Coaching może pomóc w miłości!
Czasy, w których żyjemy coraz szybciej, korzystamy z wielu ofert zaspokajających nasze potrzeby, ukierunkowują przede wszystkim na konsumpcję. Z pewnością wiążą się z tym korzyści, ale też czyha na nas wiele zagrożeń. Jednym z nich jest zagubienie oraz stopniowe oddalanie się od samych siebie i brak wglądu w to, co nami kieruje, rządzi, steruje.
Czasy, w których żyjemy coraz szybciej, korzystamy z wielu ofert zaspokajających nasze potrzeby, ukierunkowują przede wszystkim na konsumpcję. Z pewnością wiążą się z tym korzyści, ale też czyha na nas wiele zagrożeń. Jednym z nich jest zagubienie oraz stopniowe oddalanie się od samych siebie i brak wglądu w to, co nami kieruje, rządzi, steruje.
Tak, jak nie myślimy dziś o naprawieniu starej pralki, która po pięciu latach używania i ustaniu gwarancji, zepsuła się, i kupujemy nową, gdyż możemy to zrobić korzystając z promocji czy korzystnych rat, tak też coraz częściej podchodzimy do naszych związków.
Rozstajemy się po pierwszym kryzysie, nie podejmując działań związanych z wyjaśnieniem trudności, uzdrowieniem tego, co trudne i boli, wprowadzeniem zmian. Oskarżamy, obwiniamy partnera, umacniamy się w poczuciu krzywdy, żalach, pretensjach, a niejednokrotnie też w myślach pełnych nienawiści. A ponieważ to nie pomaga – ani nam samym, ani drugiej osobie, ani związkowi – zmęczeni i zrezygnowani odchodzimy.
I szukamy kogoś innego, kto spełni nasze marzenia, oczekiwania, nadzieje. Nie zastanawiamy się nad tym, że zmiana osoby nie gwarantuje nam tego, że stworzymy taki związek, o jaki nam chodzi. Nie zdajemy sobie sprawy, że wszystkie fazy z poprzedniej relacji powtórzą się również z kolejnym partnerem. Począwszy od transu związanego z zauroczeniem, zakochaniem, który ze spotęgowanymi nadziejami na to, że „teraz to już TEN” będziemy przeżywać coraz bardziej intensywnie, po kryzys grożący rozstaniem, który objawi się jeszcze wyraźniej i silniej.
Podobne trudności w kolejnym związku powodować będą coraz większy ból i zawód, dopóki nie spojrzymy na takie sytuacje jako na informację o samym sobie i o relacji z partnerem. Gdy będziemy jedynie czekać na to, że drugi człowiek nas uszczęśliwi, możemy spodziewać się tylko kolejnych rozczarowań. Za każdym razem bowiem coraz więcej będzie w nas oczekiwań, wymagań, roszczeń, narzucania własnej wizji życia itd.
A gdy kolejny partner będzie podobnie bezwzględnie kreował własny model życia, który od dawna uznaje za obowiązujący, jedyny i słuszny, zamiast miłości pojawi się walka, rywalizacja. Gdy dwie osoby próbują w taki równie nieświadomy sposób budować dorosłe relacje, wciąż wracają do niewygodnych, bolesnych emocji i taki związek nie daje im szans na rozwój miłości.
Owszem, może się zdarzyć, że spotkamy osobę, która będzie miała tyle otwartości, cierpliwości, świadomości, wiedzy i mądrości, że będzie dla nas kimś w rodzaju psychoterapeuty czy nawet duchowego przewodnika, ale z pewnością zamiast na to liczyć, lepiej samemu dojrzeć do miłości. Jak? Poznać siebie, wziąć odpowiedzialność za własne wybory, decyzje, emocje, działania i przekształcić stare, destrukcyjne wzorce w takie, które pomogą nam budować satysfakcjonujące relacje.
Warto zdawać sobie sprawę, że im bardziej jesteśmy sztywni w naszych przekonaniach, poglądach, niestabilni emocjonalnie oraz proceduralni w budowaniu związku, tym trudniej będzie nam spotkać osobę na tyle otwartą i świadomą, która zechce być w roli opiekuna, terapeuty czy coacha w swoim związku miłosnym. Ktoś rozumiejący, na czym polega dojrzała współzależność, raczej nie będzie chciał tworzyć związku z kimś, kto rozpaczliwie szukać będzie w nim ratunku i uzdrowienia, sił i energii życiowej. Każda relacja, która ma być oparta na miłości, zmierza bowiem do wzajemności, równowagi, współpracy, współdziałania – a do tego potrzeba dwojga osób z podobnym podejściem do samych siebie i do budowania relacji z drugą osobą.
Zanim więc zdecydujemy o kolejnym rozstaniu, wystraszymy się kolejnego kryzysu w związku, oskarżymy i obwinimy partnera o swoje rozgoryczenie, zawód, smutek, złość, podejmijmy próbę zmian. Zacznijmy od siebie – od rewizji własnych wzorców i przekonań. Może w tym pomóc psychoterapia, możemy też zacząć od coachingu. Ważne, aby zrobić pierwszy krok i odbyć podróż w głąb siebie, poszukać w sobie odpowiedzi na to, skąd biorą się trudności i niepowodzenia w związku.
Wyjście z wzorców, które nie służą, to przede wszystkim umiejętność powrotu do perspektywy JA i wzięcia odpowiedzialności za siebie, własne emocje, przekonania, błędy itd. To porzucenie nawyków i przyzwyczajeń. A ponieważ one są w nas silnie zakorzenione, nie jest to łatwe, aby je wyeliminować i zastąpić innymi. Przyznanie się do tego, że popełniliśmy błędy, że nasze, myśli, tezy, założenia, reakcje itd. były bezwiednie przyswojone i odtwarzane, bywa trudne, a nawet bolesne.
A zmiany możliwe są przecież dopiero od momentu, gdy zauważymy, co nam nie służy i zaplanujemy to, co będzie dla nas korzystne, a następnie konsekwentnie wprowadzimy to w życie. Sesje coachingowe mogą okazać się dużą pomocą w uzyskaniu świadomości siebie i dokonywaniu takich zmian. Są konstruktywne nie tylko w perspektywie indywidualnej, ale też wpływają korzystnie na świadome budowanie relacji z partnerem.
Praca z coachem koncentruje się na budowaniu własnej tożsamości i uruchamianiu potencjału, na umocnieniu wartości, uświadomieniu potrzeb, urzeczywistnianiu marzeń i celów. Coach wspiera też w rozwijaniu tych umiejętności i zachowań, które postrzegamy jako potrzebne i przydatne dla lepszego funkcjonowania w bliskiej relacji.
Alicja Krata – mediator; trener, coach i superwizor; Prezes Zarządu Fundacji MEDIARE: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości – w ramach projektu realizuje spotkania, seminaria, debaty, warsztaty, których celem jest doskonalenie miłości w relacjach międzyludzkich, budowanie dialogu i pokoju w rodzinach i grupach społecznych.
(akr/bb), kobieta.wp.pl