najwyższy zmienił wyrok, obniżając mu tylko wynagrodzenie o 20 proc. na okres dwóch lat.

Sklepowi złodzieje często pozostają bezkarni, ponieważ doskonale potrafią… liczyć. Zwykle kradną towary o wartości poniżej 500 zł, ponieważ wtedy ich działanie jest tylko wykroczeniem, za które co najwyżej otrzymają grzywnę. – Znam pewnego gościa, który chodzi na "akcję" z kalkulatorem i dokładnie wylicza, ile może ukraść, by nie przekroczyć limitu – śmieje się Daniel.

Przyznaje, że ochroniarze są czasami nadgorliwi, ale wynika to także z nacisków właścicieli sklepów. – Jesteśmy rozliczani z efektów, czyli przede wszystkim ograniczenia liczby kradzieży. Jak to zrobić bez kontrolowania podejrzanych klientów? – pyta.

Pamiętajmy jednak, że tylko policja może nas rewidować. Jeśli ochroniarz chce przeszukać nasze kieszenie czy torbę, mamy prawo odmówić i zażądać wezwania policji. Warto zachowywać też paragony z zakupów. Z takim dowodem unikniemy wielu nieprzyjemnych sytuacji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (125)
Zobacz także