Dziewczyna uwięziona w ciele chłopca. Marzy o piersiach, a zakleja "męski dół"
Lara jest 15-letnią baletnicą. Mieszka z tatą i bratem. Swój świat dzieli między szkołę a dom. Oraz gabinety psychologa i lekarki. Bo w filmie "Girl" przechodzi korektę płci. Z czym zmagają się osoby takie jak ona, mówi mi Edyta Baker, która czuje się stuprocentową kobietą.
27.03.2019 | aktual.: 27.03.2019 19:20
15-letnia Lara (Victor Polster) przeprowadza się do nowego domu z ojcem i młodszym bratem, znajduje też tymczasowe miejsce w elitarnej szkole baletowej. To okres próbny, aby sprawdzić, czy może "nadążyć za innymi dziewczynami". Lara wyraźnie ma talent, ale dość późno postawiła na karierę baletnicy. Urodziła się w ciele chłopca. Dziś, by tańczyć, rani swoje zbyt duże stopy i kryje pod taśmą przyrodzenie. To oś obrazu "Girl", który zdobył już wiele prestiżowych nagród filmowych.
Uwięziona w cudzej skórze
– Już teraz jesteś stuprocentową dziewczyną – mówi Larze psycholog podczas omawiania operacji, którą przejdzie po zakończeniu terapii hormonalnej. Ale dla 15-latki to za mało. Ona chce zmienić się szybciej. Szczególnie, że koledzy, a bardziej koleżanki, coraz częściej zadają niewygodne pytania. – Kim ty w końcu jesteś? Chłopakiem czy dziewczyną? Pokaż nam to! Ty widzisz nas nagie pod prysznicem – żąda jej rówieśnica.
Azylem wydaje się rodzinny dom. Tyle że tata Mathias czasami troszczy się o Larę za bardzo. Z jednej strony wspiera córkę, z drugiej ingeruje w jej prywatność. Braciszek Milo też kocha ją bezwarunkowo – chyba że akurat chłopiec ma zły humor i zwraca się do siostry per "Victor".
"Girl" dotyka kwestii transpłciowości na poziomie dotąd nieznanym widowni. Bo Lara to dziewczyna taka jak inne. Przeżywa nastoletnie rozterki, jednocześnie nienawidząc ciała, w którym żyje. Jest śliczna, ale nie do końca w to wierzy. Również dlatego, że nie ma jeszcze piersi.
Filmowa Lara ma duży kompleks na ich punkcie. Bezwiednie zakrywa je podczas badania lekarskiego, nosi fantazyjne staniki, codziennie zerka na nie w lustrze, by sprawdzić, czy choć trochę urosły pod wpływem kuracji hormonalnej. W którymś momencie jej ojciec chwali ją, że jest przykładem dla innych. Ona odpowiada: "Nie chcę być przykładem. Po prostu chcę być dziewczyną".
Skóra, w której żyję
Edyta Baker, prezeska Fundacji na rzecz osób transpłciowych Trans-Fuzja, obejrzała "Girl". Sama jest osobą transpłciową.
– Jeśli chodzi o ciało, to doświadczenia są bardzo różne – opowiada Baker. – Osoby transpłciowe mają bardzo szerokie spektrum odczuwania własnej tożsamości płciowej. Mają też różne podejście do własnego ciała – dodaje.
Prezeska Trans-Fuzji tłumaczy, że niektórzy chcą zmienić się tak szybko, jak jest to możliwe. Nienawidzą ciała w takim kształcie, w jakim jest ono "wyjściowo". Ale wiele osób akceptuje te jego części, które z biologicznego punktu widzenia nie pasują do ich tożsamości. – Wielu chłopców trans nie robi operacji genitalnej. Ale trudno mi sobie wyobrazić kobietę, która nie chciałaby mieć piersi – słyszę.
Baker bardzo chciała je mieć. – Dlatego, że to element, który jest widoczny. Bo to, co jest w majtkach jest mało zauważalne. Można to ukryć. Natomiast piersi widać – wyjaśnia.
Świat idealny
Prezeska Trans-Fuzji myślała o piersiach od wczesnej młodości, kiedy jej koleżankom zaczęły rosnąć biusty. Bolało ją, że ona go mieć nie będzie. – Dzisiaj udało mi się doprowadzić do stanu, że mam biust w rozmiarze C i to bez implantów. I jestem z tego bardzo dumna – słyszę.
Baker przekonuje, że nie ma problemu ze swoim "męskim dołem". – Dysforia dotyczy głównie odbioru przez społeczeństwo. Notorycznie odmawia się nam uważania się za kobietę czy mężczyznę – dodaje. Edyta mocno podkreśla odczuwanie braku akceptacji.
Ludzie patrzą. Na ulicy, w metrze, w sklepie. Baker wie, że budzi ciekawość. A może i zazdrość. Czuje, że niektóre kobiety chciałaby mieć tak zgrabne nogi jak ona. Wie jednak, że nie może się "zapuścić", bo wtedy usłyszy, że nie jest kobietą.
Osoba, która chciałaby skorygować płeć, nie ma pełnego prawa decydowania o sobie. – Nie jesteśmy decydentami naszych własnych żyć. Decydują inni. Musimy nadal pozywać naszych rodziców! – mówi. – Nawet 40-letnie osoby transpłciowe nie mogą samodzielnie podjąć żadnych działań – wyjaśnia.
Mojej rozmówczyni marzy się też oddzielenie korekty prawnej od medycznej. Dziś osoby transpłciowe w Polsce, aby zmienić metrykę, muszą iść najpierw do lekarza.
– Boli mnie, że ludzie mówią, że korekta płci to fanaberie, wymysł, ideologia gender. Czy naprawdę ktoś jest w stanie skazać się na społeczny ostracyzm, drwiny, agresję, upierdliwe procedury sądowe, długotrwałe procedury medyczne z powodu fanaberii czy ideologii? – pyta retorycznie na koniec.
Transpłciowość to czucie się kobietą lub mężczyzną bądź brak identyfikacji z jakąkolwiek płcią. Ludzie określani mianem transpłciowych to głównie transseksualiści i transwestyci. Oprócz nich są także osoby czujące przynależność do obu płci oraz nieczujące przynależności do żadnej z płci.
Jak podaje Crossdressing.pl (portal o crossdressingu - zakładanie strojów stereotypowo przypisanych płci przeciwnej i transpłciowości), w Polsce korekty płci można dokonać w dwóch sytuacjach: kiedy u danej osoby zdiagnozuje się transseksualizm lub interseksualizm (hermafrodytyzm).
Korekta płci może odbyć się, gdy osoba transpłciowa osiągnie pełnoletność. Część lekarzy umożliwia jednak terapię hormonalną lub stosowanie blokerów hormonalnych od 17 roku życia.
Podstawą do korekty płci w Polsce jest zdiagnozowanie transseksualizmu lub interseksualizmu połączonego z odmienną identyfikacją płciową. Diagnozę stawia zazwyczaj seksuolog. Korekta płci to szereg działań do wykonania. Począwszy od badań i postawieniu diagnozy, poprzez terapię hormonalną i operację zmieniającą narządy płciowe, a skończywszy na procesie sądowym i wyroku o zmianie płci.
Łączny koszt całego procesu szacuje się na minimum 13 tys. złotych. Korekta może zająć od 3 do 6 lat za pomocą kuracji hormonalnej. Im osoba jest młodsza, tym efekt jest lepszy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl