Dostała intymne zdjęcie od obcego mężczyzny. Tak zareagowała
- Ja już jestem dużą dziewczynką i tego typu zdjęcia nie robią na mnie wrażenia, ale chciałam to po prostu ukrócić. Co dla mnie zaskakujące, weszłam na profile kilku z tych mężczyzn i zobaczyłam zdjęcia dzieci, żon czy innych kobiet - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Ewa Gawryluk, zapytana o roznegliżowane zdjęcia, jakie regularnie otrzymuje na Instagramie.
Choć wydaje się, że świadomość braku anonimowości w internecie rośnie, kobiety wciąż otrzymują niechciane zdjęcia męskich członków, zwane potocznie "dick pics", o czym świadczą pojawiające się co jakiś czas doniesienia na ten temat.
Ostatnio stanowczą reakcję na roznegliżowane zdjęcia, jakie znajduje w swojej skrzynce odbiorczej, pokazała w relacji na Instagramie popularna aktorka Ewa Gawryluk. W rozmowie z Wirtualną Polską przyznała, że od jakiegoś czasu często otrzymuje tego typu wiadomości i są to nie tylko nieprzyzwoite zdjęcia, ale również teksty o różnym zabarwieniu.
- Wiem, że to nie tylko mój problem, bo takie wiadomości dostają nie tylko osoby znane. Do mnie piszą mężczyźni, ale od kolegi dostałam informację, że on z kolei otrzymuje podobne wiadomości od kobiet. Trudno mi powiedzieć i zrozumieć, co kieruje tymi ludźmi. Być może to znak czasu, że za ekranami komputerów czy telefonów czują się anonimowi, a i Instagram, choć nie jest aplikacją randkową, stwarza pole do tego typu działań – mówi Ewa Gawryluk.
Przyznaje też, że nie reaguje na te wiadomości, ale jedną z nich celowo opublikowała, zakrywając jednak dane nadawcy.
- Ja już jestem dużą dziewczynką i tego typu zdjęcia nie robią na mnie wrażenia, ale chciałam to po prostu ukrócić. Co dla mnie zaskakujące, weszłam na profile kilku z tych mężczyzn, bo nie wszyscy z nich mają prywatne konta, i zobaczyłam zdjęcia dzieci, żon czy innych kobiet. Dlatego tym bardziej nie rozumiem ich zachowania – przyznaje Gawryluk i dodaje, że dodatkowo zgłasza zdjęcia lub przekraczające granicę wiadomości, jednak często niestety sam Instagram nie widzi w nich nic niestosownego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomyłki i głupie żarty
Późne popołudnie. Dźwięk powiadomienia. Nowa wiadomość MMS. - Otwieram i widzę zdjęcie męskiego członka we wzwodzie. Zestresowałam się, tym bardziej, że wcześniej taka sytuacja spotkała moją współlokatorkę. Bałam się, że to ten sam numer i ktoś nas np. obserwuje - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Joanna, studentka z Krakowa, która jak wiele kobiet, otrzymała niechciane zdjęcie.
W jej przypadku okazało się, że to głupi żart ze strony znajomej, jednak mimo przeprosin, niesmak pozostał. - Na szczęście sprawa szybko się rozwiązała. Miałam do kogo zadzwonić, bo od razu zestresowana zadzwoniłam do kuzyna policjanta. Współlokatorka po prostu zablokowała numer, z którego przyszły niechciane wiadomości - dodaje Joanna.
Tego typu fotografie kilka razy w swoim życiu otrzymała Maria, pracownica administracyjna z Kielc.
- Raz pewien mężczyzna pomylił jedną cyfrę w numerze i, jak wynikało z wiadomości, wysłał zdjęcie do mnie, zamiast do koleżanki z pracy. Napisałam mu coś w stylu, że skoro taki ogier z niego, to żeby pokazał koleżance na żywo, bo teraz pomylił numer. Dodałam, że powinien się cieszyć, że nie trafiło to na dziecko, bo zgłosiłabym sytuację na policję. Wystraszył się i przeprosił, co nie zmienia faktu, że jednak do kogoś takie zdjęcie wysłał - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Maria przyznaje, że pierwszy raz zetknęła się z czymś takim jeszcze w liceum i wtedy sytuacja ją zestresowała. - Teraz po prostu nie reaguję i usuwam takie wiadomości, jednak za każdym razem jest to dla mnie nieprzyjemne i zastanawiam się, co taki człowiek ma w głowie i jak to możliwe w XXI wieku, gdy wiemy, że nie jesteśmy anonimowi i łatwo kogoś znaleźć - dodaje.
Powszechność zjawiska
Zjawisko cyberekshibicjonizmu, z ang. cyberflashing, polega właśnie na wysyłaniu niechcianych zdjęć o seksualnym charakterze do innych osób. Zwykle tego typu zdjęcia ofiary otrzymują za pomocą SMS-ów, komunikatorów w mediach społecznościowych, aplikacji randkowych.
O powszechności zjawiska mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Martyna Jadczak-Turyk, psycholożka i seksuolożka, która często słyszy tego typu historie od kobiet w gabinecie.
- Spotykam się z tego typu relacjami w swojej praktyce. Szczególnie często mówią o tym kobiety, które w swoim życiu miały epizod korzystania z aplikacji randkowych. Wiele z nich mówiło, że nagminnie były zalewane takimi zdjęciami i po przykładowo dziesięciu tego typu wiadomościach dziennie, usuwały aplikację - mówi psychoterapeutka.
"To nadużycie seksualne"
Martyna Jadczak-Turyk powodów tego typu zachowania i wysyłania nagich zdjęć swojego przyrodzenia upatruje m.in. w męskiej potrzebie zdobywania.
- Mężczyźni nieco inaczej przekazują pewne komunikaty niż kobiety i dla niektórych z nich, wysłanie takiego zdjęcia to jasny przekaz: "jestem tobą zainteresowany, chciałbym coś więcej". Do tego może dochodzić chęć porównania się z innymi, czyli: "zobacz, czym dysponuję i czy cię to interesuje", co wiąże się z pierwotnymi potrzebami. Wciąż także wielu mężczyzn traktuje swoje genitalia jako pewien wyznacznik męskości - tłumaczy ekspertka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Nie każdy zdaje sobie sprawę, że cyberflashing to forma molestowania seksualnego. Jedyna różnica jest taka, że dochodzi do niego w wirtualnym świecie. Jednak konsekwencje, z jakimi muszą mierzyć się kobiety, wirtualne już nie są. Wiele z nich czuje się zagrożona, poniżona i nękana za pomocą niechcianych zdjęć.
- Zwykle osoba, która odbierze taką wiadomość, nie jest na to gotowa lub zwyczajnie sobie tego nie życzy. To jest nadużycie seksualne. Sądzę też, że wciąż wiele osób nie ma świadomości, że w internecie nic nie ginie – dodaje Martyna Jadczak-Turyk.
"Brak reakcji najlepszą reakcją"
Jak mówi terapeutka - jeśli sprawa nie dotyczy dziecka lub nastolatka – najlepiej po prostu nie reagować na tego typu wiadomości.
- Najlepiej nie odpisywać takiej osobie. Niezależnie od tego, czy będzie to pozytywna czy negatywna informacja zwrotna, dla tego typu człowieka już sam fakt zainteresowania i nawiązania kontaktu może być budujący, a w konsekwencji przyczynić się do chęci utrzymania konwersacji lub rozpoczęcia wysyłania tego typu zdjęć do kolejnych kobiet. Nawet odpowiedź w stylu: "proszę mi nie wysyłać takich zdjęć, bo sobie nie życzę" jest formą reakcji, a jak mówiłam, takie osoby często czerpią satysfakcję z wywoływania jakichkolwiek emocji, niezależnie, czy jest to zachwyt, czy lęk - sugeruje psycholożka.
- Można także zgłaszać tego typu profile w samych aplikacjach lub serwisach społecznościowych, szczególnie jeśli w opisie aplikacji randkowej jasno zaznaczamy, że nie życzymy sobie tego typu zdjęć, a mimo wszystko je otrzymamy. Można także zbierać dane i dowody, aby zgłosić sprawę na policję, bo jeśli sytuacja się powtarza, to już podchodzi pod nękanie - podsumowuje Martyna Jadczak-Turyk.
Kwestie prawne
Dr hab. Mikołaj Małecki, prawnik i adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że samo przesłanie zdjęcia nagiego męskiego przyrodzenia w prywatnej wiadomości do osoby pełnoletniej nie wyczerpuje znamion przestępstwa opisanego w art. 202 Kodeksu Karnego.
- Art. 202 kk wymaga publicznego zaprezentowania treści pornograficznych w taki sposób, że może zapoznać się z nimi osoba, która sobie tego nie życzy. Więc przesłanie tego w wiadomości prywatnej, tak naprawdę nie jest publicznym prezentowaniem tego typu treści. Podobnie sytuacja zachodzi, gdy spojrzymy do kodeksu wykroczeń, gdzie dopiero wystawienie tego typu treści np. na publicznym profilu podchodziłoby pod tzw. nieobyczajny wybryk. Natomiast znowu, przesłanie tego w prywatnej wiadomości nie będzie wykroczeniem - mówi prawnik.
Jak podkreśla - przestępstwem natomiast będzie wysłanie takiego zdjęcia do dziecka, podobnie jak wysłanie do kogokolwiek zdjęcia prezentującego treści o charakterze pedofilskim lub rozpowszechnianie wizerunku nagiej osoby, którą na podstawie tej fotografii można zidentyfikować.
- Tak naprawdę, jeśli dostalibyśmy takie zdjęcie i udostępnilibyśmy je publicznie w mediach społecznościowych z danymi osoby, która nam je przesłała, to sami narażamy się na odpowiedzialność karną. Możemy usłyszeć zarzuty rozpowszechniania treści pornograficznych i narzucania ich osobom, które sobie tego nie życzą oraz rozpowszechniania wizerunku osoby bez jej zgody, jeśli na podstawie danych można ją rozpoznać. Są to jednak przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego i raczej szkodliwość czynu w takim przypadku byłaby znikoma ze względu na okoliczności. W pewnym sensie jest to bowiem działanie w obronie samego siebie przed otrzymywaniem takich treści - podsumowuje dr hab. Mikołaj Małecki.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl