Codziennie asystuje przy operacjach penisów. "Faceci wariują, gdy mają pokazać miejsca intymne"
- Faceci są znacznie bardziej wstydliwymi pacjentami niż kobiety. To widać już przed zabiegiem, gdy tłumaczę im, jak mają się przygotować. Oni wstydzą się pytać nawet o to, czy mają się ogolić - mówi 25-letnia pielęgniarka asystująca chirurgowi-urologowi.
Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Przy jakiego rodzaju zabiegach asystujesz?
Gosia, 25-letnia pielęgniarka z oddziału urologii i onkologii w woj. wielkopolskim: Wykonujemy korekcje stulejki, ale przede wszystkim zabiegi zerwanego wędzidełka. Trafiają do nas pacjenci po różnego rodzaju "wypadkach" - zazwyczaj są to przycięcia rozporkiem lub konsekwencje seksu oralnego. Mężczyźni nigdy się nie przyznają, jak doszło do zerwania wędzidełka, ale ból jest tak duży, że muszą niezwłocznie poddać się zabiegowi. W innym wypadku mogłoby dojść do zakażenia i bardzo nieładnego zrostu. W przypadku stulejki i wędzidełka pacjent jest przytomny, bo używamy znieczulenia miejscowego. Cała procedura trwa około 90 minut.
Jak reagują mężczyźni, gdy widzą młodą pielęgniarkę, która przez 90 minut będzie patrzeć na ich penisa?
Wielu pacjentów wariuje, gdy ma pokazać miejsca intymnie. Pytają lekarza, dlaczego nie pomaga mu inny mężczyzna i czy moja obecność na pewno jest konieczna. Lekarz, z którym najczęściej współpracuję, zazwyczaj się wtedy śmieje i odpowiada: "Jak znajdzie pan pielęgniarza-faceta, to panu pogratuluję". Niektórzy pacjenci patrzą na mnie z politowaniem: "Nie chcę żeby pani musiała oglądać takie rzeczy" – wtedy chirurg tłumaczy, że mam doświadczenie i niejedno już widziałam.
Zostałaś kiedyś potraktowana bez szacunku przez pacjenta?
Ostatnio chirurg po skończonym zabiegu poprosił, żebym przyjrzała się szwom i oceniła, jak mi się podoba zaszycie rany. "Jak to? Pielęgniarki się pan pyta?!" – wybuchnął pacjent. A doktor spokojnie odpowiedział: "Kobiety się pytam. Komu ma się podobać, jak nie kobiecie?". Rzadko spotykam się z niemiłym traktowaniem, raczej z ogromnym skrępowaniem. Czasami pacjenci są tak zestresowani moją obecnością, że po zabiegu chirurg rzuca do nich złośliwie: "Niech pan tylko nie mówi partnerce, że asystowała mi kobieta. To będzie nasza tajemnica".
Zawsze zastanawiałam się, jak czują się żony ginekologów, wiedząc, że ich ukochany codziennie wykonuje dziesiątki zabiegów i badań. Twój chłopak nie ma problemu z tym, co robisz na co dzień?
Początkowo był trochę zazdrosny. Fakt, że codziennie widzę po kilka penisów wywoływał u niego oburzenie. Dopytywał, jak ja się wtedy czuję, ale wytłumaczyłam mu, że dla mnie pacjent nie jest obiektem seksualnym, nie jest nawet nagim mężczyzną... jest po prostu pacjentem.
Twój chłopak już nie ma z tym problemu?
Po prostu o tym nie rozmawiamy. Nie mówię mu, ile miałam zabiegów danego dnia. Nie opowiadam też o ich przebiegu. Ale największy problem z moją pracą miał mój tata - nigdy nie zapomnę jego miny, gdy cała w skowronkach powiedziałam: "Wow! Towarzyszyłam po raz pierwszy przy korekcji stulejki! Niesamowite!". A on zbladł, uniósł brwi i bardzo powoli spuścił z siebie powietrze. Nie skomentował tego, ale widziałam, że przeżył szok i musiał sobie to jakoś poukładać w głowie.
Wydaje ci się, że mężczyźni są bardziej skrępowani podczas takich zabiegów niż kobiety, które przychodzą do ginekologa?
Nie mam żadnych wątpliwości, że faceci są znacznie bardziej wstydliwymi pacjentami. To widać już przed zabiegiem, gdy tłumaczę im, jak mają się przygotować. Oni wstydzą się pytać nawet o to, czy mają się ogolić! Zawsze krążą naokoło: "Jak mam przyjść?". To samo jest po zabiegu. Zamiast zapytać, po jakim czasie będą mogli współżyć, pytają: "A kiedy już, wie pani, będzie normalnie?", albo: "A ile musi być... przerwy?".
Jak sądzisz, dlaczego tak jest?
Ginekologia jest na topie i o problemach kobiecych mówi się obecnie bardzo dużo, podczas gdy dolegliwości męskie są tematem tabu. I jest to cholernie niebezpieczne! Wiesz, że ja nie spotkałam się jeszcze z żadnym pacjentem, który wiedziałby, jak badać jądra. To niesamowite, bo ci sami pacjenci wiedzą często, jak bada się kobiece piersi. Swoją drogą jądra bada się o wiele łatwiej, niż biust.
Twoją rolą jest również tłumaczenie pacjentom, na czym polega profilaktyka?
Tak, zawsze staram się jak najprościej wytłumaczyć im, co mają robić. Mówię: "Badanie jąder jest jak gra na padzie, wszystkie palce pod spód i kciukiem badamy od góry". Ale niechętnie mnie słuchają. Ciągle słyszę od pacjentów, że badanie prostaty czy kolonoskopia to przekroczenie ich granic. "Nie będę sobie dawał nic wsadzać w odbyt!" – mówią.
Jak na to reagujesz?
Powtarzam, że badanie trwa chwilę, a z ciężką chorobą można żyć wiele lat lub przez nią umrzeć. Im dłużej pracuję z mężczyznami, tym bardziej mi ich szkoda. Chora kobieta może się popłakać, zdenerwować, poprosić o wsparcie, a im się wydaje, że muszą być ciągle silni.
Facetom trudniej chorować?
Tak, dlatego duża kampania społeczna na temat męskich dolegliwości intymnych w Polsce byłaby na wagę złota. Tylko musiałaby być zrobiona bez wstydu, tak jak kampanie dotyczące kobiecego zdrowia. Jesteśmy obyci z rakiem piersi i rakiem szyjki macicy. Na ulicach stoją mammobusy, faceci bawią się fantomami piersi, ale nie ma żadnej kampanii dotyczącej profilaktyki raka jąder czy prostaty. Przecież chłopcy nie mogą uczyć się tylko tego, jak wygląda cykl miesiączkowy kobiety i jak założyć prezerwatywę. Ktoś musi się za to wreszcie wziąć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl