Coraz mniej osób na lekcjach religii. Są miasta, gdzie tylko 30 proc. uczniów bierze w nich udział
Edukacja zdalna i częste wprowadzanie polityki do programu nauczania sprawiają, że coraz więcej uczniów jest zniechęconych do lekcji religii. Statystyki Instytutu Statystki Kościoła Katolickiego nie odzwierciedlają realnej sytuacji.
Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podał, że 87,6 proc. wszystkich uczniów chodziło na religię w poprzednim roku szkolnym. Ciężko jest porównać te dane do poprzednich lat, ponieważ Instytut dopiero drugi raz uwzględnił kwestię lekcji religii. W 2018/2019 na lekcje chodziło 88 proc. uczniów.
Jednak wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku odsetek będzie znacznie niższy. Urząd Miasta w Szczecinie już wyliczył, że w obecnym roku szkolnym około 40 proc. uczniów nie zdeklarowało się lub zrezygnowało z uczestniczenia w lekcjach religii. Taki sam odsetek jest w Łodzi. Z kolei wrocławski Urząd Miasta informuje, że tylko 32 proc. uczniów szkół ogólnokształcących czy szkół zawodowych jest zapisanych na religię. Tylko o kilka procent więcej jest w Poznaniu.
W Warszawie statystyki jeszcze bardziej dają do myślenia. "Spośród uczniów, którzy na początku września zadeklarowali swój udział w lekcjach religii, do 11 grudnia, zrezygnowało 718 uczniów" - przekazał Andrzej Opala, rzecznik południowopraskiego ratusza, w rozmowie z Radiem Kolor.
W mniejszych miast również nastąpił spadek zainteresowania lekcjami religii wśród młodzieży. W Płocku liczącym ponad 325 tysięcy mieszkańców, 30 proc. uczniów stwierdziło, że nie chce chodzić na religię.
Szkoda czasu i nerwów
Karolina Rutkowska z Grudziądza wypisała się z religii chwilę po tym, gdy dowiedziała się, że lekcji nie będzie już prowadzić świecka katechetka, tylko osoba duchowna. –Słyszałam, że ten ksiądz często porusza kwestie polityczne i jest zaborczy, a ja tego bardzo nie lubię. Poprzednia nauczycielka była fantastyczna. Można było z nią porozmawiać na każdy temat, nawet o aborcji. Próbowała zrozumieć nasze stanowisko, nie narzucała nam swojego, bo twierdziła, że to my na końcu będziemy się rozliczać z Bogiem z tego, co robiliśmy – wspomina tegoroczna maturzystka.
Michalina z Gdańska również zrezygnowała z religii. – Pod koniec poprzedniego roku szkolnego stwierdziłam, że od września wypisuję się z lekcji, bo miałam dosyć naszego księdza, który wmawiał nam, że osoby LGBT są chore psychicznie. Do tego jeszcze wychwalał Andrzeja Dudę i mówił, że ci, którzy na niego nie zagłosują, będą smażyć się w piekle razem z Tuskiem i całą Platformą – opowiada już pełnoletnia nastolatka. – Ja nie interesuję się jakoś specjalnie polityką, ale jak człowiek słyszy takie hasła na lekcji, to ciężko jest opanować nerwy – twierdzi.
– Poza tym przez zdalne nauczanie muszę poświęcać więcej czasu na samodzielne przerabianie materiału. Wolę te dwie godziny w tygodniu przeznaczyć na matmę czy angielski – dodaje Michalina.
Wśród uczniów szkół podstawowych nie ma aż tak wielu osób, które zrezygnowały z religii. Jednak ci, którzy to zrobili, zazwyczaj mieli przykre wspomnienia z poprzednich lat. - Zakonnica wyzywała dziecko od synów szatana za to, że miało koszulkę z czaszką, stawiała jedynkę za zrobienie dyni na Halloween lub wychwalała przed dziećmi Rydzyka – wspomina Marta, mama 15-latka, który od tego roku szkolnego nie chodzi na religię.
– Nie wypisałam go wcześniej tylko dlatego, że uczestnictwo w lekcjach religii było wymogiem, aby móc przystąpić do bierzmowania. Nasza rodzina jest wierząca, dlatego nie chcieliśmy rezygnować z tego sakramentu – dopowiada.
Łukasz Woźniak, świecki katecheta z Poznania, wcale nie dziwi się, że po takich zdarzeniach uczniowie zniechęcają się do lekcji religii. – Jeśli uczniowie w jakiejś szkole rezygnują, to tylko z winy prowadzącego. Księża często sprawiają, że religia jest czasem na spanie albo odrabianie zadań domowych. Ja prowadzę zajęcia bez modlitw i staram się, aby ten przedmiot był traktowany bardziej jako religioznawstwo. Skupiam się przede wszystkim na historii chrześcijaństwa oraz uczę o innych religiach świata – wyjaśnia katecheta.
Łukasz Woźniak podkreśla, że osoby prowadzące lekcje religii mogą poruszać tematy społeczne, ale tylko wtedy jeśli potrafią jednocześnie mieć otwarty umysł i nie oceniać poglądów uczniów. – Dużo zależy od wyobraźni nauczyciela i zdrowego podejścia do ucznia w obecnej sytuacji – tłumaczy.
Słabnące zainteresowanie religią w szkołach niepokoi niektórych duchownych. Biskup świdnicki Marek Mendyk wysłał list do rodziców, w którym zaapelował, aby nie pozwalali dzieciom na wypisywanie z lekcji religii, bo: "Człowiek wierzący ma nie tylko prawo, ale i obowiązek pogłębiać swoją wiarę".
Ponadto ostatnio niektórzy nauczyciele etyki dostają maile z linkiem do petycji ws. wprowadzenia obowiązkowych lekcji etyki dla uczniów, którzy zrezygnowali z religii. Po uzbieraniu odpowiedniej liczby podpisów pismo zostanie skierowane do premiera oraz ministra edukacji i nauki.
"Jako obywatele dotknięci skalą wulgarności i agresji polskiej młodzieży w czasie ostatnich manifestacji ulicznych, poruszeni brakiem szacunku dla odmiennych poglądów, jak również brakiem poszanowania dla sacrum w przestrzeni publicznej, dostrzegając w tych zachowaniach elementarne braki w wychowaniu młodego pokolenia, apelujemy o jak najszybsze wprowadzenie do podstawy programowej w polskim szkolnictwie obowiązkowych lekcji etyki na każdym poziomie nauczania" – czytamy we fragmencie opisu petycji.
Anna, katechetka z woj. małopolskiego, widzi duże zagrożenie w tym pomyśle. – Podejrzewam, że partia rządząca oddeleguje swoich ludzi do wykładania etyki i zafunduje uczniom propagandę rodem z TVP – mówi nauczycielka, która stanowczo jednocześnie prosi o zachowanie anonimowości. – Pracuję w szkole, ale ze wszystkiego muszę rozliczać się przed biskupem. Niewygodne wypowiedzi słono kosztują – wyjawia.
39-latka w ogóle nie dziwi się, że młodzi ludzie nie chcą chodzić na lekcje religii. – Z moich zajęć na szczęście się nie wypisują, bo mówią, że jest ze mnie równa babka, ale w szkole uczy również pewien staroświecki ksiądz i tam frekwencja zaczyna topnieć. Księża generalnie mają coraz gorszą opinię, bo za dużo już jest tych skandali i Kaczyńskiego w kościele – uważa.
Natomiast sami przedstawiciele Kościoła nie dostrzegają jeszcze problemu. Poprosiliśmy o komentarz kurię diecezji warszawsko-praskiej, do której należy Warszawa-Południe i gdzie w ostatnich miesiącach odnotowano znaczący wzrost liczby uczniów, którzy wypisali się z religii. Z odpowiedzi wynika, że nie wiedzą, jak wygląda sytuacja.
- Na ten moment nie dysponujemy danymi, które potwierdzałyby znaczący wzrost liczby uczniów rezygnujących z lekcji religii. Zweryfikowanie, czy taka tendencja występuje, jest szczególnie trudne z powodu epidemii i nauki zdalnej - odpowiedziało nam biuro prasowe diecezji warszawsko-praskiej, jednocześnie zapewniając, że kuria systematycznie podejmuje wysiłki, które mają na celu podnoszenie wartości merytorycznej lekcji religii, tak żeby z przekazywanej wiedzy korzystała jak największa liczba uczniów.
- Przykładem takich działań jest częsta organizacja szkoleń. W tym roku odbyły się warsztaty dla katechetów dotyczące edukacji online - wyjaśnił rzecznik prasowy Jakub Troszyński.