GwiazdyFeromony – między mitem a faktem

Feromony – między mitem a faktem

04.03.2014 11:06, aktualizacja: 12.12.2017 10:23

„Niosące pobudzenie” – tak można najprościej przetłumaczyć grecką nazwę tych niezwykłych substancji zapachowych, które wciąż budzą wiele emocji i kontrowersji. Zwolennicy przekonują, że ich używanie znacznie zwiększa atrakcyjność seksualną.

„Niosące pobudzenie” – tak można najprościej przetłumaczyć grecką nazwę tych niezwykłych substancji zapachowych, które wciąż budzą wiele emocji i kontrowersji. Zwolennicy przekonują, że ich używanie znacznie zwiększa atrakcyjność seksualną. Natomiast przeciwnicy udowadniają, że tak naprawdę nikt jeszcze naukowo nie potwierdził istnienia feromonów i są one tylko mitem.

W ostatnich latach gigantycznie wzrosła popularność perfum z dodatkiem feromonów, a także preparatów zawierających stężoną substancję, która ma działać na otoczenie jak afrodyzjak. Czy tak jest w rzeczywistości?

Opinie użytkowników są podzielone. „Dla mnie to szok. Myślałam, że to typowe placebo, ale jestem bardzo mile zaskoczona. Naprawdę nie mogę opędzić się od wielbicieli. Podrywają mnie nawet sprzedawcy w sklepach czy starszy pan na portierni w moim bloku” – opowiada Agnieszka.

„Do wypróbowanie feromonów namówiła mnie koleżanka. Byłam bardzo sceptyczna, ale mam wrażenie, że to naprawdę działa. Faceci zwracają na mnie większą uwagę niż wcześniej, dłużej utrzymują wzrok” – dodaje Klaudia.

Nina wykazuje mniejszy entuzjazm. „Tyle słyszałam o tych substancjach i w końcu kupiłam perfumy z feromonami. Efektu nie zauważyłam. Odnoszę wrażenie, że to kolejna ściema marketingowa dla naiwnych” – twierdzi młoda kobieta.

Więzienny eksperyment

Feromony budzą duże emocje także w świecie nauki. Kilka lat temu prestiżowy magazyn „Science” uznał nawet udowodnienie istnienia tych związków za jedną ze 100 najważniejszych kwestii.

Do tej pory to się nie udało, choć rozmaite eksperymenty trwają od dziesięcioleci. Nazwę „feromon” wymyślili w 1959 r. dwaj naukowcy: Peter Karlson i Martin Luscher. Jednak dopiero trzydzieści lat później przeprowadzono szczegółowe badania dotyczące substancji, wytwarzanych prawdopodobnie zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn.

W 1986 r. Martha McClintock z uniwersytetu w Chicago zorganizowała eksperyment, w którym wzięły udział kobiety osadzone w jednym z amerykańskich więzień. Przez cztery miesiące część z nich nie używała żadnych perfumowanych kosmetyków, za to nosiły pod pachą waciki, które dawano do powąchania innym uczestniczkom badania. W efekcie u wszystkich kobiet zaobserwowano zsynchronizowanie cyklu miesiączkowego, co wykazało zależność między naszymi naturalnymi substancjami zapachowymi a seksualnością.

Kilka lat temu naukowcy z uniwersytetu w Liverpoolu odkryli, że androstadienon, przypuszczalny feromon obecny w pocie czy nasieniu mężczyzn, zwiększa ich atrakcyjność w oczach kobiet. Badania przeprowadzono podczas sesji tzw. szybkich randek. Uczestniczki, którym wcześniej podano do powąchania syntetyczny odpowiednik tej substancji, oceniały poznanych facetów znacznie bardziej entuzjastycznie.

Sygnał z mózgu

Według niektórych badań feromony zwiększają pobudzenie seksualne nawet o 200 procent! Czym to wytłumaczyć? Przede wszystkim oddziaływaniem na ludzki mózg. „Wpływają na rytm alfa mózgu, poziom hormonów i neuroprzekaźniki. To dlatego od niedawna są bardziej doceniane i wykorzystywane w celu zwiększenia atrakcyjności erotycznej, a nawet leczenia zaburzeń pożądania i podniecenia seksualnego” – wyjaśnia znany seksuolog, prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

Feromony, wdychane przez narząd nosowo-lemieszowy, znajdujący się w naszych nozdrzach, kierowane są bezpośrednio do podwzgórza mózgu, gdzie powstają emocje i nasze instynktowne reakcje.

Substancje, choć często trudno wyczuwalne, bywają skuteczne w bezpośrednim kontakcie z drugim człowiekiem. Dlatego korzystają z nich nie tylko osoby, które chcą zwiększyć swoją atrakcyjność seksualną, ale również np. przedstawiciele handlowi, menadżerowie czy prezesi wielkich firm.

Feromony wpływają też na nasze decyzje zakupowe – są niekiedy rozpylane w sklepach. Spryskuje się nimi trudne do sprzedania miejsca w kinach, teatrach czy wnętrza klubów nocnych.

Zapach dominacji

Feromony (oczywiście zakładając, że istnieją) obecne są w różnych wydzielinach naszego ciała, m.in. moczu, śluzie czy pocie. Jednak w produktach dostępnych na rynku znajdziemy przede wszystkim ich syntetyczne odpowiedniki, których skład i struktura są podobno identyczne z naturalnymi – androstenonem, androstenolem, androsteronem czy estratetraenolem.

Pierwszy z nich to typowo męski feromon, akcentujący dominację. Z badań naukowych wynika, że duże dawki takiej substancji mogą produkować… więźniowie. Jednocześnie wykazano duży wpływ androstenonu na kobiety – podczas pewnego eksperymentu panie siadały znacznie chętniej na fotelach spryskanych tą substancją. Podobny wynik przyniosły testy z budkami telefonicznymi – kobiety wolały korzystać z tych, w których rozpylono feromon. Dłużej trwały w nich również rozmowy.

Wrażliwość na feromony może być uwarunkowana genetycznie. To tłumaczy, dlaczego według jednych kobiet pachną one kwiatami, a inne wyczuwają cierpki zapach potu. Na odbiór bodźców wpływają również inne sytuacje. Z badań wynika, że woń androsteronu podoba się kobietom w dniu owulacji, a niezbyt odpowiada paniom przyjmującym pigułki antykoncepcyjne.

Uśmiech – najlepszy afrodyzjak

Czy feromony są skuteczne i rzeczywiście potrafią zwiększyć naszą atrakcyjność? Na razie nie znamy jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Niewątpliwie tego typu substancje (nawet jeśli przyjmiemy, że działają jak placebo) mogą pomóc w zwiększeniu pewności siebie, nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, a nawet w rozwoju kariery zawodowej.

„Pamiętajmy jednak o tym, że stosowanie feromonów nie jest prostą przepustką do sukcesu. Jeśli naszym celem jest poprawa relacji z otoczeniem, pracujmy również nad swoimi umiejętnościami interpersonalnymi, takimi jak aktywne słuchanie czy nawiązywanie nowych znajomości. Nie traktujmy innych instrumentalnie, ale starajmy się szczerością i serdecznością zjednywać sobie ludzi” – podkreśla Weronika Styczyńska, psycholog kliniczny.

„Najprostszym sposobem wywierania przyjaznego wrażenia na innych jest uśmiech. Dlatego starajmy się wyrobić w sobie postawę pozytywnego nastawienia do świata, tak, aby nasz uśmiech był szczerym wyrazem dobrego samopoczucia i pełnego ciepła nastawienia do innych. Feromony pomogą subtelnie wpłynąć na lepszy odbiór naszej osoby przez otoczenie, ale ważne jest, abyśmy potrafili utrzymać i wzmocnić to dobre wrażenie” – dodaje specjalistka.

Tekst: Rafał Natorski

(raf/sr), kobieta.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (28)
Zobacz także