Blisko ludziCzy posłać dziecko w tym roku na obóz? "Zbiorowiska dzieci to dla wirusa prawdziwy festiwal"

Czy posłać dziecko w tym roku na obóz? "Zbiorowiska dzieci to dla wirusa prawdziwy festiwal"

Jeśli kolonie i obozy w tym roku dojdą do skutku, to czy rodzice zdecydują się wysłać na nie swoje dzieci? Wielu z nich nie wyobraża sobie, w jaki sposób miałyby być tam zachowane środki ostrożności. – Wszystko odbędzie się poza naszą kontrolą – denerwuje się Agnieszka. – Nasze dzieci i tak będą wychodzić z domu – zauważa jednak Marzena.

Czy posłać dziecko w tym roku na obóz? "Zbiorowiska dzieci to dla wirusa prawdziwy festiwal"
Źródło zdjęć: © Getty Images

Jeszcze w połowie kwietnia minister zdrowia Łukasz Szumowski mówił, że "o takich wakacjach, jakie mieliśmy do tej pory, możemy zapomnieć. Możemy zakładać, że w wakacje nie będzie kolonii, nie będzie obozów". Jeśli chodzi o obronę przed koronawirusem, taka postawa wydaje się uzasadniona.

Obozy i kolonie w nowej rzeczywistości

Jednak zakaz organizowania kolonii oraz obozów oznaczałby koniec dla wielu firm turystycznych, a także kłopoty finansowe właścicieli ośrodków wypoczynkowych, wychowawców kolonijnych, pilotów wycieczek, dostawców żywności itp. Dlatego Ministerstwo Rozwoju oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej doszły do wniosku, że kolonie i obozy mogą się odbyć, ale z zachowaniem reżimu sanitarnego.

"Największą grupą, która co roku odwiedza miejscowości turystyczne, są dzieci i młodzież uczestniczące w obozach i koloniach. Dwa lata temu wg GUS było to 1,2 miliona dzieci. Zarówno one, jak i ich rodzice, w związku z długą izolacją, zdalną pracą i nauczaniem, chętnie skorzystałyby ze zbliżających się wakacji" – piszą eksperci Instytutu Interwencji Gospodarczych Business Center Club i przedstawiają rozwiązania dotyczące organizacji obozów i kolonii dla dzieci w trakcie epidemii koronawirusa.

Zobacz także: Prof. Robert Flisiak mówi o maseczkach ochronnych. Tłumaczy, kiedy ich noszenie ma sens

Główne założenia bezpiecznych obozów i kolonii w 2020 roku to:

  • ograniczenie kontaktu dzieci z różnych ośrodków i rejonów Polski (służy to minimalizacji ryzyka przenoszenia się wirusa pomiędzy rejonami mniej dotkniętymi epidemią);
  • ograniczenie kontaktu wypoczywających dzieci z lokalną społecznością;
  • minimalizowanie sytuacji stwarzających ryzyko zarażenia oraz szybkie wykrywanie potencjalnych zagrożeń i odpowiednie procedury działania w takim przypadku.

W tym roku obozy i kolonie miałyby się odbyć na podobnych zasadach co ferie zimowe, to znaczy z podziałem na terminy, w czasie których wypoczywałyby dzieci z wybranych województw. Dozwolony byłby wyłącznie transport zorganizowany, a środki transportu miałyby być dezynfekowane. Kierowcy i konwojenci, wychowawcy oraz personel ośrodków musieliby uzyskać negatywny wynik testu na koronawirusa. Inne propozycje to m.in. mierzenie dzieciom temperatury, mniejsze grupy, regularna dezynfekcja, zwiększenie liczby izolatek czy noszenie maseczek przez dzieci w trakcie zajęć. Zakazane miałyby być wycieczki do miejsc publicznych oraz wyjścia do sklepów, a także odwiedziny rodziców.

Czy to się uda?

Rodzice podzielili się na dwa obozy – tych, którzy z takiego obrotu spraw się cieszą, oraz tych, którzy twierdzą, że w życiu nie wyślą dzieci na kolonie w dobie pandemii.

Marzena to mama 12-latki i 4-latka. Przyznaje, że koronawirus mocno dał im w kość. – Mąż jeździł do pracy, a my w domu. Nie powiem, że było i jest lekko. Zdalne lekcje córki wymagają od nas dużo wspólnej pracy i wysiłku. Do tego dochodzi 4-latek, który też dostaje zadania od pań z przedszkola i trzeba poświęcić mu czas. Córka bardzo tęskni za rówieśnikami. Od trzech lat co roku jeździ na kolonie i nie wyobraża sobie, żeby w tym roku miało być inaczej. Jest świadoma zagrożeń i nie widzi problemu w noszeniu maseczki czy zachowaniu ogólnej ostrożności – opowiada Marzena.

Dodaje przy tym, że całej rodzinie przydałby się odpoczynek. – Oczywiście moglibyśmy urlop spędzić razem w jakiejś małej miejscowości, ale widzę, że córka bardzo chce jechać z koleżankami i kolegami – przyznaje Marzena. – Niech to będzie dla niej nagroda po trudach związanych z e-nauką, bo napracowała się jak nigdy. Nasze dzieci i tak będą wychodzić z domu, zwłaszcza latem, bo w domu umrą z nudów, więc wolę, żeby córka spędziła ten czas w jednej, stałej grupie i z zachowaniem środków ostrożności.

Renata z Inowrocławia już w ubiegłym tygodniu podjęła decyzję, że pośle 15-letnią córkę na obóz na Mazury. – Całą rodziną obserwujemy proces odmrażania gospodarki. Otwierane są galerie handlowe, biblioteki, salony fryzjerskie, restauracje. Nikt zdrowy na umyśle nie odetnie branży turystycznej od dochodów. Dlatego wpłaciliśmy już zaliczkę na obóz córki. Jeśli trzeba będzie zachować reżim sanitarny, to w czym problem? Przecież nasze dzieci są świadome, że panuje wirus – tłumaczy.

Renata zwraca uwagę, że nie każdy ma duży ogród, basen czy prywatny plac zabaw. – My mieszkamy w bloku. Dłuższe przebywanie w mieszkaniu jest trudne. A taki wyjazd to szansa dla nastolatki na odpoczynek. Epidemia nie zniknie z dnia na dzień. Musimy nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości.

To więzienie, a nie wypoczynek

Wielu rodziców podchodzi do tematu mniej entuzjastycznie. Nie wyobrażają sobie wypoczynku ich pociech w maseczkach, mierzenia im temperatury, a zwłaszcza konieczności zamknięcia kogoś w izolatce w przypadku wystąpienia niepokojących objawów. – To bardziej przypomina więzienie niż wypoczynek – irytuje się Agnieszka, która wychowuje dwie córki w wieku 13 i 11 lat. – Przyznaję, że nie rozumiem rodziców, którzy zdecydują się w tym roku wysłać swoje dzieci na obóz czy kolonie. Przecież tam wszystko będzie się odbywać całkowicie poza naszą kontrolą. Dzieci często przechodzą koronawirusa bezobjawowo, nie mam więc żadnej gwarancji, że moje dziewczyny nie zachorują. Takie zbiorowiska dzieci to dla wirusa prawdziwy festiwal – dodaje zdenerwowana.

Podobnego zdania jest Agata, która mieszka w Puławach i samotnie wychowuje 10-latka. – Jaki to relaks, jak dzieci będą miały wszystko ograniczone i każdą rzecz będą musiały robić według jakiegoś reżimu? Trudno mi to sobie wyobrazić. Mój syn jest już zmęczony kwarantanną, ale jest, jak jest i nie zamierzam posyłać go w takie warunki. Zresztą nikt rozsądny by tego nie zrobił! – obrusza się.

Rodzicom jest szczególnie trudno wyobrazić sobie brak wycieczek podczas kolonii i obozów. Ale Marzena, mama 12-latki, którą chciałaby posłać na kolonie, dostrzega tego dobrą stronę. – Jeśli moja córka ma spędzić wypoczynek w otoczeniu przyrody, to jestem jak najbardziej za. Taki "dziki" wyjazd bez kontaktu z cywilizacją może się już nie powtórzyć – zauważa.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)