Blisko ludziDramatyczny bój rodziców o dziecko. Ofiara jest tylko jedna

Dramatyczny bój rodziców o dziecko. Ofiara jest tylko jedna

Gdy zobaczyła zbliżającego się mężczyznę, chwyciła dziecko i zaczęła uciekać krzycząc "pomocy". Sąsiedzi wyszli z mieszkań - tak zaczęła się jedna z ponad stu interwencji policji w życiu 4-letniej Zuzi.

Dramatyczny bój rodziców o dziecko. Ofiara jest tylko jedna
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Marianna Fijewska

24.09.2018 | aktual.: 24.09.2018 19:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ten materiał miał w ogóle nie ujrzeć światła dziennego. Nagraliśmy reportaż wideo o rodzicach 4-letniej Zuzi, którzy od trzech lat nie mogą dogadać się w kwestii opieki nad dzieckiem. Oboje wypowiedzieli się przed kamerą, a następnie zażądali możliwości ingerencji w wypowiedzi drugiej strony, w przeciwnym wypadku nie godzili się na publikację. Nie mogliśmy przystać na takie rozwiązanie. Zrezygnowaliśmy więc z publikacji materiału wideo i zdecydowaliśmy się opisać ten dramatyczny bój byłych partnerów o opiekę nad dzieckiem. Imiona rodziców Zuzi zostały zmienione.

Kilka tygodni temu skontaktowała się z nami Olga - matka 4-letniej Zuzi. Napisała, że były partner zgotował jej piekło - po bolesnym rozstaniu porwał ich dziecko. Między rodzicami rozpoczęła się batalia sądowa, która trwa nieprzerwanie od 3 lat. Zaprosiliśmy Olgę na wywiad, by opowiedziała swoją historię. Następnie skontaktowaliśmy się z ojcem dziecka - Igorem, który opowiedział, jak sytuacja wygląda z jego punktu widzenia. Oboje mówią o ostatnich trzech latach zupełnie inaczej. Zgodni są co do jednego - druga strona wykorzystuje dziecko do wzajemnej gry.

Koszmarny ojciec, czyli wersja Olgi

Olga przyszła na wywiad bardzo zdenerwowana. Swoją historię opowiadała ze łzami w oczach.

– Kiedy dowiedział się, że jestem w ciąży, zaczął się nade mną znęcać psychicznie. Potrafił siadać koło mnie na kanapie i powtarzać, że jestem nikim, że zrujnowałam mu życie i że ten problem trzeba usunąć.

Olga twierdzi, że mimo presji ze strony partnera, zdecydowała, że nie przeprowadzi aborcji. Na świat przyszła zdrowa dziewczynka.

- Ojciec od samego początku nie zajmował się Zuzią. Znikał na długie godziny, zostawiając nas zupełnie same. Gdy Zuzia miała niecały rok, zdecydowałam się od niego odejść. Wtedy zaczął się mój koszmar – mówi zapłakana Olga i zaczyna opowiadać o porwaniu, które miało miejsce zaraz po jej wyprowadzce.

- To wyglądało jak w filmie. Był nawet podstawiony samochód pod domem. Ojciec miał przyjść na spotkanie z małą. Wziął ją na ręce, wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i wybiegł z domu. Policja w ciągu doby znalazła dziecko, ale to, co wtedy czułam, jest nie do opisania. Ten człowiek jest nieobliczalny.

Ze względu na wiek dziecka sąd orzekł, że Zuzia powinna przebywać z matką, a ojcu wyznaczył kilkadziesiąt godzin miesięcznie, podczas których mógł przebywać z córką. Prawdziwy konflikt zaczął się w momencie, w którym Olga przestała przyprowadzać Zuzię na widzenia twierdząc, że dziecku dzieje się krzywda, gdy przebywa z ojcem.

- Ona mówi, że tata jest niegrzeczny, bo na widzenia przynosił zabawki, które później zabierał ze sobą do domu. Zabierał córce na siłę wszystko, co ze sobą przynosił, doprowadzając ją do płaczu. Szantażował, że da jej zabawki, jak będzie chciała się z nim widywać - tłumaczy i dodaje, że miała duże obawy, że ojciec molestuje małą. Po wielu pytaniach o okoliczności owego zachowania, w końcu odpowiada.

- Chodzi o to, że zabrał ją na basen i przebierali się w jednej szatni. Dla Zuzi to było bardzo niekomfortowe. Nie wiem, czy ją wykorzystywał, ale ten człowiek jest nieobliczalny! - podkreśla Olga po raz kolejny i tłumaczy, że woli już zapłacić kary za każde niezrealizowane widzenie, które nakłada na nią sąd. W tym momencie jest to kwota łącznie około 17 tys. zł.

- Twoim zdaniem jemu na dziecku nie zależy? – pytam na koniec.

- Oczywiście, że nie. On tak naprawdę nie chcę się z nią widywać.

- To czego chce?

- Zniszczyć mi życie.

Matka-manipulantka, czyli wersja Igora

- Gdy dowiedziałem się, że Olga jest w ciąży, byłem bardzo szczęśliwy, wyobrażałem sobie, że możemy stworzyć prawdziwą rodzinę – zaczyna swoją opowieść Igor - Tak, zabrałem dziecko bez jej zgody, ale to nie jest żadne porwanie. Równie dobrze można powiedzieć, że to ona porwała mi dziecko, odchodząc i nie pozwalając mi się z nią widywać – tłumaczy i dodaje, że Olga jako pierwsza zwróciła się do sądu z wnioskiem o wyznaczenie zasad, na jakich ma kontaktować się z dzieckiem. Mimo to, uniemożliwia mu widzenia, często nie wpuszczając go do mieszkania.

- Ona to argumentuje tak, że Zuzia nie chce się ze mną widywać, ale jak ma chcieć, jak ona uczy ją, żeby się mnie bała. Od momentu naszego rozstania Olga nazywa mnie per "pan", żeby dziecko czuło, że nie jestem ojcem - opowiada Igor i pokazuje mi nagranie sprzed kilku tygodni. Widać na nim Olgę, która spaceruje z Zuzią nieopodal bloku, w którym mieszkają. Gdy dostrzega idącego w ich stronę Igora, bierze dziecko na ręce i zaczyna uciekać, wrzeszcząc "pomocy! pomocy!". Igor biegnie za nimi. Wbiegają do klatki, z mieszkań wychodzą sąsiedzi. Dziecko zaczyna płakać. Olga z krzykiem zatrzaskuje drzwi przed nosem Igora.

- Widzisz, ona tym zachowaniem wmawia dziecku, że ma się mnie bać, żeby później wykorzystywać w sądzie argument, że dziecko nie chce chodzić na widzenia – irytuje się Igor, który z Zuzią aktualnie widuje się tylko w obecności kuratora, bo na inne spotkania Olga nie przyprowadza dziecka.

– Robię różne rzeczy, by dobrze nam się bawiło. Przynoszę zabawki, żeby widzenia dobrze jej się kojarzyły i przebiegały w jak najlepszej atmosferze - mówi i opowiada o jednym z widzeń w Centrum Pomocy Rodzinie, na które przyniósł namiot. Rozstawił go w małym pokoiku i wszedł z córką do środka.
- Chciałem mieć trochę prywatności i porozmawiać z córką bez Olgi, która nieustannie nad nami stała - mówi. Matka dziecka uznała, że to naruszenie zasad widzenia i zaczęła wyciągać córkę z namiotu. Igor nie chciał na to pozwolić. Doszło do szarpaniny, która skończyła się interwencją policji.

Na pytanie, kto częściej wzywa funkcjonariuszy, nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć. - Ona wzywa, jak uznaje, że ja naruszam zasady widzenia, ja wzywam, gdy nie chce dopuścić mnie do małej. W sumie tych interwencji Zuzia przeżyła już grubo ponad sto - kwituje.

- Twoim zdaniem jej na dziecku nie zależy? – pytam na koniec.
- Nie. Dziecko jest tylko narzędziem.
- Narzędziem do czego?
- Do tego, żeby mi dokuczyć.

Nocne moczenie i koszmary

Zuzia potrzebuje więcej uwagi niż inne dzieci. Jest wycofana i cicha. W nocy miewa koszmary i regularnie się moczy. Od ojca słyszy, że mama robi wszystko, by ich rozdzielić. Od mamy, że tata to zły człowiek. Oboje na pytanie o to, czy w swoim zachowaniu widzą coś złego, odpowiadają przecząco.

- Niestety, dziecko bardzo często stanowi narzędzie, by dopiec drugiej stronie - mówi psycholog Monika Dreger. - Rodzice czują się zranieni i rozczarowani rozstaniem. Mają ogromne pretensje do byłego partnera, zapominając, że to, co wydarzyło się między nimi, nie może odbijać się na potomstwie. Były partner to wciąż rodzic, którego maluch potrzebuje - tłumaczy ekspertka i dodaje, że bój o opiekę nad dzieckiem ma dla psychiki dziecka dramatyczne konsekwencje. - Zachowania, które opisuje pani w artykule, mogą zostawić w małej gigantyczne spustoszenie emocjonalne. To są szkody, które trudno będzie kiedykolwiek odrobić. Bo jak dziewczynka, która widzi, jak matka ucieka przed ojcem, krzycząc "pomocy", ma później zbudować związek z mężczyzną? Jak w ogóle ma budować relacje oparte na wzajemnym zaufaniu? - mówi ekspertka.

Dreger tłumaczy, że ostatnio w Polsce często spotyka się z oskarżeniami ze strony matek o molestowanie dzieci. - Kobiety zarzucają ten czyn ojcom. Oczywiście, czasem do tego dochodzi i jest to ogromny dramat, ale niestety czasem jest to tylko narzędzie do odebrania byłemu partnerowi praw do opieki.

- Jedyna rada, którą mogę takim rodzicom dać to, zatrzymać się na chwilę i odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytania: Co ja robię dziecku poprzez swoje działania? Co będzie dla niego najlepsze? Dokąd my, jako rodzice, zmierzamy? Czy to naprawdę nie jest tak, że używamy dziecka do dokopania sobie nawzajem? Uświadomienie sobie tego jest niezwykle ważne. Ale wymaga szczerości wobec samego siebie - kwituje Dreger.

Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Znasz podobne historie? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (544)