Blisko ludziDzieci wychowywane za więzienną kratą

Dzieci wychowywane za więzienną kratą

Dzieci wychowywane za więzienną kratą
Źródło zdjęć: © PAP
03.03.2017 12:17, aktualizacja: 05.03.2017 11:17

Siedzą za niespłacone kredyty, kradzieże w supermarketach czy zabójstwa znęcających się nad rodziną partnerów – w więzieniach przebywa obecnie ponad 2,6 tys. Polek. Przynajmniej kilkadziesiąt z nich podczas odbywania kary rodzi i wychowuje dzieci. Jak wygląda macierzyńska codzienność za kratami?

W ostatnim czasie bez wątpienia najsłynniejszą Polką, która w więzieniu została matką, jest Katarzyna P., czyli współtwórczyni złodziejskiej piramidy finansowej Amber Gold. Kobieta i jej mąż, Marcin P. usłyszeli już kilkanaście zarzutów, przede wszystkim wyłudzenia od blisko 19 tys. osób oszałamiającej kwoty 850 mln zł.
Trafiła za kratki wiosną 2013 r. Dwa lata później okazało się, że Katarzyna P. jest w ciąży. Podczas pobytu w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi miała wdać się w romans z funkcjonariuszem Służby Więziennej i to on jest ponoć ojcem dziecka, choć kobieta długo nie chciała zdradzić śledczym, z kim uprawiała seks.

Bardziej skłonna do zeznań stała się dopiero po urodzeniu syna Jasia, który przyszedł na świat w październiku 2015 r., na jedynym w kraju więziennym oddziale ginekologiczno-położniczym funkcjonującym w ramach Zakładu Karnego w Grudziądzu. Katarzyna P. trafiła do tamtejszego Domu Matki i Dziecka, w którym wciąż przebywa z dzieckiem, czekając na wyrok w sprawie Amber Gold. Kilkakrotnie ubiegała się o zwolnienie aresztu, m.in. próbując dowieść, że ciąża była wynikiem gwałtu. Sąd odrzucił jej prośby, uznając, że skoro wcześniej nie chciała wyjaśnić okoliczności sprawy, nie ma mowy o przestępstwie.

Katarzyna P. od początku żaliła się na trudy macierzyństwa za kratkami, a jej obrończyni podkreślała, że to emocjonalnie wyczerpujące, zarówno dla matki, jak i dziecka. Podczas kolejnych rozpraw szlochająca kobieta prosiła o przerwy, by odciągnąć pokarm dla syna, co stawało się pretekstem do ironicznych artykułów w tabloidach.

Zdaniem mediów w Grudziądzu ma jednak całkiem niezłe warunki. „Matka może liczyć na pomoc psychologa, dietetyczki, lekarza. Może wychodzić z dzieckiem na więzienny spacerniak, gdzie jest trawnik, piaskownica, huśtawka. Dom Matki i Dziecka, nazywany przez więźniarki żłobkiem, jest jak zwykły blok, tyle że dookoła są kraty, wysoka siatka, wieża strażnicza” – donosi „Super Express”.

Mimo składanych co jakiś czas przez Katarzynę P. wniosków, wszystko wskazuje na to, że spędzi jeszcze jakiś czas za kratami. W Grudziądzu będzie mogła przebywać z synem, dopóki Jaś nie ukończy trzech lat, a jeśli sąd wyrazi zgodę, jeszcze o rok dłużej.

Na pewno nie będzie czuła się samotnie. Według danych z połowy lutego, w grudziądzkim Domu Matki i Dziecka odsiaduje wyroki 26 osadzonych, natomiast w podobnej placówce funkcjonującej w Zakładzie Karnym w Krzywańcu przebywa 19 kobiet. Niektóre trafiają za kratki już po poczęciu, inne wracają w ciąży z przepustki. Wniosek o umieszczenie na specjalnym oddziale może zgłaszać każda kobieta, która jest w ciąży lub posiada potomka do trzeciego roku życia, a weszła w kolizję z prawem. Zgodę na to musi wyrazić sąd rodzinny, a także ojciec dziecka.

Grudziądzki ośrodek został utworzony już w 1949 r., szacuje się, że do dzisiaj wychowało się w nim blisko trzy tysiące maluchów. Początkowo pozostawały przy matkach tylko przez pierwsze pół roku życia, jednak z czasem te zasady zostały zmodyfikowane, ponieważ liczne badania naukowe wykazały, że jest to zdecydowanie za krótki okres, uniemożliwiający nawiązanie maluchowi więzi z rodzicielką i fatalnie wpływający na jego psychikę.

Groźba kary

Obecnie oba więzienne „żłobki” są nastawione przede wszystkim na zapewnienie matkom oraz ich pociechom możliwie najlepszych warunków bytowych. Osadzone mieszkają w 3-osobowych pokojach, jasnych i przytulnych, z łóżeczkami dziecięcymi stojącymi przy posłaniach kobiet. Ściany pokrywają kolorowe tapety, a na podłodze leżą przytulne dywany. Nawet kraty w oknach prezentują się trochę bardziej optymistycznie – w Grudziądzu są pomalowane na żółto, w Krzywańcu – na różowo.

Osadzone mają do dyspozycji plac zabaw z huśtawkami, zjeżdżalnią i piaskownicą, a także ogródek. Mogą wychodzić z dziećmi na spacery. Placówka oferuje wsparcie pedagogiczno-psychologiczne, natomiast opiekę nad dzieckiem zapewniają pediatrzy, pielęgniarki czy dietetyczki.

Teoretycznie kobiety nie powinny się skarżyć na warunki, jednak rzeczywistość nie zawsze jest kolorowa. Paulina Heinrich, która do grudziądzkiego zakładu karnego trafiła w ósmym miesiącu ciąży, narzeka, że na każdym z pięter powinno być od 6 do 9 kobiet, tymczasem teraz jest w sumie 29. - W niektórych salkach, zamiast trzech matek z dziećmi, muszą się zmieścić cztery. W nocy, gdy jedno się obudzi i rozpłacze, budzą się i płaczą pozostałe. Cztery matki próbują dojść do czterech łóżeczek. Przeciskają się - relacjonuje w „Newsweeku”.

Dodaje, że kobieta nie może położyć się z maluchem w jednym łóżku, ponieważ za to grozi kara dyscyplinarna. Zresztą nie tylko za to. - Za wejście z dzieckiem do pomieszczenia kuchennego - wniosek karny. Za zrobienie nielegalnego prania - wniosek karny. Za nielegalną kąpiel - wniosek karny. Pranie przysługuje trzy razy w tygodniu, a prysznic tylko dwa (we wtorek i sobotę). To męka, koszmar. Szczególnie dla kobiety w połogu, która powinna wielokrotnie w ciągu dnia się podmywać - narzeka Paulina Heinrich.
Jak twierdzi osadzona kobieta, na 9-10 matek przebywających na piętrze przypadają tylko dwa prysznice, jedna ubikacja i jedna umywalka. Przydział na dzieci to 30 pampersów, oliwka i mydło. Choroby, jak mówi Heinrich, rozchodzą się błyskawicznie, jedno dziecko kaszle, za chwilę kaszlą też pozostałe. - Zgłasza się lekarzowi, że dziecko w nocy ciężko oddycha, dusi się. A lekarz: „Nie widzę, żeby się dusiło”. Bagatelizowanie – twierdzi osadzona.

Matczyne ciepło

Przedstawiciele zakładu karnego w Grudziądzu zdecydowanie odpierają zarzuty. Także większość osadzonych tam kobiet, które wzięły udział w badaniach opisanych przez Natalię Gniadek z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, pozytywnie oceniło atmosferę panującą w tym miejscu, uznając, że sprzyja wychowaniu potomstwa. - Są tu przytulne i domowe warunki, mamy doskonałą opiekę medyczną i wielką pomoc ze strony personelu - mówi 24-latka, a jej o cztery lata starsza koleżanka dodaje: - Cieszę się bardzo, że mogę spędzać z dzieckiem tyle czasu, ile chcę, jestem cały czas przy nim, dla mnie to najpiękniejszy czas.

Na co narzekają osadzone? M.in. na „ograniczony wpływ na wychowanie dziecka, nieustanną kontrolę i nadzór” oraz „stres wynikający z przebywania w zakładzie karnym”. Ten ostatni argument jest jak najbardziej uzasadniony, jednak nawet w takich warunkach może stworzyć się bardzo mocna więź między kobietą a jej dzieckiem. Nie ulega bowiem wątpliwości, że maluchowi w pierwszych latach życia najbardziej potrzebne jest matczyne ciepło. Badania wykazały, że nawet w więziennej rzeczywistości rozwija się on lepiej, gdy pozostaje pod opieką rodzica. Poza tym dziecko do 3. roku życia nie ma na tyle rozwiniętej pamięci długotrwałej, aby pamiętać, że dorastało w zakładzie karnym, chyba że matka w przyszłości zdecyduje mu się o tym powiedzieć.

Także osadzone kobiety czerpią korzyści z przebywania z dzieckiem. Dzięki temu nasila się instynkt macierzyński, co sprzyja resocjalizacji i łagodzeniu negatywnych emocji. Nieprzypadkowo w swoich badaniach Maria Łopatkowa wykazała, że kobiety, którym odbierano dzieci na czas odbywania kary w więzieniu, nie wracały już do nich. Nie czuły się w jakikolwiek sposób związane ze swoim potomstwem.

Kobieta, przebywając z maluchem, często odzyskuje chęć życia i zaczyna pozytywnie myśleć o przyszłości, niekiedy nawet ją idealizując. - Matki uczą się tu miłości. Pamiętam wypowiedź jednej z kobiet, która urodziła u nas swoje szóste dziecko: „Dopiero teraz widzę, bo nie jestem pijana ani nieprzytomna, ani naćpana, ani poturbowana przez mojego chłopa. Ja widzę to dziecko. Widzę pierwszy krok, pierwszy ząbek. Wcześniej albo to przepiłam albo przećpałam” – relacjonuje Helena Reczek, była kierowniczka grudziądzkiego Domu Matki i Dziecka.

Gdy matka zostaje za kratami

Lucyna, jedna z osadzonych w Grudziądzu kobiet, zabiła męża, który dręczył ją i troje dzieci. Była wówczas w czwartej ciąży. Córeczkę Agnieszkę urodziła już w więzieniu. Zgodnie z przepisami dziewczynka będzie mogła pozostać z nią tylko do 4. roku życia. Lucyna, choć składa apelację, prawdopodobnie zostanie za kratkami jeszcze przez kilka lat.
Co się stanie z dzieckiem? Za specjalną zgodą sądu umieszcza się je najczęściej u najbliższej rodziny, w rodzinie zastępczej lub w ostateczności w domu dziecka.

- Kiedy kobieta w ciąży zjawia się w więzieniu, przeprowadzamy wstępny wywiad. Rozmawiamy o tym, jak długo będzie u nas odbywać karę, co zrobić z dzieckiem, jeśli będzie musiała w zakładzie zostać dłużej. Zazwyczaj mamy sugerują, aby dzieci trafiły do swoich babć bądź ojców. Rzadko trafiają do domu dziecka. Maluchy zawsze też przygotowujemy do życia na zewnątrz. Staramy się, aby dziecko z mamą wychodziło na przepustki, poznawało swoich bliskich. Oczywiście wszystko odbywa się za zgodą sądu - opowiada Helena Reczek.

Córka Lucyny prawdopodobnie trafi po opiekę dziadków. Zajmują się już trójką pozostałych wnuków. Lucyna jest pewna, że gdy wyjdzie na wolność, wszyscy znów stworzą kochającą się rodzinę.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (19)
Zobacz także