Co się stało z 276 porwanymi dziewczynkami?
Późnym wieczorem 14 kwietnia uzbrojeni mężczyźni z organizacji Boko Haram wdarli się na teren Państwowej Szkoły Średniej w Chibok w północnej Nigerii. Tego dnia w placówce przebywało ponad 500 uczniów, pisali jeden z końcowych egzaminów.
12.05.2014 | aktual.: 27.05.2014 11:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Amnesty International dotarła do unikalnych zeznań, które dowodzą, że nigeryjskie służby bezpieczeństwa zignorowały otrzymywane przed atakiem na państwową szkołę w Chibok ostrzeżenia. Badacze AI potwierdzili wiarygodność informacji, z których wynika, że nigeryjskie siły bezpieczeństwa miały przed atakiem ponad 4 godziny na reakcję.
Dlaczego władze Nigerii nic nie zrobiły? Wydaje się, że kraj jest pogrążony w chaosie, a terroryści z organizacji Boko Haram czują się zupełnie bezkarni. Porywanie młodych dziewcząt nie jest w Nigerii czymś niezwykłym. Wiele szkół zamknięto ze względu na zagrożenie terrorystyczne, a fundamentaliści zdobywają coraz większą władzę.
Uprowadzenie
Późnym wieczorem 14 kwietnia uzbrojeni mężczyźni z organizacji Boko Haram wdarli się na teren Państwowej Szkoły Średniej w Chibok w północnej Nigerii. Tego dnia w placówce przebywało ponad 500 uczniów, pisali jeden z końcowych egzaminów. Po wszystkim chłopcy wrócili do swoich domów, a dziewczynki zostały w szkolnym internacie. Gdy mężczyźni zaczęli ładować je do podstawionych ciężarówek, nie miały wielkich szans na ucieczkę.
Pięćdziesięciu dziewczynkom udało się zbiec. Jednak 276 nastolatek dostało się do niewoli. Choć zdesperowani rodzice, uzbrojeni w narzędzia rolnicze i łuki, ruszyli w pościg za przestępcami, nie udało się odbić ich z rąk zaopatrzonych w karabiny maszynowe terrorystów. Dziewczynki zniknęły i nikt nie wie, gdzie się podziewają.
Abubakar Shekau, lider grupy terrorystycznej Boko Haram, w upublicznionym nagraniu ujawnił swoje zamiary wobec dziewczynek. – Mam wasze córki i, na Allaha, sprzedam je na czarnym rynku. Sprzedaję ludzi i sprzedam je wszystkie.
Terrorysta wycenił każdą dziewczynkę na… 12 dolarów.
Oburzenie
Świat był wstrząśnięty informacją o porwaniu dziewczynek. Pomoc w odnalezieniu Nigeryjek zaoferowały m.in. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Francja. Prezydent Nigerii poinformował, że w drodze do kraju jest już grupa izraelskich antyterrorystów.
W apel o uwolnienie uczennic włączyli się też papież Franciszek, Angelina Jolie, Kim Kardashian czy Reese Witherspoon. Głos zabrała pierwsza dama Stanów Zjednoczonych, Michele Obama. „Oddajcie nasze dziewczynki”, brzmiało jej przesłanie, które lotem błyskawicy rozniosło się po mediach społecznościowych.
W niedzielę prezydent Francji Francois Hollande zaproponował zorganizowanie w Paryżu spotkania z przywódcami Nigerii i sąsiadujących z nią krajów. Ma nadzieję, że w ten sposób uda się przedsięwziąć coś w sprawie kryzysu.
Na alarm biją też organizacje pozarządowe.
- Porwanie nigeryjskich uczennic to przykład tego jak bardzo życie kobiet wciąż jest zagrożone i jak bardzo cierpią tylko dlatego, że są kobietami – mówi Weronika Rokicka z Amnesty International. - Nie tylko w Nigerii - także w Afganistanie czy Pakistanie, gdzie ochrona prawa dziewczynek do edukacji czy prawo do życia wolnego od przemocy ze względu na płeć są ogromnymi wyzwaniami. Władze Nigerii, państwa które chce uchodzić za ważny kraj regionu, powinno zrobić wszystko, żeby uwolnić dziewczynki i ukarać sprawców. Bezkarność może prowadzić do kolejnych tego typu dramatów.
Problem w tym, że porwanie dziewczynek ze szkoły w Chibok wyróżnia się w Nigerii jedynie skalą. Niestety w tej części świata ataki terrorystyczne zdarzają się bardzo często.
W imię Allaha
- Gdziekolwiek są dziewczynki, znajdziemy je – zapowiedział prezydent Nigerii Goodluck Jonathan. Akurat w tym czasie w kraju doszło do kolejnego porwania. 6 maja terroryści uderzyli w północno-wschodniej prowincji Borno, uprowadzając kolejne 8 dziewczynek.
Za porwaniem dziewczynek stoi nigeryjska islamistyczna organizacja Boko Haram. Jej członkowie utożsamiają siebie z afgańskimi talibami, a miejscowa ludność nazywa ich talibanami. Boko Haram w wolnym tłumaczeniu oznacza „Książki to grzech”, „Zakazać zachodnią oświatę” lub „Nowoczesne wychowanie to grzech”. Pełna nazwa organizacji to „Sunnickie zrzeszenie na rzeczy nawracana na islam i dżihadu”.
Terroryści z Boko Haram chcieliby, żeby w całej Nigerii zapanowało prawo szariatu. Sprzeciwiają się edukacji kobiet, chcieliby umocnić tradycyjne role płciowe.
Historia tej organizacji sięga początków XXI wieku. Terroryści od zawsze mieli wiele na sumieniu, np. przymusowe konwersje czy mordowanie krytyków. Jednak pomimo ostrzeżeń islamskich przywódców, władze ignorowały te działania.
Tylko w tym roku członkowie Boko Haram zabili w atakach terrorystycznych 250 osób, głównie ze wsi. W dwóch atakach z 15 lutego zginęło 106 osób. 18 zostało zabitych 19 lutego, a 25 lutego podczas ataku na państwową uczelnię w Buni Yadi zginęło 59 studentów.
Władze Nigerii są zmuszane do coraz bardziej radykalnych działań. Zamknięto wiele państwowych uczelni, a także szkoły. Placówka w Chibok również była zamknięta, właśnie ze względu na zagrożenie terrorystyczne. Otwarto ją tylko tego jednego dnia, żeby umożliwić uczniom napisanie egzaminów końcowych.
Nie chcę tam wracać
Ostatnio wywiadu dla Associated Press udzieliła 19-letnia Sarah Lawan – jedna z porwanych dziewcząt, której udało się zbiec. – Boleję nad tym, że wiele innych dziewcząt nie znalazło w sobie odwagi do tego, żeby ze mną uciec – stwierdziła. – Płaczę za każdym razem, kiedy widzę ich rodziców. Oni płaczą, kiedy widzą mnie.
Dziewczyna wciąż nie może otrząsnąć się z traumy. – Bardzo boje się wracać do szkoły. Muszę jednak to zrobić, żeby zdać końcowe egzaminy.
W Nigerii mieszka aż 170 milionów ludzi. Muzułmanie wcale nie stanowią tam większości. Jest ich mniej więcej tyle samo, co chrześcijan.
Potrzeba czasu i środków, żeby uzyskać stabilizację w regionie. Organizacje międzynarodowe pomagają, jak mogą. Pytanie tylko, czy środki przeznaczane na pomoc wciąż nie są za małe. Co działoby się w mediach, gdyby w europejskim kraju ktoś uprowadził 300 dziewcząt? Wydaje się, że w Afryce takie sprawy wciąż są zamiatane pod dywan.
(sr/mtr), kobieta.wp.pl